Uwaga! nadchodzi! Drukuj Email
Autor: Zdzisław Józefowicz   
piątek, 24 kwietnia 2020 00:00

„Zapewniam was, dopóki niebo i ziemia będą istnieć, ani jedna jota, ani jedna kreska w Prawie nie przeminie, aż wszystko się wypełni” Mt 5.18.

Wydarzenia o charakterze światowym, ich gwałtowność, wypuszczają z uśpionego worka skrywającego różnego rodzaju proroctwa, wizje, przepowiednie, lawinę spekulacji na temat zakończenia dziejów ludzkości na ziemi. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ponieważ oczekujemy zgodnie z zapowiedziami Biblii, realizacji jej proroctw odnośnie powtórnego przyjścia Jezusa, gdyby nie fakt nadużyć, jakich dokonują ludzie zajmujący się sprawami eschatologicznymi czy też pseudo eschatologicznymi.
Tego typu spekulacje stały się sprężyną nakręcającą dochody wydawcom literatury o tytułach zachęcających do jej przeczytania, gdy zbliżał się rok 2000 i po atakach na World Trade Center w 2001 roku. Reklamy wydawnictw polecają dziesiątki tytułów tematyce eschatologicznej: „Ostatnie ostrzeżenie”, „Nadchodzi ostatni dyktator świata”, „Globalna okupacja”, „Nowy Światowy ład”. Należy do tego dodać jeszcze pozycję jak „Kod biblijny”, która zyskała sobie zagorzałych zwolenników.
Dlaczego sięgam do tej tematyki i proponuję chwilę zastanowienia się nad tym, co wokół tej sprawy się dzieje?

Ludzie żyją pod presją tego, co może się zdarzyć, czego tak naprawdę nie mogą przewidzieć. Nawet wśród ludzi wierzących daje się odczuć napięcie.
Chrześcijanie u schyłku dziewiętnastego wieku pochłonięci byli oczekiwaniem nadchodzącego wieku dwudziestego. Nadejście tego wieku łączono mocno z powtórnym przyjściem Chrystusa. Chrześcijanie modlili się o nową moc, potrzebną do ewangelizacji całego świata w stuleciu przed 2000 rokiem. Koniec dwudziestego wieku ponownie rozbudzał oczekiwania chrześcijan w oczekiwaniu rzeczy nadzwyczajnych.
Wydaje się, że chrześcijanie bombardowani przeróżnymi informacjami w prasie, telewizji, oczekują odpowiedzi od kaznodziei interpretacji biblijnych zapowiedzi związanych z powtórnym przyjściem Chrystusa.
Szukając uspokojenia nastrojów, rozbudzonych oczekiwań, musimy czynić to bardzo ostrożnie, gdyż przejście od Słowa Bożego do wróżbiarstwa jest bardzo łatwe. Chęć poznania przyszłości pcha ludzi w różne dziedziny życia, których praktykowanie zostało przez Boga zabronione, a mimo to ludzie chcą wiedzieć (Pwt 18.10-14). Biblia staje się materiałem do prowadzenia różnych spekulacji, obliczeń i ogłaszania wyroków.
Równocześnie nie możemy ignorować, spłycać, gotowości chrześcijan na zmierzenie się z faktem zdążania dziejów człowieka do punktu kulminacyjnego, jakim jest przejście w realną społeczność z Bogiem poza wymiarem ziemskim.
Słowo Boże przypomina nam, że życie na tej ziemi zmierza do swego zakończenia. Nie chodzi tu o datę, ale o fakt, że Bóg w określonym dniu zamknie historię tej ziemi. Jako kaznodzieje mamy możliwość podgrzewania takich nastrojów, które nazywam fobią XXXX roku, albo możemy podążyć przez Biblię, zwracając uwagę na rzeczy pierwszej wagi, a nie drugorzędne.
W tytułach wielu książek pobrzmiewa katastroficzny ton nadchodzących zdarzeń, prezentowane są scenariusze, pojawiające się osoby w sposób niepodlegający dyskusji, jakby z Biblii można było przeczytać program telewizyjny rozpisany na godziny i minuty. Jest to pierwszy niepokojący mnie sygnał, któremu nie powinniśmy ulec, a równocześnie chronić ludzi w zborach przed zachłystywaniem się przedstawianymi interpretacjami.

