Trudno sobie wyobrazić... Drukuj Email
Autor: Andrzej Zychla   
czwartek, 24 grudnia 2009 04:00

Wyobraź sobie, że masz jutro urodziny. Goście przychodzą jednak już dzisiaj, przynoszą prezenty, którymi obdarowują siebie nawzajem. Jest mnóstwo śmiechu, zabawy i radości, ale wszyscy siedzą odwróceni do ciebie plecami, zupełnie cię ignorując, chociaż przecież siedzisz wśród nich. Znasz każdego z uczestników przyjęcia, niby przyszli tu dla ciebie, ale składając sobie życzenia, robią wszystko, żeby tylko nie wymienić twojego imienia. Mówią coś bardzo ogólnikowego i bezosobowego: o jakimś bliżej nieokreślonym święcie, specjalnej okazji.

Piosenki, które śpiewają niby na twoją cześć, to banalne historyjki o padającym śniegu, czerwonym nosie jakiegoś renifera i drzewku oblepionym sztucznym śniegiem, piernikami i hałaśliwymi lampkami rodem z ChRL (Chińska Republika Ludowa). Jakby tego było mało, pod koniec spotkania wpada nagle nieproszony do pomieszczenia jakiś obcy, gruby facet w śmiesznym czerwonym stroju i z olbrzymim worem na plecach, wzbudzając swoim przybyciem prawdziwą euforię i pobudzając zgromadzonych do wykonania kolejnej pustej przyśpiewki. W nagrodę otrzymują dodatkowe prezenty, które natychmiast rozpakowują.

Jak zwykle przygotowałeś dla swoich gości mnóstwo atrakcji i niespodzianek, masz im też wiele do powiedzenia, ale twój głos jest zbyt cichy i łagodny, by skutecznie konkurować ze zgiełkiem spotkania. Dzwonią kieliszki i szklanki pełne wyskokowych napojów, nad stołami unosi się błękitny dym. Osobiście jesteś przeciwny upijaniu się i truciu papierosami, ale chyba nikogo to nie obchodzi. Rozmowy krążą wokół cielesnych przyjemności, sporo w nich słów, od których więdną uszy nie przywykłe do takiej profanacji. Ktoś nawet w złości wypowiada raz czy drugi twoje imię, nie spoglądając jednak ani razu w twoją stronę.

Po jakimś czasie goście ściskają się wylewnie, całują i wychodzą bez słowa pożegnania z tobą, bez uścisku ręki. Trochę dziwiło cię to na początku, ale się w końcu przyzwyczaiłeś. Przecież trwa to już tak wiele lat…