A co do darów duchowych...(1 z 4) Drukuj Email
Autor: Mateusz Jakubowski   
czwartek, 12 kwietnia 2012 00:00

Pismo Święte pod każdym względem stanowi istny fenomen. Byłem pod wielkim wrażeniem, gdy poświęciłem nieco czasu, aby poznać tę Księgę w aspekcie literackim. Zawarte w niej parabole, akrostychy, psalmy, hymny, listy, kazania, lamentacje, modlitwy, pieśni, aforyzmy, elegie, kroniki, kodeksy prawne, opowiadania, bajki czy sagi rodowe same w sobie stanowią dowód wielkiego kunsztu i rozmachu, z jakim została napisana. Język biblijny celuje w nagromadzeniach różnorodnych symboli, mających ująć konkretne prawdy natury duchowej w sposób zrozumiały dla wszystkich. Duch Święty, inspirujący autorów poszczególnych Ksiąg Biblii, był na tyle skrupulatny, że w Słowie Bożym nie zostało zawarte nic, co byłoby bez znaczenia, a także nie występuje nawet najmniejsza luka, do wypełnienia której potrzebowalibyśmy nowego, spektakularnego objawienia, stawiającego na głowie fundamentalne prawdy wiary. W związku z tym każdy wers zawarty w Piśmie Świętym skrywa w sobie potężną głębię, której niejednokrotnie z rozmaitych przyczyn nie potrafimy lub też nie chcemy dostrzec.

Jednym z najważniejszych zagadnień biblijnych jest Kościół. Niektórzy bibliści wyrażają opinię, że gdybyśmy próbowali tematy zawarte w Piśmie Świętym ustawić według znaczenia jakie Biblia im nadaje, to w owej hierarchii Kościół należałoby postawić na pierwszym miejscu, tuż po Chrystusie. Kiedy czytamy na kartach Pisma o Kościele, natrafiamy na wielką obfitość symboli i porównań, z których każde ukazuje tę samą prawdę, jednakże z nieco innej perspektywy. Przypomina to szklany pryzmat, na który pada światło białe, ulegając rozszczepieniu na barwy tęczy. Już Izajasz pisał o ludzie Bożym jako o winnicy (Iz. 5:1-7), natomiast myśl tę rozszerzył Jezus (Ew. Jana 15:1-8).

Obraz ten uzmysławia nam, że jako latorośle potrzebujemy być zintegrowani z korzeniem, którym jest Chrystus, musimy poddać się pracy winogrodnika, którym jest Bóg Ojciec, a naszym celem jest wydawane owocu, bez którego będziemy bezużyteczni. Gdzie indziej autorzy biblijni porównują Kościół do trzody Bożej, rodziny Bożej, współobywateli Boga, domowników świętych, budowli, roli Bożej czy też Oblubienicy Chrystusa. Spośród tej bogatej symboliki biblijnej w Nowym Testamencie na pierwszy plan wyłania się obraz Kościoła jako ciała Jezusa Chrystusa.

Nauka ta najpełniej rozwinięta została w Liście apostoła Pawła do Efezjan, gdzie autor stwierdza:

I wszystko poddał pod nogi Jego (Chrystusa – przyp.), a Jego samego ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła, który jest ciałem Jego” (Ef. 1:22-23) oraz: „mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała. Kto miłuje żonę swoją, samego siebie miłuje. Albowiem nikt nigdy ciała swego nie miał w nienawiści, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, gdyż członkami ciała jego jesteśmy” (Ef. 5:28-30).

Należy zrozumieć, ze to Chrystus zbudował Swój Kościół, On go żywi i pielęgnuje, gdyż wydał za niego swoje ciało i jest jego Głową. Choć prawdy te nie są nazbyt skomplikowane, w praktyce dość powszechnie funkcjonuje niewłaściwe wyobrażenie Kościoła.

Drzwiami bocznymi wkradło się pojmowanie ciała Chrystusa jako instytucji, którą kto inny karmi, kto inny żywi i kto inny pielęgnuje. Jezus jest gościem honorowym na którego autorytet można się powoływać wprowadzając ludzkie porządki – aby uspokoić sumienia ludzi. Kościół, który według Bożego postanowienia miał być przyczółkiem Królestwa Bożego, reprezentować Chrystusa i realizować Boże cele, w wielu przypadkach stał się „jaskinią zbójców” , drabiną do samorealizacji i korytarzem do hołdowania ludzkiemu ego. Jeśli się jednak na chwilę w tym miejscu zatrzymamy, przypomnimy sobie słowa Jezusa, który powiedział: „zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go” (Mt. 16:18). Chrystus zbudował Kościół, którego bramy piekielne nie przemogą!

Mając to na uwadze, w jaki sposób poddać ocenie zgromadzenia, na których Chrystus jest postawiony w cieniu? Jakie kryteria przyłożyć do tych społeczności, gdzie człowiek jest podmiotem uzurpującym sobie prawo do karmienia, żywienia i pielęgnowania? Wszak nawet media wyrażają opinię, że w „Kościele jest więcej niemoralności niż poza nim”. Aby móc spojrzeć na temat właściwie, należy znaleźć biblijną definicję słowa „Kościół”.

 Pismo Święte przedstawia Kościół jako zgromadzenie ludzi odwróconych od grzechu, wyrwanych ze świata i oddzielonych dla Boga. Chrześcijańska wspólnota jest więc zejściem się tych, którzy przez Ducha Świętego należą do Jezusa. Kościół, jako ciało, podlega Chrystusowi, który jest jego głową. Żadne ciało nie może posiadać kilku głów, lecz jedną. Tym samym, Jezus jest jedynym zwierzchnikiem Kościoła, który powołał do życia. Nikomu z ludzi nie została powierzona funkcja przewodzenia całemu Kościołowi, ponieważ Bóg nigdy nie zrzekł się przywileju bycia jego Głową. Nikt inny także nie wydał swego ciała za Kościół, jak tylko Jezus. Bardzo trafne spostrzeżenie uczynił Leonard Ravenhill:

Kościół musi być zaabsorbowany Chrystusem. Jezus nie powiedział, "ja zbuduję twój Kościół" albo "ty zbudujesz mój Kościół." On powiedział: "Ja zbuduję Mój Kościół".

Bóg sam buduje własny Kościół! Bezpośrednią tego konsekwencją jest fakt, że nie stajemy się częścią Kościoła dzięki jakiemukolwiek człowiekowi, ale dzięki samemu Bogu. Ludzkie aspiracje na tej płaszczyźnie powinny być ograniczone do absolutnego minimum. Zatem w świetle Słowa Bożego nie wystarczy zebrać ludzi na kilka godzin w niedzielny poranek aby mieć do czynienia z Kościołem. Prawdziwy Kościół reprezentuje Chrystusa i jego znaczenie nie skończy się nawet w wieczności.

Jeśli więc ktoś twierdzi, że w Kościele jest więcej grzechu niż poza nim – to, co nazywa Kościołem, nie jest i nie ma nic wspólnego z Kościołem, który założył Jezus!