Z bojaźnią i drżeniem Drukuj Email
Autor: Edward Czajko   
wtorek, 26 lipca 2011 01:00

Uzzjasz (...) czynił on to, co prawe w oczach Pana (...) Szukał on Pana, dopóki żył Zachariasz, który uczył go bojaźni Bożej, a dopóki szukał Pana, Bóg darzył go powo­dzeniem. Bóg wspierał go w walce (...) Jego sława rozeszła się daleko, cudownej bowiem doznawał pomocy (...) Gdy zaś doszedł do potęgi, wzbiło się w pychę jego serce ku własnej jego zgubie i sprzeniewierzył się Panu, Bogu swemu. Wszedł mianowicie do przybytku Pańskiego, aby złożyć ofiarę z ka­dzidła na ołtarzu kadzenia. Za nim poszedł kapłan Azariasz, a z nim osiemdziesięciu kapłanów Pana, ludzi śmiałych, któ­rzy wystąpili przeciwko królowi Uzzjaszowi, mówiąc do nie­go: Nie twoja to rzecz, Uzzjaszu, składać ofiary z kadzidła Panu, rzecz to kapłanów (...) Uzzjasz rozgniewał się (...) I był król Uzzjasz trędowaty aż do swojej śmierci (...) był wyłączony ze świątyni Pańskiej.

2 Kronik 26,4.5.7.15.16.17.18.19.21

Apostoł Paweł, pisząc list do Tymoteusza, swojego młod­szego współpracownika, powiedział, że całe Pismo Święte jest natchnione przez Boga. Miał wówczas na myśli przede wszyst­kim Stary Testament, bo Nowy Testament dopiero powstawał. Na przykład jego list do Tesaloniczan był w ogóle pierwszą, chronologicznie rzecz biorąc, nowotestamentową Księgą.

„Całe Pismo przez Boga jest natchnione", i dlatego to, co czytamy w Starym Testamencie, to nie tylko historia Izraela, ale także natchnione Słowo Boże, które nas dzisiaj chce czegoś nauczyć. Apostoł Paweł mówi dalej, że jest ono „pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowy­wania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany." Taka jest rola, takie jest zadanie natchnionego przez Boga Pisma Świętego.

I dlatego też, w myśl tego apostolskiego Słowa, chciejmy wziąć dla siebie naukę także z tej starotestamentowej historii, mówią­cej o królu judzkim Uzzjaszu.

Pierwszą rzeczą rzucającą nam się w oczy jest fakt, że był to król, który czynił to, co prawe w oczach Pana. Niewielu było takich królów izraelskich i judzkich, którzy by tak jak on, czynili to, co prawe jest w oczach Pana. Panu się podobało, że znalazł się król, który sprawiedliwie postępował i czynił to, co jest prawe w oczach Boga Wszechmogącego. Z życia króla możemy wziąć dla siebie naukę, że mamy czynić to, co prawe. Jeżeli będziemy czynić to, co prawe, wówczas bę­dziemy podobać się Bogu, a Jego upodobanie będzie zawsze na nas spoczywać.

Następnie, autor tej starotestamentowej Księgi mówi, że król Uzzjasz szukał Pana. Wyobrażam sobie, że w każdej chwili swojego życia, każdego dnia szukał na nowo oblicza Pańskiego, szukał społeczności z żywym Bogiem. Bo choć Go znał, choć był królem Jego narodu, to jednak musiał, jak każdy człowiek, ciągle na nowo szukać społeczności z Bogiem. I my także, po­znawszy Pana — jak powiada Słowo Boże — musimy Go coraz bardziej poznawać. Ciągle na nowo szukać Jego oblicza, szukać z Nim społeczności.

Król Uzzjasz był człowiekiem, który szukał Pana. A to przynosiło wielkie błogosławieństwo w jego życiu. Słowo Boże mówi, że dopóki szukał Pana, dopóki szukał z Nim społecz­ności i starał się być Mu posłuszny, czyniąc to, co prawe w oczach Pana, dopóty wiodło mu się dobrze. Czytaliśmy, że „dopóki szukał Pana, Bóg obdarzał go powodzeniem." Bóg obdarzał go swoimi błogosławieństwami, udzielał swojego miło­sierdzia i swoich łask. Tak więc dopóki Uzzjasz szukał Pana, Bóg darzył go powodzeniem.

