Świat zawiści Drukuj Email
Autor: Mateusz Wichary   
poniedziałek, 22 października 2012 00:00

„Tenże Daniel wyróżniał się wśród satrapów i ministrów, gdyż był w nim nadzwyczajny duch i król zamierzał go ustanowić nad całym królestwem. Satrapowie zaś i ministrowie szukali w sprawach państwowych pozoru do skargi przeciwko Danielowi…” (Dan 6:4-5)

Oto zawiść. Często utożsamiamy ją z zazdrością, ale błędnie. Zazdrość może być pozytywną cechą. Bóg przedstawia się swemu ludowi jako „zazdrosny” w uzasadnieniu II przykazania (Wj 20:5). Izrael ma go nie zdradzać przez oddawanie czci innym bogom. Zazdrość wynika z po prostu oczekiwania wierności i jest zawziętością w sytuacji, gdy są powody, by domniemywać jej łamanie. Kontekstem zazdrości jest więc jakieś przynależenie do siebie; obietnica, przymierze. Podobnie nasz Pan jest zazdrosny o chwałę swego Ojca, gdy widzi handlarzy w świątyni (J 2). Jest zawzięty; gorliwy. Nie pozwala na to, by świątynia, która służy do oddawania chwały Jego Ojcu, była „jaskinią zbójców.”

A zawiść? Zawiść to reakcja serca na to, widzą oczy. Na to, co nie należy do nas. Co ktoś sobie wypracował, co posiada; do czego doszedł; co osiągnął. Na coś, do czego praw nie mamy. Na cudzą własność. To pragnienie, by to coś zniszczyć, ukraść. Czyli, zawiść to pragnienie kradzieży.

Zawiść łączy się zazwyczaj z poczuciem krzywdy i niesprawiedliwości. Jak śpiewa w jednej z piosenek Martin Lechowicz: „W Polsce się szerzy niesprawiedliwość ta/ że inni ludzie więcej mają niż ja” . To uczucie zawiści.

Zawiść ujawnia się, kiedy może. Zazwyczaj może przede wszystkim słowami. Zazwyczaj łączy się z przypisywaniem innym, tym którzy się mają nieco lepiej, różnych brzydkich cech – oszustwa, cwaniactwa, braku zasad, itp. (Nie twierdzę tutaj, że ludzie są doskonali i nie oszukują. Twierdzę natomiast, że równanie: ma się lepiej = oszust, cwaniak – to równanie zawiści). To również kradzież – dobrego imienia, chluby. Ale czasem łączy się również – jak w opisywanym w Księdze Daniela przypadku – w intrydze; działaniu, które ma na celu osobę, która ma się lepiej, owego błogosławieństwa pozbawić.

Co jest z zawiścią nie tak? Kilka rzeczy. Po pierwsze, to pragnienie kradzieży, złamanie X przykazania – „Nie pożądaj…” – czyli: nie pozwól sobie w sercu na zawiść. Zawiść jest również niszcząca. Mówiąc obrazowo, zawistnik sąsiadowi, który ma 10 krów więcej te krowy zabije, a nie weźmie się za dodatkową pracę, by mu dorównać. Po drugie, zawiść to głupota i niewiara. Prawdopodobnie również lenistwo. Głupota i niewiara, bo zawiść skupia nas na tym, czego nie mamy, odwracając nasz wzrok od tego co Bóg nam daje. Każdy człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże. W każdym ów obraz oznacza jakiś szlachetny potencjał; zdolność robienia czegoś wartościowego. Zawiść to pomija. Skupia serce na tym, czego nie ma. I wmawia, że należy się/ mamy do tego prawo, itp. To więc również praktyczna niewiara. To wyznanie względem Boga: źle mnie stworzyłeś. Nic nie mam. Popatrz na innych. Chciałbym/chciałabym taka być, ale nie jestem; chciałbym/chciałabym to mieć, ale nie mam.

Oczywiście, takie sytuacje są złożone. Przyczyny mogą być różnorodne. Przyczyna może być i taka, że Bóg nie chce, i nie dał nam potencjału do tego, byśmy byli tym kimś, do kogo się porównujemy. Po prostu, nie po to istniejemy. Nie jesteśmy tabula rasa. Mamy określone predyspozycje, a określonych nie mamy. Bóg tak zrządził. I nam nic do tego. Ma takie prawo, od tego jest Bogiem. Natomiast w swej łasce obdarzył nas czymś innym. Innymi darami, potencjałami, inną rolą, inną ścieżką rozwoju. I na tym, przez wiarę i w wierze, mamy się skupić.

Bohaterowie wiary w 11 rozdziale Listu do Hebrajczyków są różni. Ale wszyscy są bohaterami wiary. Jedni przez wiarę „podbili królestwa, zaprowadzili sprawiedliwość, otrzymali obietnice, zamknęli paszcze lwom [to o Danielu właśnie – przyp. MW], zgasili moc ognia, uniknęli ostrza miecza, podźwignęli się z niemocy, stali się mężni na wojnie, zmusili do ucieczki obce wojska” (11:33-34). Wow. „Drudzy zaś doznali szyderstw i biczowania, a nadto więzów i więzienia; byli kamienowani, paleni, przerzynani piłą, zabijani mieczem, błąkali się w owczych i kozich skórach, wyzuci ze wszystkiego, uciskani, poniewierani” (11:36-37).

