Sama idea, czy tylko jej realizacja? Drukuj Email
Autor: Marian Biernacki   
czwartek, 24 grudnia 2009 04:01
W pewnym miasteczku urodziło się chore dziecko. Należało w zagranicznej klinice szybko poddać je kosztownej operacji, aby mogło żyć i normalnie się rozwijać. Ktoś wpadł na pomysł, aby zorganizować zbiórkę pieniędzy na ten cel. Powołano społeczny komitet, ogłoszono akcję, zorganizowano liczne imprezy i pieniądze zaczęły napływać. Okazało się jednak, że lwia część tych darowizn poszła na koszty organizacyjne, przejazdy i posiłki członków komitetu, którzy ponadto wypłacili sobie z tych środków wysokie honoraria. Cel akcji nie został osiągnięty.

Co byśmy powiedzieli, gdyby na podstawie historii tej zbiórki ktoś inny wpadł na pomysł, że należy w ogóle zaprzestać organizowania takich zbiórek społecznych?  Czy sama idea zbiórki była zła? Nie. To przypadkowi i bez należytego oddania ludzie, swoim egoistycznym podejściem do sprawy zacienili jej blask, ale pomagać ludziom w takich przypadkach  jak najbardziej nadal trzeba!

Przed nami kolejna rocznica narodzin Jezusa Chrystusa. Urodziny Kogoś takiego jak Pan Jezus – to ważna i wielka uroczystość! Jednak od lat tysiące ludzi prawie wcale nie myśląc o Zbawicielu świata, wykorzystuje to święto dla własnych interesów. Urodziny Jezusa przeważnie są świętowane już zupełnie bez Niego. Większość ludzi najzupełniej wcale nie potrzebuje Solenizanta, żeby się dobrze bawić w święta Jego urodzin.

Właśnie dlatego każdego roku w kręgach bardziej [żeby nie powiedzieć: ultra] duchowych chrześcijan podnosi się krytyka Świąt Narodzenia Pańskiego. Rażąca powierzchowność i ubóstwo duchowe oprawione bogactwem symboli i walorów materialnych, wzbudza ich sprzeciw i prowadzi do rezygnacji ze świętowania w ogóle. Czyż nie jest to jednak przesada w drugą stronę? Owszem, świat spłycił i wypaczył te święta, ale czy to znaczy, że naprawdę nie mają one sensu?

Godzien jest ten Baranek zabity wziąć moc i bogactwo, i mądrość, i siłę, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo. I słyszałem, jak wszelkie stworzenie, które jest w niebie i na ziemi, i pod ziemią, i w morzu, i wszystko, co w nich jest, mówiło: Temu, który siedzi na tronie, i Barankowi, błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc na wieki wieków [Obj 5,12-13]. Czy w obliczu takiego zachwytu Synem Bożym, któryś z prawdziwych uczniów Jezusa mógłby pomyśleć, że można  zrezygnować ze świętowania faktu Jego wcielenia?

Co wam się nie podoba? Sama idea święta narodzin Jezusa, czy może raczej powierzchowność świętowania? Nie wierzę, że jakikolwiek prawdziwy chrześcijanin może być niezadowolony z tego, że wspomina się narodziny Pana Jezusa Chrystusa. Myślę, mam nadzieję, że krytykom grudniowych świąt chodzi jedynie o to, aby to świętowanie uczynić bardziej duchowym.

Mnie też o to chodzi. Pokażmy więc światu, jak bardzo z narodzin Zbawiciela potrafią cieszyć się ludzie, którzy w Duchu pojęli wartość faktu, że Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne łaski i prawdy [Jn 1,14]. Idea świętowania inkarnacji Syna Bożego jest dobra i miła w oczach Bożych.