W tych sprawach obowiązuje odwieczna, niezmienna zasa­da i prawidłowość. Oczywiście nie zawsze w sensie doczesnym i w sensie materialnym. Ale na pewno zawsze i wszędzie w sensie duchowym. A mianowicie, dopóki szukamy oblicza Pań­skiego, dopóki szukamy Pana, dopóty nasze duchowe życie i nasze chodzenie za Panem ma powodzenie. Pan obdarza po­wodzeniem duchowym nasze życie i nasze chodzenie za Panem.

Następnie czytaliśmy, że dopóki szukał Pana, „Bóg wspie­rał go w walce". I dlatego król Uzzjasz odnosił wspaniałe zwy­cięstwa nad wieloma nieprzyjaciółmi, nad wieloma wrogami Izraela: nad Filistyńczykami, nad Arabami, nad Meunitami.

Moglibyśmy tę rzecz ująć duchowo i powiedzieć, że do póki człowiek szuka Pana, dopóty jego duchowe życie jest życiem zwycięskim. Odnosi coraz więcej zwycięstw nad grzechem, nad złem, nad samym sobą, nad swoją starą naturą. Bez szukania Pana, bez szukania społeczności z Nim, bez pomocy Pana, nie jesteśmy w stanie odnosić tych zwy­cięstw. Wtedy, gdy nie szukamy Pana, życie nasze jest pełne klęsk. Pojawia się w nim coraz więcej upadków, coraz więcej klęsk, brak zwycięstwa w duchowym życiu.

Uzzjasz był człowiekiem, który szukał Pana. Póki szukał Pana, Bóg darzył go powodzeniem, wspierał go w walce i po­magał mu odnosić zwycięstwa. Następnie, Bóg ubłogosławił go tym, że sława jego rozeszła się daleko. Wielu ludzi, zapewne inni królowie, słyszeli o potężnym królu judzkim, który tak wspaniale rządził i który odnosił tak wspaniałe zwycięstwa. Jego sława rozeszła się bardzo daleko dlatego, że szukał Pana, szukał z Nim społeczności, szukał Jego oblicza, chciał zawsze żyć i stać przed obliczem Pana.

Czytaliśmy, że król Uzzjasz czynił to, co prawe w oczach Boga i szukał Pana dopóty, dopóki był ktoś, kto go uczył bojaźni Bożej. Nasz tekst mówi: „Dopóki żył Zachariasz, który uczył go bojaźni Bożej". Właśnie to było źródłem wspaniałego życia i panowania króla. Żył w bojaźni Bożej. Gdy człowiek żyje w bojaźni Bożej, wtedy stara się, z Bożą pomocą, czynić to, co prawe, i szukać ciągle na nowo Bożego oblicza. Postępuje tak dlatego, że żyje w bojaźni Bożej. Nie chodzi tu o strach przed Bogiem, ale o zbożną cześć. Polega to na tym, że we-wszystkim i zawsze bierze się pod uwagę Boga, Jego wolę, Jego przykazania. Król Uzzjasz miał w swoim otoczeniu Za­chariasza, który uczył go bojaźni Bożej. Ponieważ Uzzjasz w tej bojaźni chodził i szukał Pana, dlatego miał te błogosławień­stwa, o których przed chwilą słyszeliśmy.

Niech Pan dopomoże nam wszystkim, abyśmy byli ludźmi czyniącymi to, co prawe w oczach Pana, szukającymi oblicza Bożego, szukającymi z Nim społeczności i żyjącymi w bojaźni Bożej. A wtedy również na nas i na naszym duchowym życiu będzie spoczywać Boże upodobanie i błogosławieństwo, Pan będzie nas wspierać i będziemy żyć zwycięskim życiem.

Początek historii króla judzkiego Uzzjasza był pozytywny. Był to król, który czynił to, co prawe w oczach Pana. Szukał Pana i społeczności z żywym Bogiem. Dopóki szukał Pana, Bóg darzył go powodzeniem i wspierał go w walce z nieprzyja­ciółmi. Dlatego Uzzjasz odnosił wielkie zwycięstwa, a jego sła­wa rozeszła się daleko. Ponadto w swoim otoczeniu miał dobrego nauczyciela, proroka Zachariasza, który uczył go bojaźni Bożej, dlatego też Uzzjasza otaczały Boże błogosławieństwa.

