Wracamy do domu Drukuj
Autor: Henryk Hukisz   
niedziela, 21 stycznia 2018 00:00
Jakiś czas temu mój przyjaciel miał wypadek samochodowy. Auto było do kasacji, kierowca wyszedł z niego żywy, chociaż musiał spędzić sporo czasu w szpitalu. Teraz okazało się, że wylew powstały w tym zdarzeniu dał znać o sobie. Znów szpital, śpiączka, modlitwy kościoła i wielu przyjaciół. Oczekiwanie na Bożą wolę. "Panie, uczyń cud" – wołało wielu przyjaciół.
Nagle cichy sygnał w smartfonie, jest sms. Szybko włączam i … Pan zdecydował zabrać swego wiernego sługę do DOMU. Ulga dla niego, dla rodziny i najbliższych przyjaciół, refleksja – dlaczego już teraz.
Ktoś z bliskich przyjaciół umieszcza na FB krótką eulogię – piosenkę Chrisa Tomlina „Home”. Szybko szukam na YT – jest video klip i wersja ze słowami. Wklepuję w Google i znajduję słowa, już po polsku.
Treść piosenki robi na mnie ogromne wrażenie, bo wiem jak bliska sercu jest nadzieja, jaką mamy w Chrystusie. Nadzieja lepszego życia, wolnego od grzechu, choroby, łez i problemów. Tak będzie w niebie, tak będzie już do końca, przez całą wieczność. Mając tę nadzieję, chce się śpiewać „Oh, chcę już iść do domu”.
Chris Tomlin śpiewa:
„Ten świat nie jest taki, jaki miał być.
Cały ten ból, całe to cierpienie...
Ale jest lepsze miejsce.
Czekające na mnie.
W Niebie.

Każda łza, będzie otarta.
Każdy żal i grzech, wymazany,
Będziemy tańczyć na morzach wspaniałej łaski.
W Niebie.
W Niebie.

Wracam do domu.
Gdzie ulice są ze złota.
Każdy łańcuch jest złamany,
Oh, Chcę już iść
Oh, Chcę już iść
Do domu.
Gdzie, każdy lęk zniknie,
Do Twoich otwartych ramion,
Do których należę.
Do domu.

Żeby złożyć każdy ciężar, całą przeszłość.
I biegnę do Jezusa, bez oglądania się.
Niech będą dzięki Bogu Wszechmogącemu, W końcu będę wolny/a!
W Niebie.
W Niebie.

Wracam do domu….

Oślepione oczy,
W końcu przejrzą,
Martwi powstaną
Na brzegach wieczności.
Zabrzmi trąbka
Anioły zaśpiewają
Alleluja. Alleluja.”


Pan Jezus, Pan życia i śmierci powiedział: „Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. A kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki” (Jan 11:24,25).
Słowa te nasz Pan wypowiedział w sytuacji, gdy śmierć dosięgnęła już Łazarza, człowieka, którego Jezus miłował. Chociaż dla ludzi był to już przypadek pozbawiony jakiejkolwiek nadziei, lecz nie dla Chrystusa. Dlatego Jezus powiedział do zmartwionej Marty „ Zmartwychwstanie brat twój” (Jan 11:23).  Zgodziła się z tym wiedząc, że kiedyś nastąpi z martwych powstanie wszystkich pogrążonych w śnie śmierci. Starodawny prorok Daniel przypominał już kiedyś Izraelitom tę odwieczną nadzieję, że „wielu z tych, którzy śpią w prochu ziemi, obudzą się, jedni do żywota wiecznego, a drudzy na hańbę i wieczne potępienie” (Dan. 12:2). Lecz wówczas nikt nie miał zapewnienia, że po śmierci znajdzie się po stronie życia wiecznego. Nawet, zanim apostoł Paweł napisał, że „zapłatą za grzech jest śmierć” (Rzym. 6:23), każdy z żyjących na ziemi wiedział, że skutkiem grzechu jest śmierć. Lecz co potem?
Dopiero po śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, gdy On „jedną ofiarą uczynił na zawsze doskonałymi tych, którzy są uświęceni” (Hebr. 10:14), już możemy mieć nadzieję życia wiecznego, otwartą drogę do domu naszego Ojca. Musimy tylko w to uwierzyć.
Mój przyjaciel miał w swoim życiu taki dzień, gdy uwierzył w Pana Jezusa i przyjął Go do swego serca. Dlatego dziś jest już w Domu, tam, gdzie nie ma łez, bólu i cierpienia.
Pan Jezus, po zapewnieniu, że On jest naszym zmartwychwstaniem, zapytał Martę: „Czy wierzysz w to?” (Jan 11:26).
A ty?