Utrudzeni wiosłowaniem Drukuj Email
Autor: Piotr Karel   
wtorek, 12 lipca 2011 00:00

I zaraz kazał uczniom swoim wsiąść do łodzi i wyprzedzić go na drugą stronę w kierunku Betsaidy, podczas gdy On sam odprawiał lud. A gdy ich odprawił, odszedł na górę, aby się modlić.A gdy nastał wieczór, łódź była na pełnym morzu, a On sam był na lądzie. A ujrzawszy, że są utrudzeni wiosłowaniem, bo mieli wiatr przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po morzu, i chciał ich wyminąć. Ale oni, ujrzawszy go, chodzącego po morzu, mniemali, że to zjawa, i krzyknęli, bo wszyscy go widzieli i przelękli się. A On zaraz przemówił do nich tymi słowy: Ufajcie, Jam jest, nie bójcie się. I wszedł do nich do łodzi, i wiatr ustał; a oni byli wstrząśnięci do głębi. Nie rozumieli bowiem cudu z chlebami, gdyż serce ich było nieczułe. (Mar. 6:45-52)

Bywają chwile, a nawet całe dnie, tygodnie, czy miesiące, gdy jesteśmy zupełnie wyczerpani, zmęczeni. Nawał pracy, codziennych obowiązków, odpowiedzialności, zupełnie wyczerpują nasze siły nie tylko fizyczne, ale także i duchowe.

Jesteśmy utrudzeni ponad miarę, ponad siły, tak, że nawet odpoczynek nocny nie jest w stanie przywrócić świeżości, nowej energii, czy zapału do wezwań jakie stawia nam codzienne życie.Wydaje nam się, że kiedy skończymy jakąś trudną pracę, kiedy przejdzie już ten trudny okres, będziemy mieli więcej czasu, więcej swobody, i może wtedy będzie lżej, wtedy będzie łatwiej…

Nic bardziej mylącego.. nasze marzenia nie spełniają się. Wprost przeciwnie! Ciągle wyrastają nowe obowiązki, nowe terminy, nowe wyzwania, …i znowu pogoń i walka z czasem, znowu stres, znowu rozpędzona maszyna goni od jednego zajęcia do drugiego bez wytchnienia, bez ustanku. Ciągła gonitwa, ciągły pośpiech, ciągłe obciążenie umysłu myślą o czekającym ogromem pracy do wykonania.

Z przeczytanej historii chciałbym zwrócić nasza uwagę na jedno określenie, jedno wyrażenie, które może być odbiciem stanu fizycznego, psychicznego i emocjonalnego uczni Jezusa.

W wierszu 48 czytamy o uczniach Jezusa że byli: utrudzeni wiosłowaniem!

 Z cała pewnością, gdy zagłębiamy się w tekst Bożego Słowa bardzo łatwo nam określić przyczyny owego utrudzenia.

1. poprzedniego dnia byli zajęci w podróży z Jezusem, na pustynne miejsce ( Mt. 14, 13) . Szukali tam odpoczynku i chwili wytchnienia, ale lud z całych okolic podążał za nimi, zbiegł się do Jezusa, i o odpoczynku nie było mowy.

2. Byli więc otoczeni ludźmi i słuchali nauczającego Jezusa. .. Wbrew pozorom nawet długie siedzenie i słuchanie wykładów męczy człowieka

3. Już pod wieczór apostołowie otrzymali od Jezusa następne duże zadanie nakarmieni a 5000 tys. mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci. Czy jest ktoś w stanie wyobrazić sobie ich zmęczenie tą pracą? Nie dojść, że uwijali się przy dzieleniu chleba i ryby dla takiego wielkiej armii ludzi , potem jeszcze musieli pozbierać do koszy resztki pozostałego jedzenia.

 

Bezwzględnie był to ciężki, pracowity i wyczerpujący dzień. Bez wątpienia należał im się słodki sen, długi nocny wypoczynek!