Biblia, gdy mówi o nadchodzących dniach, mówi zawsze ciepło, z perspektywą spotkania Tego, który nas kocha, akcentując równocześnie, że jej słowa się wypełnią. Powinniśmy w sposób zdecydowany odsyłać ludzi do Biblii, a nie książek, które jedynie mogą być traktowane jak kryminały Agaty Christie.
Mimo dramatycznego tonu niektórych jestem dziwnie spokojny, że i tak świat nie wymknie się spod Bożej kontroli. Jeśli nadejdzie Boży sąd i gdzieś otrze się o nas, to nie jest on dramatem dla tych, którzy swoje życie powierzyli Bogu, bo tylko mogą znaleźć się przy Tym, którego tęsknie oczekiwali. Mówmy ciepło i z zachętą o tym, czego tak tęsknie oczekujemy, w kontekście chwały nadchodzącego Pana, który od nas oczekuje świętego i stabilnego życia.
Nie wszyscy wierzący w jednakowym stopniu będą w stanie przejść przez dramatyzowanie, które będzie narastać. Nie wszyscy są na jednakowym poziomie duchowym i czeka nas wzmożona duszpasterska opieka.
Biorąc pod uwagę nastroje, o których mówię, tak bardzo wyraźnie zadźwięczał w moich uszach werset mówiący: „…ani jedna jota, ani jedna kreska w Prawie nie przeminie…”.
Nie możemy ignorować zapowiedzi biblijnych dotyczących przyszłości, ale nie musimy dramatyzować, ona rozgrywa się na innej płaszczyźnie. Jesteśmy powołani, by zachęcać do świętości życia. Podgrzewanie i stwarzanie sztucznej atmosfery zagrożenia byłoby fałszowaniem rzeczywistości i nie jest najlepszą metodą na pokutę.
Czytam Boże Słowo, modlę się i pytam Pana, co chcesz powiedzieć. Wsłuchuję się w to, czego możemy dowiedzieć się z wiadomości. Grzech świata przerósł grzech Sodomy i Gomory. Bóg upomni się o świętość swego imienia i tak jak w cytowanym wersecie nie pozwoli, aby Jego Słowo nie się wypełniło.
„Zapewniam was, dopóki niebo i ziemia będą istnieć, ani jedna jota, ani jedna kreska w Prawie nie przeminie, aż wszystko się wypełni”.
Panoszące się zło wymyka się spod kontroli, nie robi już wrażenia na ludziach. Obojętniejemy, przecież nie pierwszy i nie ostatni raz jesteśmy świadkami tego, co powinno przerażać, zastanawiać.
Wierzę, że jest przed nami czas powiewu „ożywczego tchnienia” i powoływania kaznodziei, którzy będą jak Jan Chrzciciel, jak Eliasz napiętnować grzech bez owijania go w bawełnę. Bóg rzekł do Ezechiela 37.4-5:
„Prorokuj nad tymi kośćmi i powiedz im: Wyschnięte kości, słuchajcie słowa Pana. Tak mówi Pan Bóg tym kościom: Ja wprowadzę w was ducha i ożyjecie”.

Jeśli nie zacznie się uświęcenie od zboru, kościoła, to zacznie się ono od ulicy.

Nie powinniśmy zwracać uwagi wyłącznie na drugorzędne symptomy powtórnego przyjścia Chrystusa, ale na duchowy stan Kościoła. Na gotowość spotkania swego Pana przez Kościół. Ciągle jest aktualne wezwanie:
„…przygotuj się na spotkanie swojego Boga, Izraelu” (Am 4.12).
Słyszę o Łasce, miłości, kochającym Ojcu, tylko zapomniano, że celem poza nawróceniem jest nasz dom w niebie. Kto dziś mówi o powtórnym przyjściu Chrystusa? W eschatologicznym zwiastowaniu jest bardzo ważny element zaskoczenia.
Znamy Biblijną relację o Noem, kiedy spokojnie przygotowuje się do potopu w czasie pięknej pogody. Mogło to wydawać się nierozsądne, ale on bardzo konsekwentnie się przygotowywał. Kiedy potop nadszedł, był gotowy.
Mówienie o powtórnym przyjściu Chrystusa jest dla nas ostrzeżeniem, aby nigdy nie dać się tak pochłonąć czasowi, nigdy nie pozwolić świeckim sprawom, chociażby bardzo ważnym, by odwrócić naszą uwagę od najważniejszego. Nie sądzę by wszyscy jednakowo i zawsze słyszeli Boży głos, ale będą ludzie, których Bóg użyje, by Jego poselstwo przekazali. Wierzę, że mamy czas porządkowania, korygowania, chodzenia w wierze, wypełniania się Słowa Bożego. Nie wierzę w skrócony kurs duchowego wzrostu i pędzących na przełaj do duchowego wzrostu.