Wow? Jakoś nie wow. To co, nieudacznicy? Nie, bohaterowie wiary. Ludzie, którzy to przyjęli z Bożej ręki nie kręcąc nosem. Tak samo wielcy jak grupa pierwsza. Tak samo wierzący. Tak samo oddani.

Nie mamy mocy wskazać Bogu ścieżki, którą nas powiedzie. To On prowadzi. Ale do nas należy wierzyć, niezależnie od tego, w której z tych dwóch grup się ostatecznie odnajdziemy. I nie odczuwać zawiści. Iść swoją drogą. Bo obie grupy szły drogą wiary, obie wykonały Bożą wolę i obie to bohaterzy.

Zawiść. To był dopiero wstęp, choć mam nadzieję, pomocny. Artykuł ten nazwałem „świat zawiści”, bo dopiero teraz przechodzę do myśli, którą w zasadzie chcę się podzielić.

Otóż żyjemy w świecie schlebiającym zawistnikom. W którym zawiść jest pochwalana. Żyjemy w systemie, który harmonizuje z opisywanymi powyżej uczuciami.

Zawiści schlebia współczesna struktura państwa. Otóż osoby, które mają więcej niż inni, choć mają niewinnie (czyli: nikt nie udowodnił im, że to komuś ukradli), są przez ową strukturę pozbawiani znacznie większej części tego, co mają, niż reszta obywateli. Zwróćmy uwagę: są niewinni. Mają więcej. I TYLKO DLATEGO, tylko ze względu na ów fakt, im się zabiera. Czyli: zabiera im się ZA TO, ŻE MAJĄ WIĘCEJ I ZA NIC INNEGO.

Czym to jest, jak nie systemem zawiści? Winą okazuje się posiadanie więcej niż inni. Etycznym uzasadnieniem zabierania pieniędzy w stopniu większym, niż od pozostałej części podatników, jest sam fakt posiadania ich więcej.

Ów system zawiści oprócz karania osób mających więcej niż inni, ma jeszcze inny skutek, być może nawet bardziej szkodliwy. Otóż potwierdza we wszystkich, którzy nie mają/ mają miej niż ktoś inny – owa grzeszną motywację zawiści: owo przekonanie, że oto jestem skrzywdzony, że świat jest nieuczciwy, że należy mi się, a nie mam. Tworzy również pośrednio ideał społeczeństwa kompletnie odrealniony i nieuczciwy – ideał w którym wszyscy mają mieć po równo, niezależnie od tego, czy sobie na to zasłużyli, czy nie.

Ten system więc zniechęca osoby mające dary do rozwijania społeczeństwa przez różne inicjatywy (które oczywiście przynoszą zysk), do ich używania; zachęca ich do nieuczciwości (ukrywania zysków). To może rodzić w nich (słuszny zresztą moim zdaniem) sprzeciw; poczucie osaczenia; wrogość wobec społeczeństwa, które karze ich za to, że mu pomagają. Zniechęca do filantropii, zachęca do oszukiwania, przekupywania urzędników, wchodzenia w szarą strefę. tworzy całe masy osób mających i magazynujących w sobie całe pokłady poczucia niesprawiedliwości, skrzywdzenia, słusznego oburzenia, złości, żółci. To nie może być zdrowe i nie jest. To tworzy skrzywdzone, bezradne, nie nauczone samodzielności i wiary Bogu, egoistyczne i roszczeniowe społeczeństwo.

Wiele osób uważa, że ekonomia jest etycznie neutralna. Otóż nie jest. Nie jest i być nie może, skoro jedno z przykazań, a nawet dwa (Nie kradnij/Nie pożądaj [dóbr bliźniego]), odnosi się do prawa własności. Nasza postawa do własności, do posiadania i nie posiadania, nasze aspiracje i cele (również i chciwość, o której akurat tutaj nie piszę) – to wszystko sprawy ściśle związane z wiara i życiem dla Boga. Bądź siebie.

Wniosek: zawiść jest grzechem. Ów system zawiści jest grzeszny. I nie jest to jakaś abstrakcja, która rozpatrywać należy wyłącznie w kategoriach wiecznej kary za złe uczynki. To konkrety. Konkrety przynoszące konkretne Boże przekleństwo tu i teraz i w najbliższej przyszłości.

Ta cywilizacja nie może się więc rozwijać, o ile wierzymy w Boże błogosławieństwo za kierowanie się sprawiedliwością i przekleństwo, za kierowanie się niegodziwością. A jest to prosta zasada, której uczy cała Biblia, w odniesieniu do narodów. Jeśli się nie zmienimy, jesteśmy skazani na przekleństwo, bo tworzymy świat zawiści. Daj nam Panie odwagi i wiary, by to zmienić, Amen.