Bez zastrzeżeń, czyli historia Kaleba Drukuj Email
Autor: Aleksandra Kwiecień   
wtorek, 24 maja 2016 19:52

[Dalszy ciąg artykułu pt. "Jesienny owoc wiosennego siewu".]

Po czterdziestu latach tułania się po pustyni, wędrówka synów izraelskich dobiega wreszcie końca.

Izraelici mają wkroczyć do Kanaanu i objąć w posiadanie Ziemię Obiecaną. Wtedy to osiemdziesięciopięcioletni Kaleb zwraca się do Jozuego z prośbą o pozwolenie, by mógł przystąpić do walki i zdobyć ziemię Hebron jako swoje dziedzictwo. Z jego postawy wypływa kilka bardzo cennych lekcji.

Pokora i uległość

Przede wszystkim warto zauważyć, kim byli wspomniani w tej historii mężczyźni. Przed czterdziestu laty Jozue i Kaleb znaleźli się wśród dwunastu wywiadowców, którym Mojżesz polecił zbadanie ziemi kanaaneskiej. Zostali więc wyznaczeni do wypełnienia niezwykle ważnej, niebezpiecznej misji. Musieli odznaczać się wieloma przymiotami, zostali do niej wytypowani spośród innych członków swoich plemion.

Oni też byli jedynymi, którzy nie zlękli się tego, co zobaczyli w Kanaanie, a po powrocie przekazali rzetelny raport, zachęcając jednocześnie do ufania Bogu. Tylko oni spośród wywiadowców otrzymali obietnicę wejścia do Ziemi Obiecanej, nie zginęli na pustyni. Nie wiemy, jak dokładnie wyglądała ich relacja, być może zawiązała się między nimi przyjaźń? Niebezpieczna misja, „wspólny front” po powrocie i związane z tym niebezpieczeństwo (pełni strachu Izraelici chcieli ich ukamienować), współudział w obietnicy, wspólna tułaczka po pustyni, być może wzajemne zachęcanie się w wierze i zaufaniu – wszystko to mogło zacieśniać pomiędzy nimi braterską więź. Jednemu z nich, Jozuemu, Pan Bóg wyznaczył bardzo odpowiedzialną, ale i zaszczytną rolę – miał zastąpić Mojżesza i jako przywódca narodu wprowadzić Izraelitów do Kanaanu.


Do tego właśnie Jozuego przychodzi Kaleb z prośbą o pozwolenia na przystąpienie do działania. Chociaż wie, że jego dział został mu przyobiecany przez Wszechmogącego Pana, nie podejmuje działania na własną rękę. Szanuje Boży porządek oraz przywódcę, którego On ustanowił, nawet jeśli – mówią bardzo kolokwialnie – był on jego kolegą. Kaleb jest człowiekiem pokornym, nie pragnie się wywyższać, nie pragnie udowadniać swojej racji, nie ma postawy roszczeniowej, bądź lekceważącej. Prawdopodobnie niejeden na jego miejscu nosiłby w sercu bunt czy zgorzknienie, z zazdrością myśląc, dlaczego to nie jemu została wyznaczona tak doniosła funkcja przywódcy. Nie lekceważy też Jozuego powołując się na dawne wspomnienia i związaną z nimi równość. Z pokorą i szacunkiem przyjmuje autorytet nadany Jozuemu przez Boga i przystępuje do działania dopiero wtedy, gdy otrzymuje jego błogosławieństwo.

Pan Bóg w swojej mądrości ustanowił porządek ustanawiając przywódców. Było tak zarówno w starożytnym Izraelu, jak i w tworzącym się nowotestamentowym Kościele. Nie uległo to zmianie do dzisiaj. Jednych ustanowił apostołami, innych nauczycielami i duszpasterzami, i wymaga od nas, byśmy respektowali ten porządek. Wygląda jednak na to, że w Kościele XXI wieku staje się to coraz większym problemem. We współczesnym świecie większość przekazów propaguje absolutną wolność i równość, odrzucając i negując jakikolwiek rodzaj władzy, przywództwa, czy autorytetu. Pismo Święte wyraźnie jednak przestrzega, abyście darzyli uznaniem tych, którzy pracują wśród was, są przełożonymi waszymi w Panu i napominają was;  Szanujcie ich i miłujcie jak najgoręcej dla ich pracy (1 Tes 5:12-13). Mamy nie tylko szanować ich i wspierać w ich trudnej i odpowiedzialnej służbie, ale również nie powinniśmy podejmować niektórych działań na własną rękę, bez ich błogosławieństwa. Przez nich bowiem otrzymujemy błogosławieństwo Tego, który w swojej mądrości i łasce udzielił im autorytetu. Nie zawsze jest to łatwe, ale podporządkowanie się Bożemu porządkowi przynosi błogosławieństwo, nawet jeśli jest bardziej aktem woli niż uczuciem

