Żyję - uwielbiam Drukuj Email
Autor: Anna Kwiecień   
piątek, 05 lutego 2016 00:00

W niniejszym tekście chcę odnieść się do tematu poruszonego w jednym z komentarzy próbując przedstawić swoje zrozumienie: „Wielokrotnie wydawać by się mogło, że każda z rozważanych decyzji jest pozornie dobra, możemy przez nią uwielbić Boga i trudno o pewność, czy rzeczywiście działamy w myśl Bożego planu dla naszego życia, czy jednak naszych pragnień.” 

Intensywne przemyślenia, czy rzeczywiście postępuję w myśl Bożego planu dla mojego życia, zmagania, aby podjąć decyzję zgodną z Bożą wolą i poszukiwania, by ją zrozumieć, nie są mi obce. Co więcej były często źródłem frustracji i przygnębienia. Nie raz czułam się, jakbym stała na krawędzi wielkiej przepaści, nad którą zawieszone są dwa linowe mosty. Wiedziałam, że jeden jest solidny i pozwoli mi bezpiecznie przejść na drugą stronę, natomiast przeprawa drugim może zakończyć się tragedią. Problem w tym, że nie wiedziałam, który most jest którym. Nie było żadnej informacji…Czułam się przytłoczona odpowiedzialnością wyboru i bezradna. Często chcąc dobrze, wybierałam źle, a potem przygnieciona konsekwencjami, walczyłam z wyrzutami sumienia i oskarżeniami – skoro wszystko potoczyło się źle, musiałam zrobić coś wbrew Bożej woli. Ciągłe błędy i niepowodzenia, wyrzuty sumienia, wewnętrzne oskarżenia, strach przy podejmowaniu nawet błahych codziennych decyzji doprowadziły do życia w ciągłym stresie… Dziś wydaje mi się, że mój stan był skutkiem o wiele poważniejszego problemu.

Są tylko dwa rodzaje ludzi na świecie: ci, którzy mówią Bogu: “Bądź wola Twoja” i ci, do których Bóg mówi: "Bądź wola twoja."  (C.S. Lewis)

Proszę wyobrazić sobie człowieka, który udał się na wędrówkę po górskim rezerwacie przyrody. Wchodząc na obszar rezerwatu dowiedział się od właściciela, że rezerwat słynie z zachwycających widoków i powstał po to, by turyści mogli je podziwiać. Wędrowiec miał jednak zupełnie inne priorytety: „Widoki widokami, chcę przejść przez rezerwat po swojemu. Lubię trekking, zimną wodę z górskiego potoku i smak jagód prosto z krzaka – tę wędrówkę odbędę tak, abym miał z niej jak najwięcej przyjemności”. Jak postanowił, tak zrobił, ale nie raz stawał na rozstaju dróg i martwił się, którą z nich powinien wybrać. Nie wiedząc co począć, próbował dzwonić do właściciela rezerwatu, aby zapytać go o radę. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że wskazówkę właściciela zlekceważył już na samym początku, kiedy ustalał swoje priorytety i decydując się odbyć wędrówkę po swojemu zlekceważył podziwianie wspaniałych widoków.

Powyższa przenośnia świetnie oddaje położenie, w jakim kiedyś się znajdowałam. Byłam jak wędrowiec, który szukał rady właściciela rezerwatu, a nie zdawał sobie sprawy, że na samym początku zlekceważył jego wskazówkę. Kochałam Boga, byłam Mu wdzięczna za łaskę zbawienia i nadzieję życia wiecznego. Chciałam wieść czyste i święte życie, pragnęłam żyć zgodnie z Bożą wolą. Problem polegał jednak na tym, że o Bożej woli przypominałam sobie wtedy, kiedy przy podejmowaniu decyzji i dokonywaniu wyborów nie wiedziałam, co robić. W codziennym życiu – choć pobożnie – żyłam po swojemu, kierując się tym, co uczyni mnie szczęśliwą.    

Zamiast pytać siebie „Co uczyni mnie szczęśliwym?” spróbuj zadać sobie inne pytanie: „Co przyniesie Bogu chwałę?”. Kiedy przestaniemy gonić za własnym szczęściem, a skierujemy naszą uwagę na to, co przyniesie Bogu chwałę, zaczniemy żyć życiem, które naprawdę ma znaczenie. (Leslie Ludy)

W Biblii odnajduję cel, dla którego zostałam stworzona i powołana:

W miłości przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej, ku uwielbieniu chwalebnej łaski swojej, którą nas obdarzył w Umiłowanym. W nim mamy odkupienie przez krew jego, odpuszczenie grzechów, według bogactwa łaski jego, której nam hojnie udzielił w postaci wszelkiej mądrości i roztropności, (…) abyśmy się przyczyniali do uwielbienia chwały jego.(Efezjan 1:4-12)

Bóg chce się uwielbić w moim życiu. To jest cel, dla którego zostałam stworzona i dla którego zostałam powołana. On uwielbia się w moim życiu przez okazywanie swojej łaski: 

– łaski, której doświadczam mogąc się z nim pojednać przez śmierć Chrystusa, stając się Jego dzieckiem, będąc uczniem Chrystusa, oraz wydając owoc trwania w Nim:

Trwajcie we mnie a ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. (…) Przez to uwielbiony będzie Ojciec mój, jeśli obfity owoc wydacie i staniecie się uczniami moimi. (…) Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście szli i owoc wydawali i aby owoc wasz był trwały, by to, o cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, dał wam.(Jan 15:4,8,16)

– łaski, którą Bóg chce objawiać w moim życiu, kiedy tylko całkowicie Mu je oddam, kiedy to On będzie w centrum moich pragnień, planów i marzeń:

Rozkoszuj się Panem, a da ci, czego życzy sobie serce twoje! Powierz Panu drogę swoją, zaufaj Mu, a On wszystko dobrze uczyni. (Ps 37:4-5)

Wracając więc do kwestii poruszonej w komentarzu: 

„Wielokrotnie wydawać by się mogło, że każda z rozważanych decyzji jest pozornie dobra, możemy przez nią uwielbić Boga i trudno o pewność, czy rzeczywiście działamy w myśl Bożego planu dla naszego życia, czy jednak naszych pragnień.” 