Ale tej nocy stało się coś nieprzewidzianego i niezwykłego. Gdy tylko wsiedli do łodzi, by bezpiecznie przeprawić się na druga stronę jeziora galilejskiego zamiast słodkiego snu przyszło im walczyć ze sztormem, przeciwnymi wiatrami, tak że byli utrudzeni wiosłowaniem!

Pomyślmy o tym! Po ciężkim pracowitym dniu, nastąpiła ciężka noc, a w dodatku zostali sami. Nie było z nimi Jezusa. Jak mogli się w tym momencie czuć uczniowie Jezusa?

Czy nie mieli wszystkiego dosyć? Czy nie czuli się utrudzeni i utrapieni? Czy nie mogli czuć się zrezygnowani?

Ta sytuacja może przypominać i nasze życie. Ciągła pogoń za czasem, ciągle napięte terminy, ciągle ogrom pracy, zmęczenie,.. to wszystko wywołuje frustracje, zniechęcenie. Nasza łódź życia szarpana wichrami , burzami, spienionymi wodami, powoduje że jesteśmy – jak uczniowie- utrudzeni wiosłowaniem!

Gdy ktoś proponuje nam choćby jakieś zwykłe spotkanie… nie mówiąc już o tym, że ktoś prosi nas o wykonanie jakieś dodatkowej pracy.. jakże szybko mówimy: „człowieku nie mam czasu, jestem zbyt zajęty, zbyt obciążony innymi obowiązkami.. poszukaj sobie kogoś innego.”

W Biblii mamy dość ciekawy tekst- werset na temat życia człowieka. Często ten tekst czytamy na pogrzebach, a szkoda, bo powinniśmy czytać go i przypominać go sobie wtedy, gdy jesteśmy w pełni życia i w pełni sił. Jest to tekst z Psalmu 90, 10:

Życie nasze trwa lat siedemdziesiąt,

A gdy sił stanie, lat osiemdziesiąt;

A to, co się chlubą wydaje, to tylko trud i znój,

Gdyż chyżo mijają, a my odlatujemy”.

 Życie nasze okazuje się nie tylko krótkie, ale jest trudem i znojem!

 W zasadzie jeśli chodzi o aktywną pracę, to z tych 70 lat mamy okres beztroskiego dzieciństwa, szkoły, nauki. Mamy też okres naszej zasłużonej jesieni życia, emerytury, czas, gdy nie wymagają od nas już tak aktywnej pracy jak wcześniej. Nasza więc pełna aktywność zawodowa to okres około 30-40 lat.

Jak ten okres wykorzystujemy?

Można wykorzystywać go dla pomnażania dóbr ziemskich, zaspakajania swoich ambicji zawodowych, próby realizowania swoich marzeń itp. Mamy jednak świadomość, że nic na świat nie przynieśliśmy i nic nie będziemy mogli z sobą zabrać.

Ale moje pytanie brzmi: jak te lata wykorzystujemy do pomnażania skarbów w niebie? Jak ten okres wykorzystujemy do pracy, która ma jedynie nieprzemijająca wartość wiecznąw Królestwie Bożym? Jeśli życie nasze jest trudem i znojem, to pytanie brzmi: dla kogo się trudzimy? Dla kogo warto się trudzić? Dla kogo warto być znużonym, utrudzonym? Dla kogo warto cierpieć utrapienie?

To, co idzie za nami w wieczność to nasze uczynki dokonane w imię Boże. Dokonane z myślą o Jezusie, z myślą o Królestwie Bożym. Jezus obiecuje że nawet kubek zimnej wody podany w Jego imię nie utraci swojej nagrody. Biblia powiada:

„Błogosławieni są odtąd umarli, którzy w Panu umierają. Zaprawdę, mówi duch, odpoczną po pracach swoich; uczynki ich bowiem idą za nimi” ( Obj. 14, 13)

 Praca kościoła Jezusa Chrystusa opiera się właśnie na tych, dobrowolnych pracach, dobrych uczynkach jakie wykonujemy dla Boga i bliźniego. Wszystkie członki tego Bożego ciała (kościoła) mają swoją pracę do wykonania. I kościół, ciało Jezusa Chrystusa, ma się na tyle dobrze, na ile dobrze i z ochotą wykonują swój odcinek pracy poszczególne jego członki.