Ale później, gdy Uzjasz doszedł do potęgi i przypuszczam także, gdy zabrakło Zachariasza proroka, który uczył go bo­jaźni Bożej, wówczas król pomyślał sobie, że jest bardzo wiel­ki, że jest niezwykle wybitny. Czytaliśmy: „Gdy doszedł do potęgi, wzbiło się w pychę jego serce ku własnej jego zgubie i sprzeniewierzył się Panu Bogu swemu." A więc gdy zobaczył, że jego życie jest darzone przez Boga powodzeniem, że odnosi wspaniałe zwycięstwa, że jest potężny, że jest sławny i wszyscy o nim mówią, wówczas serce jego wzbiło się w pychę. A gdy serce wzbije się w pychę, to zawsze dzieje się tak ku własnej zgubie takiego człowieka. Jest to niezmienna prawidłowość. Zawsze przed upadkiem przychodzi pycha — mówi Salomon w swoich Przypowieściach.

Gdy więc zobaczył to wszystko, czym Pan go obdarzył, wydało mu się to, iż zawdzięcza to sobie samemu. Że jest kimś wybitnym i dlatego ma takie życie pełne powodzenia, dlatego odnosi zwycięstwa, dlatego jest taki sławny. Wszystko przypisał sobie, a zapomniał o tym, czego uczył go Zachariasz, zapomniał o bojaźni Bożej. Serce jego wzbiło się w pychę, i to stało się ku własnej jego zgubie. Wydało mu się, że on jest najważniejszy, że nikogo nie potrzebuje, że nikt nie jest taki wielki, jak on. Dlatego też, jak czytamy, sprzeniewierzył się Panu w ten sposób, że wszedł do Pańskiego przybytku, do świątyni Pańskiej, aby złożyć ofiarę z kadzidła na ołtarzu kadzenia. Pomyślał sobie: „Jestem taki wielki, życie moje jest pełne powodzenia, służba moja jest pełna sukcesów, odnoszę wspaniałe zwycięstwa, jestem taki sławny. Dlaczego mam być gorszy od kapłanów? Czy ja sam nie mogę złożyć ofiary z ka­dzidła na ołtarzu kadzenia, ofiary Panu? Dlaczego nie mogę tego sam uczynić? Po co mi kapłani? Czy tylko oni mają pra­wo to czynić, a ja nie? Przecież jestem królem, Pan darzy mnie powodzeniem, odnoszę wspaniałe zwycięstwa, jestem sławny. Przecież ja też mogę to czynić, sam więc złożę tę ofiarę."

Uzzjasz mógł jeszcze się opamiętać, bo czytaliśmy, że kapłan Azariasz poszedł za nim, a z nim osiemdziesięciu kapła­nów Pana, ludzi śmiałych, którzy mówili do Uzzjasza: „Nie twoja to rzecz, Uzzjaszu, nie bierz się za to, co do ciebie nie należy, opamiętaj się Uzzjaszu." Ale Uzzjasz nie usłuchał na­pomnienia kapłanów Pańskich. Zamiast tego rozgniewał się na kapłanów. Jakże ten człowiek był niepodobny do Dawida, męża wedle Bożego serca. Dawid był człowiekiem, który również szukał Pana, chodził z Panem i Pan również darzył go powodzeniem, odnosił w Izraelu chyba największe zwycięstwa i był także sławny. Ale gdy w jego życiu pojawił się upadek.

Gdy zgrzeszył przeciwko Panu, i gdy przyszedł do niego prorok Natan, mówiąc iż: „ty jesteś tym mężem, który uczynił nie­prawość przed Panem, dokonał obrzydliwości", wówczas Da­wid się nie rozgniewał na proroka Natana, ale wyznał przed nim i przed Bogiem: „Zgrzeszyłem przeciwko Panu." A później, po tym wyznaniu napisał wspaniały, pokutny Psalm, który znajdujemy w Księdze Psalmów pod nr 51. Upamiętał się i Pan jego pokutę, opamiętanie przyjął.