Do prawdziwego życia chrześcijańskiego nie dochodzi się skrótami.

A.H. Strong ilustruje to tak:
„Jeśli Bóg chce mieć dąb, przeznacza na to sto lat, jeśli dynię, wystarczy pól roku”.
Oczekuję z radością, że każde Słowo spełni się:
„Zapewniam was, dopóki niebo i ziemia będą istnieć, ani jedna jota, ani jedna kreska w Prawie nie przeminie, aż wszystko się wypełni”.
Nie dajmy się zbałamucić błyskotliwym teoryjkom duchowym. Boże Słowo będzie się wypełniać skutecznie. Droga meteoru jest krótka. Świeci pełnym blaskiem, ale szybko gaśnie. Gwiazda, może ma słabszy blask, ale na jej pewnym świetle tak często polegają żeglarze. Meteory wygasną, a my musimy dotrzeć do wieczności, ugruntowani, utwierdzeni, z ustabilizowanym życiem.
Jezus powiedział odnośnie do czasów ostatecznych, tego decydującego dnia, że:
„Nikt jednak nie wie, kiedy nadejdzie ten dzień i godzina, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko sam Ojciec” (Mt 24.36).
Ufając Jezusowi, przyjęliśmy to do wiadomości i z tym się zgadzamy. Nikt nie może i nie ma prawa ustalania daty na podstawie żadnej przesłanki. Jezus mówił o wielu symptomach poprzedzających nadejście tego szczególnego dnia. Bóg dał Synowi polecenie poinformowania nas, to poselstwo jest błogosławieństwem, a nie przekleństwem.
Nie można być właściwie chrześcijaninem ewangelicznie wierzącym, nie oczekując Jezusa.
Dziś ludzie są gotowi stracić wielkie pieniądze, by dowiedzieć się, jaka jest przed nimi przyszłość, uciekając się do przeróżnych praktyk okultystycznych. Bóg jednak dopilnował, by cała nasza ludzka ciekawość nie została zaspokojona. Nie musimy wiedzieć wszystkiego. On podjął decyzję co mamy wiedzieć i co jest konieczne do zachowania zbawienia. Sprawy dotyczące wieczności, których ani zrozumieć, ani pojąć w tym ciele nie bylibyśmy w stanie, a tylko je wypaczyć, Bóg położył pieczęć.
Minie czas odroczenia, czas lżenia Świętego Imienia Boga, czas cierpień ludzi wierzących, czas Łaski i zacznie się sąd. Wielu ludziom wydaje się to słowo chrześcijańskim sloganem, ale nadejdzie dzień, gdy Bóg powie — dosyć. Nadejdzie czas, że każda służba wielka i mała, ta błyszcząca na świeczniku i ta pełniona w komorze, wykonywana w blasku jupiterów i gdzieś na krańcu świata w dżungli otrzyma swoją zapłatę.
Bóg postępuje z nami uczciwie, daje rzetelny obraz swojej miłości. Nie daje fałszywej reklamy, która mówi tylko o najlepszym, jedynym i niepowtarzalnym, ale mówi też, że jest druga strona medalu.
Jednym z symptomów tego czasu Biblia powiada, będzie tendencja do poszukiwania rzeczy niezwykłych, cudownych, niewytłumaczalnych. Ludzie skierują się do wróżbiarstwa, parapsychologii, spirytyzmu, fałszywych proroków i nauk „łechcących ucho”.
„Nadejdzie bowiem czas, gdy zdrowej nauki nie będą znosić, ale według własnych pożądań będą sami sobie dobierać nauczycieli, którzy wyjdą naprzeciw ich oczekiwaniom. I odwrócą się od słuchania prawdy, a zwrócą się do baśni” (2Tm 4.3-4).
Musimy mieć świadomość, że diabeł pośle swoją imitację, bo gdzie jest oryginał, tam też jest falsyfikat. Wystarczy uważnie czytać gazety, wsłuchiwać się w wiadomości, by zobaczyć co się w tej dziedzinie dzieje.
Chciałbym zainspirować do pilnego śledzenia z Biblią w ręku tego, jak Bóg przemawia współcześnie. Ludzie owszem wyczytują z Biblii wiele informacji i nierozsądnie je interpretują. Oczywiście widzimy, że wszystko zmierza w kierunku realizacji Słowa z księgi Objawienia. Pytanie raczej skierujmy do siebie, gdzie jest nasze serce, jaki jest nasz stan duchowy?
Nie jestem prorokiem, ale kaznodzieją, lecz przewiduję, że zaczyna się czas oczyszczania Domu Bożego. Nadchodzi czas, kiedy święci będą się jeszcze bardziej uświęcać, a grzeszni jeszcze bardziej grzeszyć. Pan będzie wypławiać swoje duchowe złoto.
Kto nie zdobędzie oliwy do swojej lampy, zostanie na zewnątrz. Nie można jej kupić, ona spływa w przeżyciu z Bogiem.
Każdy dzień, każda godzina, minuta i sekunda przybliża nas do tego bardzo ważnego wydarzenia dla Kościoła, jakim jest powtórne przyjście Chrystusa. Jeżeli to wydarzenie dla ludzi Nowego Testamentu 2000 lat temu było bliskie, to jak bliskie jest ono teraz? Właśnie owe 2000 lat, ten czas zamknięty w cyfry stanowi o problemie dzisiejszego Kościoła. Czy Boże życie dla przeciętnego chrześcijanina jest sprawą serio?
Wzburzone fale wskazują na to, że brzeg nie może być zbytnio oddalony. Słowo Boże mówi: „czas jest bliski”. Niezależnie jak długi czy krótki będzie to czas oczekiwania, otrzymujemy zachętę, by w oczekiwaniu nie stracić żarliwości, płomienności duchowej i chęci do służby.
Ap. Paweł pisze: „w gorliwości nie ustawając, płomienni duchem, Panu służcie” (Rz 12.11).
Duch Święty kumuluje moc jak wielka fala oceaniczna, by sięgnąć krańców świata i dotrzeć do brzegu.