Może zdarzyć się tak, że w nie wszystkich sprawach będziemy zgadzać się z niektórymi przełożonymi. Prawdopodobnie nie raz dostrzeżemy jakieś uchybienia w ich życiu czy służbie. Są oni takimi samymi ludźmi jak my, którzy do końca życia na ziemi będą zmagać się z cielesną naturą i pokusami. Nie zwalnia nas to jednak od szacunku oraz wstawienniczej modlitwy za nimi.                                                                     

Niezachwiana wiara w Boże obietnice

Kaleb powołuje się na Bożą obietnicę dotyczącą ziemi, którą ma odziedziczyć. Od chwili, gdy została ona wypowiedziana, minęło czterdzieści lat. On jednak cały czas nosił ją w swoim sercu i pamięci. W jego słowach przejawia się niezachwiana ufność w Bożą wierność; pewność, że Bóg spełni to, co zapowiedział. Ten Boży człowiek nie wątpił w prawdziwość Bożego Słowa, chociaż od jego wypowiedzenia minęło już tak wiele lat. A nie były to łatwe lata – to przecież czas czterdziestoletniej tułaczki po pustyni. W sercu mniejszej wiary, być może przeciwnik zdołały zasiać wątpliwości: „Czy to się nigdy nie skończy? Czy rzeczywiście dotrzemy kiedyś do tej obiecanej ziemi? A może umrę tak jak inni i pogrzebią mnie piaski tej pustyni? A może Pan Bóg nie będzie pamiętał o tym, co obiecał, gdy w końcu tam dojdziemy (jeśli w ogóle dojdziemy…)?” Ileż razy jako dzieci Boże musimy zwalczać tego typu podszepty, tarczą wiary osłaniać się przed ciosem zatrutych strzał przeciwnika, który za wszelką cenę pragnie zniszczyć naszą ufność i wiarę.

Kaleb ufał swojemu Bogu, był wierny całkowicie (IV Mój 14:24). Jest nawet napisane, że był w nim całkiem inny duch – duch wiary i ufności, stałej, niezachwianej pewności, co do wierności wspaniałego Boga, który dał obietnicę. Dlatego właśnie Pan zapowiedział, że w nagrodę wejdzie do Ziemi Obiecanej, a jego potomstwo ją posiądzie.

Ufność pozbawiona lęku

Już w przeszłości Kaleb udowodnił, że dzięki niezachwianej ufności do Boga, jego serce jest nieulękłe i niezłomne. Nie był on człowiekiem naiwnym, nieznającym faktów, bądź wmawiającym sobie, że rzeczywistość jest mniej straszna niż jest naprawdę. Był realistą świadomym wielkości wyzwań i niebezpieczeństw. Tak jak wtedy, gdy powrócił ze zwiadu, taki i teraz, gdy miał przystąpić do zdobywania ziemi, zdawał sobie sprawę z wielkości warownych miast i obecności potomków Anaka. Ale pomimo tego w jego sercu nie było lęku czy zwątpienia. Sekretem odwagi Kaleba było bowiem to, że polegał na swoi Bogu, nie na sobie samym, swojej sile, zdolnościach czy umiejętnościach. Ponieważ miał nadzieję w Panu, jego serce było niezłomne (Ps 27:14). Nie lękał się przystąpić do bitwy, o której wiedział, że wynika z Bożej woli. Pomimo tak zaawansowanego wieku, w dalszym ciągu był sprawny, zaprawiony w boju.

Aby staczać zwycięską duchową walkę, dobry żołnierz potrzebuje nie tylko pełnej zbroi, ale przede wszystkim zaufania do swojego Dowódcy. Jeśli w tym uchybia, nawet najlepsza zbroja nie pomoże mu ostać się w walce i prędzej czy później pokona go strach.

Siła w uległości i poddaniu

Kaleb miał świadomość swojej siły. Wiedział, jak dobra jest jego kondycja. Pamiętał też o Bożej obietnicy dotyczącej odziedziczenia ziemi i na niej polegał. A pomimo wszystko wypowiada on znamienne słowa: może Pan będzie ze mną i wypędzę ich, jak powiedział Pan (Joz 14:12). We wszystkim polega on na Bogu, powierza mu się całkowicie. Bądź wola Twoja, zdaje się mówić jego postawa, nie co ja chcę, ale co Ty. 

W kwestii poczucia bezpieczeństwa oraz motywacji do działania, łatwo zacząć opierać się na rzeczach doczesnych, a tym samym przemijających: zdrowiu, dobrach materialnych, wsparciu innych ludzi. Choć może wydają się one bardzo pewne, w jednej chwili mogą ulec zniszczeniu. Jednak człowiek, którego ufnością jest Pan, nie zachwieje się nawet wtedy, gdy nadejdą trudne chwile. Nawet w niesprzyjających okolicznościach będzie on owocującym drzewem. Błogosławiony mąż, który polega na Panu, którego ufnością jest Pan! Jest on jak drzewo zasadzone nad wodą, które nad potok zapuszcza swoje korzenie, nie boi się, gdy upał nadchodzi, lecz jego liść pozostaje zielony, i w roku posuchy się nie frasuje i nie przestaje wydawać owocu (Jr 17:7-8).

