Bądźcie zawsze gotowi cz.1 Drukuj Email
Autor: Łaska i Pokój   
czwartek, 24 listopada 2011 01:00

„Bądźcie zawsze gotowi...!” (1 Piotra 3,15)

Jakaż to nadzieja, z powodu której musimy być „zawsze gotowi” do udzielania odpowiedzi? Piotr mówi „o nadziei, która jest w was”. Wydaje mi się, że ten sposób wyrażenia przypomina Pawła w Liście do Kolosan 1,27 „... Chrystus w was, nadzieja chwały...”. Ale i bez tego cytatu nie ma dla nas chyba żadnej wątpliwości o jaką nadzieję tu chodzi. W Piśmie nie ma przecież mowy o „nadziei” w takim sensie jak świat to rozumie, który - zamiast się nawrócić - mówi tylko „ja też mam nadzieję, że dostanę się do nieba”. Takim trzeba powiedzieć, że ich nadzieja jest złudna, kłamliwa i prowadzi do zginienia. Życie wieczne jest pewne przez wiarę i nie ma nic wspólnego ze świeckim pojęciem nadziei, która nie wyraża żadnej pewności. Ale o tym nie musimy dalej mówić, to jest wystarczająco dobrze znane!

W jakim znaczeniu zatem mówi Pismo Święte o nadziei, jako nieodzownej części chrześcijańskiego życia („wiara, nadzieja, miłość”), które w listach bardzo często występują razem, nie tylko w 1 Liście do Koryntian 13,13! (por. np. 1 Tes. 1,3 i 5,8; Kol. 1,4.5; Ef. 4,2-5; Gal. 5,5.6)

Tak jak ja to rozumiem, Słowo Boże mówiąc o „nadziei” określa oczekiwanie pewnych przyszłych rzeczy i chwały; tylko dlatego jest powiedziane „nadzieja”, ponieważ chodzi o rzeczy przyszłe, które się jeszcze nie ukazały, ale które są dokładnie tak samo pewne, jak gdyby już były obecne. One należą do naszych nieprzemijających dóbr przyszłości, z których możemy się dziś cieszyć: „W nadziei radości!” (Rzym. 12,12), i dlatego też trwać w cierpliwości (patrz np. Rzym. 8,23-25 i inne). Ponieważ mamy wspaniałą nadzieję nie rozpaczamy po śmierci naszych bliskich i kochanych wierzących: „abyście się nie smucili jak drudzy, którzy nie mają nadziei” (1 Tes. 4,13; por. Ef. 2,12). Nasza nadzieja jest przed nami (Hebr. 6,18) i jesteśmy „pełni nadziei aż do końca” (w.11), i nie pozwalamy się „odwieźć” od „nadziei opartej na ewangelii” (Kol. 1,23), bo „... Bóg, Ojciec, który nas umiłował i dał pocieszenie wieczne i dobrą nadzieję z łaski” (2 Tes. 2,16). I to są teksty Pisma, przez które „pociechę i nadzieję mamy” (Rzym. 15,4), dlatego też pracujemy w nadziei, jak pokazuje przykład z życia w Pierwszym Liście do Koryntian 9,10: „Czy nie mówi tego raczej ze względu na nas? Tak jest, ze względu na nas jest napisane, że oracz winien orać w nadziei, a młocarz młócić w nadziei, że będzie uczestniczyć w plonach”. „Mając więc taką nadzieję, bardzo śmiało sobie poczynamy” (2 Kor. 3,12) itd. Wszystkie te teksty sprowadzają się do jednego, że nasza nadzieja dotyczy przyszłości, a więc jest oczekiwaniem i jest całkowicie niewzruszalna.

Ale jaka jest treść tej wspaniałej nadziei? Sądzę, że aby na to umieć odpowiedzieć, potrzebujemy tylko pomyśleć o 1 Liście do Tymoteusza 1,1, gdzie „Chrystus Jezus”, nazwany jest naszą nadzieją”. A zatem jądrem tego wszystkiego, czego spodziewamy się od przyszłości, czego oczekujemy jest Sam Chrystus Jezus, w którym, i z którym potem, gdy już będziemy w domu, zostaną nam otwo rzone nieskończone wspaniałości Bożego świata, tak że dopiero potem będzie w pełni spełniony werset 1 Listu do Koryntian 2,9. - „Chrystus Jezus, nasza nadzieja!” Jakież kosztowne słowo, jakaż miła perspektywa, jakież zachęcające spojrzenie w przód! Chrystus Jezus! „Chrystus” - człowiek w pełnym znaczeniu, jakim miał być w Bożych oczach, On jako drugi człowiek, ostatni Adam „przyprowadzi wielu synów do chwały” (Hebr. 2,10), w Nim już teraz stoimy przed Bogiem w nieporównywalnie kosztownej pozycji (która miała znacząco wpływać tu na nasze praktyczne życie!), i „Jezus” - Wybawca i Zbawiciel, który aż do końca nas zachowa wstawiając się za nami (Hebr. 7,25) i pewnie przyprowadzi nas do celu, gdzie potem Jego, który kiedyś tu na ziemi cierpiał, zobaczymy w pełni doskonałości. Tak, to jest nasza błoga nadzieja; On sam! To jest nasze nade wszystko wspaniałe oczekiwanie: „Jego zobaczyć, jakim jest!” I dalej apostoł mówi: „każdy, kto tę nadzieję w nim pokłada, oczyszcza się, tak jak On jest czysty” (1 Jana 3,2-3). Tak, taka wzniosła nadzieja nie może pozostać bez znaczenia dla naszego życia tu na ziemi! My będziemy Go widzieli - w chwale! Kiedy? Gdy powróci znowu „aby gdzie On jest, i myśmy też byli” (Jan 14,3!). Gdzie „Syn” - tam „synowie” (Hebr. 1 i 2). Po pełnym chwały zmartwychwstaniu, przemienieniu i porwaniu swoich, tych którzy już zasnęli albo żyjących świętych „będziemy zawsze u PANA” - jakimż wielkim pocieszeniem są te słowa! (1 Tes. 4,13-18).