Czy jest łatwo? Czy praca dla Boga nie wywołuje zmęczenia, utrudzenia, wręcz cierpienia? Czy nie przychodzi zniechęcenie, chęć rezygnacji, myśl o porzuceniu służby, myśl o przerzuceniu obowiązków na innych członków Zboru?

Kiedy Jezus patrzył na lud izraelski jest powiedziane, że „użalił się nad nim ( rozrzewnił się), gdyż był utrudzony i opuszczony jak owce, które nie mają pasterza” ( Mt. 9, 36)

 Czy pamiętamy co wtedy Jezus powiedział swoim uczniom ?

„Żniwo wprawdzie wielki, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, aby wyprawił robotników na żniwo swoje” ( w. 37-38)

 Żniwo wielkie , a pracowników mało.

Zazwyczaj jest tak, że dzisiejsze kościoły proszą o przebudzenie, proszą o żniwo, ale nie w tym powinniśmy odczuwać największy brak. Nie o to powinniśmy prosić Pana żniwa. Jezus powiada proście o pracowników, o robotników, by zostali wyprawieni ( wypchnięci) na żniwo Pana.

Największą potrzebą dzisiejszego kościoła nie są nowe programy ewangelizacyjne, nawet nie szkolenia, wykłady, konferencje , nie jest nią potrzeba wznoszenia wielkich budowli, nie jest zakup nowoczesnego sprzętu środków przekazu, czy wiele innych rzeczy, ale największa potrzebą dzisiejszego kościoła są ludzie gotowi do pracy. Największą potrzebą kościoła jesteśmy my: ty i ja. Nasze umysły, nasze ręce, nasze nogi, nasze siły, nasz trud, nasze cierpienie.

Bóg potrzebuje robotników, których ciągle jest za MAŁO!

W Zborze ciągle mamy problem z obsadzeniem niektórych służb. Nie mówiąc już o rozpoczęciu następnych służb. Brakuje liderów, ludzi gotowych podjąć poszczególne zadania, obowiązki, pracę. Każdy zajęty ponad miarę. Czy jednak zajęty jest pracą dla Królestwa Bożego? Czy raczej pracą dla siebie samego, dla swego domu?

Czas obecny trochę przypomina czasy proroka Aggeusza:

Tak mówi Pan Zastępów: Lud ten mówi: Jeszcze nie nadszedł czas odbudowy domu Pana…Czy już czas dla was na to, abyście mieszkali w domach wykładanych tafelkami, podczas gdy dom Pana leży w gruzach? Otóż teraz tak mówi Pan Zastępów; Zważcie jak się wam powodzi!

Siejecie wiele, lecz mało zbieracie, jecie, ale nie do syta, pijecie, lecz nie gasicie pragnienia, ubieracie się, lecz nikt nie czuje ciepła; a kto pracuje by zarobić, pracuje jak do dziurawego worka” ( 1, 2-6)

W tamtym czasie ludzie powrócili z niewoli babilońskiej. Rychło zabrali się za odbudowę własnych domów, własnych gospodarstw. I Pan nie miał nic przeciwko temu. Wprost przeciwnie błogosławił im, pomnażał ich majątek, darzył ich Swoim bezpieczeństwem i pokojem.

Ale Bożym zamiarem nie była tylko odbudowa ich własnych domów ( niektórych bardzo okazałych i pięknych). Bożym zamiarem był Jego Dom, pomyślność Jego świątyni, Domu Modlitwy.. który jeszcze ciągle leżał w gruzach i nie było rąk chętnych do pracy , do jego odbudowy.