Taka postawa nie wykształtuje się jednak ot tak, z niczego, w momencie, gdy w łódkę życia zaczną uderzać fale sztormu. To, co człowiek sieje dzisiaj, przynosi owoc w przyszłości. Jeśli każdego dnia nie będzie on polegał na Panu – nawet w tych momentach, gdy mogłoby mu się wydawać, że „poradzi sobie sam” – nie będzie w stanie zaufać, gdy nadejdą doświadczenia. System korzeniowy musi być rozbudowywany stale, szczególnie w sprzyjających okresach, by w chwili posuchy lub huraganu był na tyle mocny, by drzewo mogło się ostać. Chrystus wzywając do naśladowania, pokazał postawę uległości, całkowitego poddania się i stałego trwania w Ojcu, zarówno wtedy, gdy rozentuzjazmowany tłum garnął się, by go posłuchać, jak i wtedy, gdy domagał się ukrzyżowania.

Bez zastrzeżeń

Kaleb wydał niezwykle piękne świadectwo już u schyłku swojego życia. Jak jednak wyglądała jego młodość? W księdze Jozuego (14:6-15) aż trzykrotnie powtórzone jest, że Kaleb „bez zastrzeżeń poszedł za Panem, [swoim] Bogiem”. Nie oznacza to wcale, że decyzja ta i wynikająca z niej wierność zawsze były łatwe. Gdy dwunastu wywiadowców powróciło z Kanaanu, dziesięciu z nich, pełnych lęku, opowiadało jak straszny jest lud tej ziemi, miasta zaś warowne. W ten sposób rozpuszczali złą wieść, napełniali serca synów izraelskich lękiem i zwątpieniem oraz podburzali synów izraelskich przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi. Kaleb, jak jest napisane, „uspokajał lud wzburzony na Mojżesza” (IV Moj. 13:30), razem z Jozuem starali się natchnąć Izraelitów odwagą i ufnością, zapewniając, że pomimo tego, jak wygląda sytuacja, jeśli Pan będzie z nimi, zdobędą tę ziemię tak, jak On obiecał. Wzywali do tego, aby nie buntowali się i nie lękali. Jeżeli Pan ma w nas upodobanie, to wprowadzi nas do tej ziemi i da nam tę ziemię, która opływa w mleko i miód, tylko nie buntujcie się przeciwko Panu. Nie lękajcie się ludu tej ziemi, będą oni naszym pokarmem; odeszła od nich ich osłona, a Pan jest z nami. Nie bójcie się ich! (IV Moj. 14:8-9). Lud jednak nie usłuchał ich, wręcz przeciwnie, zamierzał ich ukamienować. Nawet wtedy jednak Kaleb i Jozue nie przestali ufać Bogu. Od śmierci uratowała ich chwała Pana, która ukazała się w Namiocie Zgromadzenia.

W swoim życiu Kaleb oglądał nadnaturalne przejawy Bożej chwały i mocy. Trzymał się swojego Boga wiernie nawet w obliczu niebezpieczeństwa śmierci. Nie stracił ufności również podczas długiej, mozolnej i uciążliwej wędrówki przez pustynię. On, który miał obietnicę i cieszył się Bożą przychylnością, wraz z całym ludem ponosił konsekwencje buntu i niewiary narodu izraelskiego. Ktoś mógłby zapytać: „dlaczego Boże? Przecież ja jestem w porządku. Czy naprawdę dobrym ludziom muszą przytrafiać się takie złe rzeczy?” Kaleb wiedział, że Bóg realizuje swój suwerenny plan i zamiast narzekać i wątpić, uchwycił się mocno obietnicy i każdego dnia stawiając kolejne kroki wiary na rozprażonych piaskach pustyni, zdążał do Ziemi Obiecanej.

Niedawno wraz z bliską mojemu sercu rodziną przeżywałam śmierć ich taty i męża. Byłam niezwykle poruszona tym, jak piękne świadectwo życia pełnego wiary i pracy dla Bożego Królestwa pozostawił po sobie ten brat odchodząc do swojego Zbawiciela, którego tu na ziemi tak bardzo ukochał. Bardzo chciałabym, by i moje życie – bez względu na to, czy długie czy krótkie – wydało tak piękne świadectwo i oddało chwałę Jezusowi Chrystusowi. Kaleb był „innego ducha” niż synowie izraelscy, dlatego mógł pozostać całkowicie wierny swojemu Bogu. W liście do Efezjan apostoł Paweł wzywa bądźcie pełni Ducha (5:18). Tylko to serce, które będzie innego ducha niż otaczająca je rzeczywistość, będzie w stanie oprzeć się jej pokusom i groźbom, i bez zastrzeżeń pójść za swoim Bogiem, przynosząc obfity owoc dla Jego chwały, bez względu na okoliczności.

Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście szli i owoc wydawali i aby owoc wasz był trwały, by to, o cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, dał wam. (Jan 15:16)