Wydaje mi się, że punkt ciężkości został tutaj źle postawiony. Kiedy nasze życie jest skierowane na NAS, na to, co NAM wydaje się dobre i NAM da szczęście, to – choć jest wypełnione miłością do Boga, pobożnością i pragnieniem czynienia Jego woli – już w pewnym sensie jest wbrew Bożemu planowi dla naszego życia. Wiem, że są to mocne słowa. Sama przez wiele lat zmagałam się z tą prawdą i nie raz zmagam. Jednak za każdym razem, kiedy pokonana Bożą miłością, wypełniona nią tak, że z miłości do Chrystusa mówię: „niech tak będzie, bądź wola Twoja i uwielbij się w tym wszystkim”, otwiera się przede mną piękno Bożej rzeczywistości. Jest to, jak kiedyś świetnie podsumowała pewna osoba, „przedziwna, cudowna logika Królestwa Bożego”: kto by chciał życie swoje zachować, utraci je, a kto by utracił życie swoje dla mnie (Chrystusa), odnajdzie je (Mat 16:25). Jezus chodząc po ziemi  mówił o utracie swojego życia dla Niego, o zaparciu się siebie i naśladowaniu Go: Jeśli chce ktoś pójść za mną, niech się zaprze samego siebie, weźmie krzyż swój i naśladuje mnie (Mar 8:34). Dziś nie są to modne słowa, nawet w kręgach chrześcijańskich. Niektórzy wolą je interpretować jako odnoszące się do prześladowanego kościoła - rzeczywistości tak obcej Europie dwudziestego pierwszego wieku. Jednak nic bardziej mylnego. Te słowa mają szczególne znaczenie dzisiaj, gdyż „zaprzeć się samego siebie” oznacza „zapomnieć o sobie samym, stracić z oczu siebie samego i swoje sprawy” – postawę zupełnie sprzeczną ze współczesnymi trendami lansowanymi przez popkulturę… A jednak do tego wzywał Chrystus, by zapomnieć o sobie i naśladować Go, naśladować Go w Jego skoncentrowaniu na uwielbieniu Ojca:

Moim pokarmem jest pełnić wolę tego, który mnie posłał, i dokonać jego dzieła. (Jan 4:34)

Teraz dusza moja jest zatrwożona, i cóż powiem? Ojcze, wybaw mnie teraz od tej godziny? Przecież dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, uwielbij imię swoje!(Jan 12:27-28)

 To jest dla mnie priorytetem, kiedy zastanawiam się, jak się zachować, jaką podjąć decyzję. 

Podsumowując:

1) Uwielbiam Ojca, kiedy Chrystus żyje we mnie. Kiedy tylko z Jego łaski mogę i mam siłę uśmiercać swoją starą naturę, tak by stawać się do Niego podobną. 

Wzrastaj w Chrystusie. Każdego dnia umieraj, aby On był widoczny dla świata

2) Oddaję Bogu chwałę, kiedy całe moje życie traktuję, jako przestrzeń, w której On może się uwielbić. Zamiast więc rozmyślać: „To wydaje się dobre i Bóg będzie się mógł przez to uwielbić”, chcę patrzeć na każdą sytuację z innej perspektywy: „Boże wiem, że nic nie dzieje się w moim życiu bez Twojej woli, jak chcesz się przez tą sytuację uwielbić? Pragnę być Twoim narzędziem, proszę daj mi mądrość, abym mogła w tych okolicznościach i przez nie oddać Ci chwałę”. 

Nawet, gdy mój świat zawali się, pragnę żyć dla Twej chwały

3) Nadal popełniam błędy. Czasami coś przysłoni mi Chrystusa i zamiast prosić Go o łaskę i siłę, by przez moją postawę On był widoczny dla świata, kieruję się innymi priorytetami. Czasami, wydaje mi się, że robiąc to czy tamto, w ten lub inny sposób oddam Bogu chwałę, a później okazuje się, że się myliłam. Jednak, patrzę już na to z innej perspektywy, nie załamuję się lecz czym prędzej udaję się do tronu łaski (Heb 4:14-16) i proszę o pomoc. Błędy i słabości są nieodłączną częścią naszego życia dopóki żyjemy na ziemi. Czasami wynikają z upadków i grzechu, czasami z naszej ludzkiej indolencji. Lecz te błędy są również przestrzenią, w której może objawiać się Boża zbawienna łaska. Nie chcę ich bagatelizować, patrzeć na nie z pobłażliwością, lecz nie pozwolę, aby kłamstwa oskarżeń niszczyły moje życie. Chcę z ufną odwagą przystępować do tronu łaski, aby dostąpić miłosierdzia i znaleźć łaskę, ku pomocy w stosownej porze (Heb 4:16). Aby Chrystus był uwielbiony w moim życiu poprzez okazanie swojej łaski obracającej zło – na które sobie zasłużyłam – w dobro, prostującej ścieżki, które sama – w swojej nieświadomości bądź głupocie – poplątałam. 

Zaufaj Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie! Pamiętaj o Nim na wszystkich swoich drogach, a On prostować będzie twoje ścieżki! (Przyp Sal. 3:5-6)