To jest mój Kościół, w którym mam upodobanie Drukuj Email
Autor: Clendennen Bert   
wtorek, 13 czerwca 2017 21:00

Prawdziwy uczeń nie jest samolubny, jest wierny, odważny i jest człowiekiem przekonań. Teraz popatrzymy na Boży plan duchowej drogi do uczniostwa. To przesłanie jest odrzucane przez dużą część chrześcijaństwa, ponieważ zostali nauczeni, że jeżeli masz jakiekolwiek trudności w życiu, musi stać za tym grzech, a Bóg cię odrzucił, albo niewłaściwie wyznajesz. Jednak największe trudności, jakie spotkasz chodząc z Bogiem są takie, że świat jest rządzony przez piekło i Bóg pozwoli, byś miał z nim do czynienia w procesie upodobniania się do Chrystusa.

Jezus chodził po tym świecie jako człowiek, pierworodny wszelkiego stworzenia. Piotr powiedział, „Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w jego ślady” (l Piotra 2:21). Bóg powiedział o Nim ,,tyś jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem” (Łuk, 3:22). Jezus jest jedynym człowiekiem, o którym Bóg tak powiedział. Bóg przedstawił taki wzór. by nas zapoznać z tym. co nas czeka w procesie duchowej edukacji, mianowicie, że przez narodzenie na nowo, napełnienie i prowadzenie Duchem Świętym On nas upodobni do Jego Syna, w którym ma upodobanie. Pewnego dnia ten nowy człowiek. Kościół, obudzi się podobny do Niego i Bóg powie, „To jest mój Kościół, w którym mam upodobanie". Celem Boga w naszym życiu na ziemi jest duchowe upodobnienie nas do Chrystusa. Cały postęp w tym upodobnieniu przebiega w czasie naszego życia na ziemi. Nie ma czyśćca, ani niczego pomiędzy, ani niczego potem. „Kto czyni nieprawość, niech nadal czyni nieprawość, a kto brudny, niech nadal się brudzi, lecz kto sprawiedliwy, niech nadal czyni sprawiedliwość, a kto święty, niech nadal się uświęca „ (Obj. 22:11).

Innymi słowy, „Gdzie drzewo upadnie, tam zostanie”. To w tym życiu Bóg chce nas upodobnić duchowo do obrazu Chrystusa. Nie chodzi o podobieństwo fizyczne. To podobieństwo duchowe i moralne. Końcem drogi chrześcijanina jest podobieństwo do Chrystusa. Ta ścieżka upodobniania zaczyna się w sferze widzialnej, w tym, co widzimy i czujemy. Na początku Bóg okazuje łaskę w taki sposób, że zaczynamy poznawać Boga przy pomocy zewnętrznych zmysłów. Odczuwamy emocje związane z tym, co Bóg dla nas uczynił. Nie ma niczego bardziej emocjonalnego, niż prawdziwe narodzenie na nowo!

Ja wszedłem do kościoła jako alkoholik, zdążający prosto do piekła. Wyszedłem jako człowiek trzeźwy, narodzony na nowo. Zostałem uwolniony. Moglibyście ustawić na mojej drodze wszystkie bary z alkoholem, a ja bym szedł między nimi, śpiewając, „Jaka wspaniała zmiana nastąpiła w moi m życiu, kiedy Jezus wszedł do mojego serca”! Raduję się z tego, co Bóg uczynił dla mnie. Oczywiście, czujemy to i to jest wspaniałe. To Boża interwencja, która zaczyna się od tego, co widzialne. W nowo narodzonym jest czas naturalnej odporności, jak w nowo narodzonym dziecku. Bóg stworzył niemowlę, dając mu sześć miesięcy odporności, zanim nabierze sił, by zwalczać choroby, jak ospa itp. Tak samo jest z nowo narodzonym chrześcijaninem. Bóg troszczy się o niego w sferze widzialnej, która jest mu znana. Świadectwem nowo narodzonego chrześcijanina jest; jestem zbawiony, jestem błogosławiony, mam przebaczenie i jestem uzdrowiony. To wszystko możemy widzieć i odczuwać. Tak, jak człowiek, który wygrał na loterii poszedł spać. jako żyjący z zasiłku dla bezrobotnych, a obudził się, jako milioner!

Chociaż ta sfera widzialna jest rzeczywista. Bóg nie chce, by Jego uczeń żył w tej sferze. Bóg chce nas przenieść z tego, co widzimy, do tego, czego nie widzimy. Od rzeczy tego świata, do świata Bożego. To jest bolesne przeniesienie! Kiedy odchodzimy od tego stanu, musimy odejść od polegania na tym, co czujemy. Jest to niebezpieczny teren, bo wielu chrześcijan uważa, że Bóg ich porzucił, gdyż już Go nie czują. Niektórzy mi mówią, „Bóg już mnie nie słyszy. Modlę się, ale to nigdzie nie dochodzi”. Ja ich pytam, skąd o tym wiedzą. Oni odpowiadają, „No, bo nic nie czuję”. Tak mówią niemowlęta. Niemowlę musi czuć, kiedy jest głodne. Odczucia nie mają nic wspólnego z tym, czy Bóg słyszy czy nie. Widziałem, jak ludzie upadali pod mocą, skakali i o mało nie poprzewracali wszystkiego. Następnego wieczora ci sami ludzie przyszli ponownie, próbując otrzymać to samo, co poprzedniego wieczora. W tym samym nabożeństwie widziałem troje niewidomych dzieci, które zostały uzdrowione i odzyskały wzrok, chociaż nic nie odczuwały. „Nie wierzę, że On mnie słyszy. Moje modlitwy nie dochodzą dalej, jak do sufitu”. To dziecinne, Paweł powiedział, „nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne” (2 Kor. 4:18).