Jeśli nie zrewidujemy naszej gorliwości, naszego oddania dla Boga, naszych uczuć nie dotknie Bóg, zrobi to diabeł.

Dlatego, gdy Jezus powróci, nie będzie lepszego zajęcia dla nas, przy którym powinien nas zastać jak wykonywanie naszych obowiązków.
Nie kieruję słowa, by dramatyzować i straszyć, ale czynię to, by zachęcić nas do świętości życia w Bogu. Są powody, dla których nie zawsze mamy ochotę śpiewać, modlić się i podskakiwać, ale Jezus do Piotra powiedział: „wyjedź dalej od brzegu, miej dystans do tego, co zdarzyło się tej nocy”, gdy czytamy o nieudanym połowie.
Daniel z przyjaciółmi znalazł się w niewoli babilońskiej i z przerażeniem stwierdził, jeśli nie będziemy podsycać naszego płomienia miłości do Boga niedługo my i nasz naród będziemy tacy jak Chaldejczycy. Podjął decyzję, będę dla Boga gorliwy. W oczach króla i jego sług może był to fanatyzm. Gorliwość i oddanie sprawiły, że król uznał Boga:
„Wtedy Nebukadnessar powiedział: Niech będzie błogosławiony Bóg Szadraka, Meszaka i Abed-Nego, który posłał swojego anioła i uratował swoje sługi. W Nim położyli swoją ufność i nie usłuchali królewskiego dekretu, woleli bowiem wydać swoje ciała, niż służyć i oddawać pokłon innemu bogu, oprócz swojego Boga” (Dn 3.28).
To jego sfrustrowani ziomkowie zawiesili instrumenty zapominając, by śpiewać pieśń chwały dla Boga. Babilończycy chcieli usłyszeć pieśń o Bogu, który rozdzielił morze, o Bogu prowadzącym przez pustynię, karmiącym Eliasza, o Bogu cudów Elizeusza. Oni już wiedzieli, że w tym Bogu coś jest niezwykłego (Ps.137,1-6).
Babilończycy widzieli ludzi, którzy musieli stawiać czoła codziennym problemom, a jednak stać ich było na trzymanie się wiary w Boga. Dowiedzieli się, że można ufać Bogu, nawet gdy straci się tak wiele, łącznie z najcenniejszą wolnością.
Stać nas na taką gorliwość w każdych okolicznościach. Mamy zachętę ufać naszemu Bogu, który gdy rozpoczął sprawę z nami to i ją wykona do końca, bądźmy tylko ufni Jemu. Nie wydarzenia i znaki czasu są najważniejsze, ale nasze trwanie w Bogu, nasze zaufanie, gorliwość, zapał, służba.
Wkładajmy tyle energii i zapału w życie duchowe ile wkładamy w doczesne, a Bóg będzie wierny swym obietnicom i doprowadzi nas do domu wiecznego, a nie na śmietnik świata.

(Kazanie wygłoszone w 1999r., ale skorygowane nieco na dziś).