Natomiast król Uzzjasz się nie upamiętał. „Gdy się wzbiło w pychę jego serce", rozgniewał się na kapłanów. A gdy to czynił, gdy nie usłuchał napomnienia, nastąpiła Boża kara, wystąpił trąd na jego czole, wobec kapłanów w świątyni Pań­skiej przy ołtarzach kadzenia.

Ta historia, w sensie duchowym, powtarzała się w chrześ­cijaństwie nie raz i nie dwa. Człowiek wierzący, który pozna Pana, z Jego łaski staje się nowym stworzeniem w Chrystu­sie Jezusie i cieszy się Bożym błogosławieństwem. Pan darzy ,go powodzeniem. Jego duchowe życie jest zwycięskie, staje się sławny. Lecz niestety zdarza się czasami, że jego serce wzbije się w pychę. Wtedy następuje początek jego końca, przychodzi koniec zwycięskiego duchowego życia, koniec jego duchowej kariery.

Znamy takie przykłady ze współczesnego życia. Oto na przykład czyjaś służba zostanie przez Pana tak pobłogosławio­na, że ludzie zaczną się nawracać do Boga w wielkiej liczbie. A jeśli zdarzy się, że zabraknie bojaźni Bożej, wówczas czło­wiek zaczyna to wszystko przypisywać sobie, że on taki dobry, taki wspaniały, taki święty. Ze Pan to czyni nie ze względu na siebie samego, lecz ze względu na niego. I to jest początek duchowej zguby.

Bywa tak, gdy w Kościele Jezusa Chrystusa człowiek wzbije się w pychę i zacznie przypisywać coś samemu sobie, wówczas następuje koniec jego duchowej służby. Zwykle w takich przypadkach diabeł wykorzystuje ten największy grzech, pychę, w ten sposób, że albo człowiek wpadnie w jakąś he­rezję, albo w jakiś inny widoczny grzech. Gdy brak duchowe­go błogosławieństwa i człowiek popadnie w jakąś herezję, wów­czas staje się nieprzydatny dla Kościoła Jezusa Chrystusa. W ten sposób taki człowiek kończą swoją duchową służbę.

Ta historia jest dla nas wszystkich nauką i ostrzeżeniem, abyśmy żyli w bojaźni Bożej i chodzili w pokorze przed na­szym Panem. Abyśmy mogli nieustannie doświadczać Bożego błogosławieństwa. Abyśmy byli wolni od największego grze­chu — pychy.

Pycha jest największym grzechem, jest źródłem innych grzechów. Pycha doprowadziła Uzzjasza do tego, że zapomniał o bojaźni Bożej i sprzeniewierzył się Panu w ten sposób, że wszedł do Pańskiego przybytku, by złożyć ofiarę z kadzidła. Czyniąc to Uzzjasz zbuntował się przeciwko Bogu i zniszczył porządek ustanowiony przez Boga. Tylko kapłani mieli prawo to czynić, tak postanowił Bóg.

Ta zasada odnosi się również do naszych czasów, które w Słowie Bożym nazywane są czasami ostatecznymi. Apostoł Paweł w Liście do Tymoteusza mówi o tym, jakie będą osta­teczne czasy. Mówi nie tylko o świecie, ale powiada, że jeśli czuwać nie będziemy, jeśli nie będziemy chodzić w bojaźni Bożej, wówczas to samo może się pojawić wśród ludu Bożego. „A to wiedz, że w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy (3 r. 2 Listu). Ludzie będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźniercy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożni. Któ­rzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy. Również tych się strzeż. Albowiem z nich wywodzą się ci, którzy wdzierają się do domów." A w 1 Liście Piotra, (4,14) czytamy: „Błogosławieni jesteście, jeśli was znieważają dla imienia Chrystusowego, gdyż duch chwały, duch Boży spoczywa na was. Ale niech nikt z was nie cierpi jako zbójca, albo złodziej, albo złoczyńca, albo jako człowiek, który się wtrąca do cudzych spraw." Stary przekład powiada: „wchodzi w cudzy urząd”.

Właśnie Uzzjasz był człowiekiem, który wtrącał się do cudzych spraw. Ostrzegano go: „Nie twoja to rzecz, Uzzjaszu, składać ofiary z kadzidła". Mimo to wtrącił się do cudzych spraw. A to Bogu się nie podobało.