Nie było komu troszczyć się o sprawy Pańskie. Każdy zajęty był własnym interesem, własnym domem, zajęty jedynie swoją rodziną. Każdy zajęty był troską pomnażania swoich dóbr, ale co ciekawe: im więcej pracowali, tym gorzej im się powodziło. Pracowali jak do dziurawego worka, a ich pragnienia nie były zaspokojone.

Wygląda na to, jakby Bóg chciał im uświadomić, że ich priorytety są niewłaściwe poustawiane. Czy nie powinni w pierwszej kolejności troszczyć się o Dom Pana? Jako ludzie zawsze mamy z tym problem. Bo któż z ludzi ( nawet wierzących) powie: moim pierwszym priorytetem jest budowanie i troska o kościół Boży.

Są ludzie wierzący, którym trudno przyjść w tygodniu na nabożeństwo, a cóż dopiero, gdyby mieli się podjąć jakieś pracy, jakieś służby, jakiś obowiązków na rzecz kościoła?

Tyle jest ważnych spraw i pracy w domu, u siebie…

Pan Jezus kiedyś powiedział coś na temat codziennego troszczenia się . Dokładnie powiedział tak:

„ Nie troszczcie się więc, i nie mówcie: Co będziemy jeść? Albo: Co będziemy pić?, albo: Czym się będziemy przyodziewać? Bo tego wszystkiego poganie szukają; albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie.

Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane”. ( Mt. 6, 31-33)

Potrzeby nasze podobne są do potrzeb wszystkich pogan. Potrzebujemy jeść, potrzebujemy pić, potrzebujemy w co się przyodziewać. Różnica jest jednak znaczna. Jeśli jesteś poganinem to tych rzeczy szukasz najpierw, a potem jeśli coś ci będzie zbywać próbujesz to zaoferować Bogu. U wierzących jest ( powinno być) odwrotnie.

Innym problemem jest w tym, że ci, którzy już są zaangażowani w służbę kościoła czują się nadmiernie obciążeni. Mówiąc z uśmiechem to wygląda tak jak ta biblijna zasada: temu, który ma jeszcze będzie mu dodane, a ten, który nie ma i to, co ma, będzie mu zabrane.

Jeśli coś robisz dla Pana i robisz to dobrze, to spodziewaj się, że jeszcze ci dołożą obowiązków. I w pewnym momencie powstaje coś, co nazywamy w fizyce: zmęczeniemmateriału. Słabną nasze ręce, słabną kolana, zanika motywacja.

A jeszcze w dodatku z niczyich ust słyszysz pochwał, nikt nie docenia tego co robisz, a nie daj Panie Boże gdybyś miał słyszeć krytykę to co robisz….. to serce i zapał w takim momencie topnieje do zera. W niejednym sercu powstaje nawet bunt i pretensja, tak, że zamyka swoje serce dla pracy i służby, i czasem na wiele lat człowiek zostaje wyłączony z jakiejkolwiek pracy zborowej.

Jestem jednak przekonany że wierność Panu, oznacza również wierność w służbie!

A Jezus powiada: „Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci koronę życia” ( Obj. 2,10)

 Ap. Paweł który znosił wiele utrapień z powodu swojej służby, który często był utrudzony ponad miarę, powiada jednak: „jestem ustanowionym przez Boga zwiastunem i apostołem i nauczycielem. „ Z tego tez powodu znoszę te cierpienia, ale nie wstydzę się, gdyż wiem, komu zawierzyłem, i pewien jestem tego, że On mocen jest zachować to, co mi powierzono, do onego dnia. „ ( 2 Tym. 1, 11-12).

Pewne służby, pewne odcinki pracy powierzono tylko tobie! Paweł mógł wiele razy powiedzieć : mam tego dość, niech teraz inni pracują, ja już dość się napracowałem… wystarczy!