Tak, to jest nadzieja, to jest wspaniałe oczekiwanie, do „wytłumaczenia się z nadziei” do której powinniśmy być „zawsze gotowi” (a przez łaskę możemy!). „Podstawą”, to jest biblijną podstawą tej nadziei jest „Słowo” i zdanie sprawy o niej musimy zawsze umieć poświadczyć. I to nie powinno być tak trudne, jeżeli sami stale trwamy w żywym oczekiwaniu nadziei, a nie tylko od czasu do czasu. A to byłoby przecież bardzo bolesne, bo słowa z Księgi Objawienia 22,20 nie wiele by dla na znaczyły. Ależ nie, przecież trwamy w żywej społeczności z PANEM, Synem Boga...! (1 Kor. 1,9). Jest to jednak zależne od naszej osobistej wierności i od tego, czy me zasmucamy Ducha Świętego (Ef. 4,30) aby ta spoczywająca i działająca w nas nadzieja nie doznała ujmy (w. 16!). To jest bardzo ważne!

„Ale bądźcie zawsze gotowi do obrony przed każdym” (w przypadku konieczności, również przed władzą, wobec której ponosimy dużą odpowiedzialność, por. Rzym. 13,1; 1 Tym. 2,1; 1 Piotra 2,13; Tyt. 3,1), który żąda od nas zdania sprawy o nadziei, która jest w nas - „ale z łagodnością i bojaźnią”. To ostatnie napomnienie jest godne uwagi, gdyż te dwie cechy łatwo pominąć. Dlaczego? - Będąc szczęśliwym z posiadania tak wspaniałej, świat przezwyciężającej nadziei, przy jej uzasadnianiu z jednej strony postępuje się z lekką pewnością siebie, a przez to często nieuprzejmie, a nawet mówi się i postępuje niegrzecznie i nietaktownie, z drugiej zaś strony, z braku duchowej czystej powściągliwości i bojaźni przed przesadą, przechwala się i przez to łatwo wpada się w obłudę; usiłuje się więcej przedstawić i powiedzieć aniżeli jest. Możemy być pewni, że Piotr dobrze wiedział, dlaczego nam takie napomnienia daje. On kiedyś też był tak pewny siebie, że nie pozwolił się PANU przestrzec (Łuk. 22,31) lecz bez bojaźni przed samym sobą dawał Mistrzowi wielkie obietnice - i spowodował w ten sposób głęboki upadek. O bracia i siostry! jak ważnym jest to, aby „z łagodnością i bojaźnią” zdawać świadectwo! Nasze serce jest zdradliwe i często płata nam figla gdy nie bierzemy poważnie ostrzegającego napomnienia! Nie możemy stwarzać pozoru, że jesteśmy lepsi niż faktycznie. Jeżeli z łagodnością i z bojaźnią nie zdajemy sprawy z naszej nadziei wtedy źle oddziałuje to na innych.

Gdy postępujemy w fałszywej pewności siebie przy całej wierności świadectwa, zniesławiamy jednak PANA, ponieważ nie ma w nas Jego usposobienia albo nie jest w nas zauważalne! (Fil. 2). Chciejmy się pozwolić obdarować łaską PANA aby nas w każdej chwili zachował przed nami samymi, przed obłudą, przed niegrzecznością, aby nasze świadectwo nie zostało splamione. „Z łagodnością i bojaźnią!” - to jest Jego godne, który nas uznał godnymi wstawiać się dla Niego i tłumaczyć się z podstawy naszej nadziei!

I na tym dosyć tym razem! Jeżeli Bóg zechce, jeszcze trochę zajmiemy się następnym (16) wersetem w tym temacie. Niechaj PAN, którego własnością jesteśmy i dla którego możemy żyć, błogosławi nam i Jego kosztowne Słowo! Obyśmy coraz bardziej i bardziej starali się być „wykonawcami” tego Słowa według Listu Jakuba 1,22, dla Jego chwały!

Zakończenie nastąpi jeżeli Bóg pozwoli.