W Liście do Galacjan apostoł Paweł wymienia uczynki ciała, które są udziałem tych, którzy nie chodzą w Duchu Świętym. Wśród tych uczynków ciała spotykamy odszczepieństwo. Jeśli ktoś rozsadza Kościół Boży, rozbija Zbór Pański, wówczas jest to odszczepieństwo. Jest to jawny uczynek ciała. Taki człowiek sieje ciału. A kto sieje ciału, żąć będzie skaże­nie — mówi Słowo Boże.

Dlatego więc, starajmy się chodzić zawsze w bojaźni Bożej w pokorze. Odnosi się to do nas wszystkich, do mnie także. Szczególnie odnosi się to do nas, którzy w ostatnim okresie przeżyliśmy jakieś wspaniałe Boże błogosławieństwa, a nie nauczyliśmy się jeszcze chodzić w Bożej bojaźni, w pokorze. Pamiętajmy, że Pan powiedział, iż chwały Swojej nie da in­nemu. We wszystkim, co czynimy, czym jesteśmy, jakąkolwiek jest nasza służba, pamiętajmy, że cała chwała ma być oddana Bogu. Nie zapominajmy nigdy, że pomimo odebrania wspa­niałych Bożych błogosławieństw, mimo że jesteśmy nowym .stworzeniem w Chrystusie Jezusie przed wielkim i świętym Bogiem jesteśmy tylko prochem. Nigdy o tym nie zapominajmy.

Uzzjasz zapomniał o tym, kim jest przed Bogiem. A gdy go upomniano, nie upamiętał się. Rozgniewał się na kapłanów i dlatego został trędowaty. A gdy stał się trędowaty, wypchnęli go ze świątyni, zresztą sam spiesznie wyszedł, gdyż Pan go nawiedził. Ten, który mógłby służyć Panu, gdyby chodził w bojaźni, został przez kapłanów, którzy mu podlegali, wy­pchnięty ze świątyni. Właściwie sam z niej wyszedł, bo już nie miał co w świątyni robić. Nie miał co tam robić, bo był nie­czysty, bo spotkała go kara za jego pychę i za czyn powodo­wany pychą. Aż do swojej śmierci był trędowaty i wyłączony ze świątyni Pańskiej.

Jakże tragiczny był koniec człowieka, który miał bardzo dobry początek swojego życia i swoich rządów. A wszystko zaczęło się od tego, że gdy zobaczył swoje powodzenie, swoje zwycięstwa i swoją sławę, wówczas zapomniał o konieczności chodzenia w bojaźni przed obliczem świętego Boga. A gdy o tej bojaźni zapomniał, jego serce wzbiło się w pychę, a to się stało ku jego własnej zgubie.

Niech ta historia starotestamentowa będzie dzisiaj dla nas duchową lekcją. Chodźmy w pokorze przed naszym Bogiem. Dbajmy o jedność Chrystusowego Ciała. Bądźmy zawsze blisko Boga.

Bądźmy zawsze otwarci na Jego Słowo, i prośmy Pana, by uczył nas zawsze pokutować, uczył nas opamiętać się.

Taką umiejętność opamiętania się, umiejętność pokuty miał Dawid. To był człowiek według Bożego serca, ale, jak każdy człowiek, również miał w swoim życiu plamy. Ale dla­czego się Bogu podobał? Dlatego, że umiał się opamiętać, umiał pokutować. Tej umiejętności nie miał Uzzjasz. Dlatego został wyłączony ze świątyni Pańskiej, i odtąd już ani jego życie, ani jego służba nie były przydatne ani Bogu, ani Bożemu ludowi.

Niech ta historia starotestamentowa będzie nauką dla nas dzisiaj. Pamiętajmy o tym, jak wspaniały był początek naszego życia, początek naszej służby. Dążmy do tego aby zakoń­czenie naszego życia i naszej służby było tak samo wspaniałe. Aby, gdy skończy się nasza służba, ludzie, następne pokolenia, patrząc na koniec naszej wiary mogli nas naśladować. Uzzjasz nie pozostawił dobrego wzoru, był raczej negatywnym przy­kładem, czym się kończy życie człowieka, który opuścił bojaźń Bożą.

Prośmy Pana, by każdemu z nas pozwolił chodzić w bojaźni przed Jego świętym obliczem.