Jednak chciał do końca bojować dobry bój , biegu dokonać , wiarę zachować. Bo wiedział, że oczekuje go wieniec sprawiedliwości, który wręczy mu Pan., sędzia sprawiedliwy.. ( por. 2 Tym 4, 7-8)

Jedynie Bóg zna nasze utrudzenie, nasze utrapienie, Bóg zna nasze cierpienie zwiane z naszą służbą. To nie jest tak, że służba dla bliźnich, dla Boga jest „ łatwa, lekka i przyjemna”.

Praca na roli Bożej to trudna orka, dlatego mamy prawo czuć się zmęczeni choć nie zniechęceni. Słowo Boże powiada:

Przypomnijcie sobie dni poprzednie, kiedyście po swym oświeceniu wytrwali w licznych zmaganiach z utrapieniami.

Czy to, gdyście byli wystawieni publicznie na zniewagi i udręki, czy też , gdyście wiernie stali przy tych, z którymi się tak obchodzono.

Cierpieliście bowiem wespół z więźniami i przyjęliście z radością grabież waszego mienia, wiedząc, że posiadacie majętność lepsza i trwałą.

Nie porzucajcie więc ufności waszej, która ma wielką zapłatę” ( Hebr. 10,32-25)

 Nie porzucajcie ufności waszej! Nie porzucajcie służby dla Niego! Wierność Bogu oznacza wierność w służbie! Bóg nie ma innych rąk jak moje i twoje. I innych ust jak moje i twoje. I innych nóg jak moje i twoje.

Słowo Boże za przykład służby stawia nam, samego Pana Jezusa, którego najczęstszym tytułem jakim Go obdarzano był tytuł: sługa Pana.

Nie przyszedł bowiem Syn Człowieczy, by mu służono, lecz aby służył, i oddał życie swoje na okup za wielu” ( Mt. 20, 28)

Ileż to razy czytamy w ewangeliach o Jezusie , który był utrudzony ponad miarę. Bywały takie dni że nie mógł nawet chleba spożyć, a kiedy inni spali On wychodził na górę by się modlić.

Dlatego też list do Hebrajczyków 12 rozdz. wiersz 3 zwraca się do nas z apelem:

Przeto pomyślmy o tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie, abyście nie upadali na duchu utrudzeni”.

I dalej w wierszu 5: „ Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego, ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza”

 Bożą troska o moje i twoje życie jest, byśmy nie upadali na duchu utrudzeni. Finałem tych Bożych zachęt jest wezwanie:

”Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie” ( w. 12)

 Bracie, Siostro, jeśli czujesz się zmęczonym, utrudzonym tym wiosłowaniem ponad twoje siły, jak ci uczniowie w owej łodzi tej nocy na jeziorze, zawołaj do Jezusa. On właśnie przechodzi obok twojej lodzi. Nie pozwól, by przeszedł mimo, nie pozwól by strach, bojaźń przed spienionymi wodami paraliżowała twoje dziania. Proś Pana o wzmocnienie, nową motywację, siły do pracy i nieustannej służby dla Niego.

Jezus odpowiada na krzyk uczniów: Wchodzi do łodzi i powiada:

„Ufajcie, Jam jest, nie bójcie się” ( w. 50)

 Tego Bożego uciszenia doświadczali wszyscy, którzy nadzieję złożyli w Nim. Psalmista Dawid w Psalmie 62 powiada;

„Jedynie w Bogu jest uciszenie duszy mojej

Od niego jest zbawienie moje..( w 2)

Jedynie w Bogu jest uciszenie duszy mojej,

Bo w nim pokładam nadzieję moją” ( w. 6)

 Obyśmy zawsze w Bogu pokładali nasza nadzieje, i nie polegali na naszych silach ale na Jego mocy i Jego łasce.