Wiara opiera się na tym, co niewidzialne. Bóg działa w ten sposób, że najpierw upewnia ucznia w sferze widzialnej, by potem działać w sposób duchowy, wprowadzając go w sposób niewidzialny do miejsc, w których żyje. Jako pastor, zauważyłem pewną rzecz odnośnie młodych nawróconych. Kiedy naprawdę narodzą się na nowo, są w stanie emocjonalnym. Przez kilka tygodni mogą chodzić „z głową w chmurach”, prawic nie dotykając podłogi. Bóg usunął z ich drogi diabła. Trzeba jednak mieć ich na oku. Z początku siadają w pierwszych rzędach i głośno wykrzykują, a następnym razem siedzą z tyłu i wyglądają, jakby im dopiero co umarła mamusia! Jeżeli ich zapytasz, co się stało, odpowiadają, „nie wiem, ale nic nie czuję. Już od dwóch dni nie mówiłem językami. Czułem się tak wspaniale i Bóg był wszędzie. Teraz wydaje mi się, że nigdzie z Bogiem nie dojdę”. Widać, że Bóg zaczyna bolesne przeniesienie z widzialnego, do niewidzialnego, z odczuwania do miejsca, gdzie nic nie czują.

Jeżeli nie zdołamy przejść z widzialnego do niewidzialnego, będziemy stale sfrustrowani i zniechęceni w naszym chodzeniu z Bogiem. Ta frustracja spowoduje, że albo zrezygnujemy, albo będziemy stale szukać zboru, kaznodziei, pieśni, czy czegoś, co nas ekscytuje i pobudza nasze emocjonalne uczucia. Biblia mówi, że „biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają „ (Izaj. 40:31). Nie ma problemu, by nas zielonoświątkowców pobudzić do biegania, albo tańczenia. Problem jest, byśmy chodzili albo siedzieli, by słuchać tego, co Bóg chce nam powiedzieć, kiedy nic nie czujemy.[Problemem staje się zwykłe studiowanie Pisma Świętego, uczestniczenie w spotkaniach modlitewnych, odwiedzanie chorych i starszych wiekiem wierzących, słuchanie długich „nudnych” kazań i świadectw.]

To przeniesienie w niewidzialne wprowadza nas w stan duchowy, gdzie przeżywamy Boga. Kiedy postępujemy w tym procesie duchowego wzrostu, będziemy mieli czasy wielkiej radości i uczuć, ale będą też czasy wielkiej posuchy. W czasach wielkiego zwycięstwa, kiedy się znajdujemy na szczytach gór, nie pozwalamy Bogu, by rozprawiał się z czymś w naszym życiu, bo uważamy, że nie ma takiej potrzeby, bo jesteśmy doskonali! Kiedy jednak zejdziemy z góry i utracimy poczucie obecności Bożej, wtedy wchodzimy w sferę, gdzie Bóg prowadzi nas od uczuć do realności tego, co niewidzialne, czyli czas, który nazywamy „suszą” [lub pustynią]. W takim miejscu nasze cielesne wady prędzej wychodzą na jaw, niż w okresach radości. Będziemy mieli następne doświadczenia suszy.

Kiedy takie okresy suszy pojawiają się, ważne jest, byśmy najpierw sprawdzali nasze serca przed Bogiem. Jeżeli stwierdzimy, że mamy coś w naszym życiu, z czym Bóg się nie zgadza, musimy pokutować, by Duch Święty mógł na nowo, bez przeszkód przepływać przez nasze życie. Jeżeli sprawdzimy nasze serca i stwierdzimy, że nie zgrzeszyliśmy przeciw Bogu, to jest inne wytłumaczenie tego, co się dzieje z nami. Jeżeli szczerze chcesz iść naprzód w Bogu, to On musi rozprawić się z pewnymi rzeczami u ciebie, których nie akceptuje. Będą czasy, kiedy zostaniesz mocno uderzony i to będzie bolało. Jednak to, co najbardziej boli, najbardziej pomaga. Ta zasada działa w naszym życiu, by rozprawić się ze wszystkim, co nie jest z nowego stworzenia w Kościele oraz indywidualnie w nas. Umieranie jest trudne, umieranie [zewlekanie z siebie starego człowieka”] jest bolesne i zazwyczaj w tym procesie nie wykrzykujemy z radości.

[„Ale wy nie tak nauczyliście się Chrystusa, jeśliście tylko słyszeli o nim i w nim pouczeni zostali, gdyż prawda jest w Jezusie. Zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępowaniem, którego gubią zwodnicze żądze, i odnówcie się w duchu umysłu waszego, a obleczcie się w nowego człowieka, który jest stworzony według Boga w sprawiedliwości i świętości prawdy. Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich. (List do Efezjan 4:20 -24)]