Strumienie na pustyni - 17 sierpień Drukuj
Autor: L.B. Cowman   
poniedziałek, 17 sierpnia 2020 01:00

„ ... ufam bowiem Bogu, że tak będzie, jak mi powiedziano” ( Dz. Ap. 27, 25 )

Zdarzyło się, że pewnego razu musiałem popłynąć do Ameryki parowcem, którym dowodził szczerze wierzący kapitan. Gdy odbiliśmy od brzegu, powiedział:

– Ostatnim razem, gdy stąd odpływaliśmy, zdarzył się wypadek, który spowodował przewrót w całym moim życiu. Między pasażerami statku znajdował się Jerzy Müller z Bristolu. W drodze dosięgła nas gęsta mgła.

Bez przerwy, przez dwadzieścia cztery godziny pozostawałem na posterunku. W pewnym momencie Jerzy Müller podszedł do mnie i rzekł:

„Kapitanie, w sobotę po obiedzie muszę być u celu podróży”.

„To niemożliwe” – odpowiedziałem.

„Dobrze, jeśli wasz parowiec nie jest w stanie tego zrobić, Bóg znajdzie inną drogę. W ciągu pięćdziesięciu siedmiu lat jeszcze ani razu nie złamałem danego słowa. Chodźmy się modlić!” Spojrzałem na niego i pomyślałem sobie: z jakiego domu wariatów uciekł ten człowiek?

Nigdy w życiu czegoś podobnego nie spotkałem! „Panie Müller” – powiedziałem – „czy pan nie widzi, jak gęsta jest ta mgła?”

„Nie” – odpowiedział – „moje oczy są zwrócone nie na gęstość mgły, lecz na żywego Boga, który kieruje wszystkimi okolicznościami mojego życia”.

Skłonił kolana i bardzo prostymi słowami zwrócił się w modlitwie do Boga. Gdy skończył, również chciałem się pomodlić, ale on położył mi rękę na ramieniu i poprosił, abym tego nie czynił. „Po pierwsze, pan nie wierzy, że Bóg nam odpowie, po drugie – ja wierzę, że On już odpowiedział i nie ma potrzeby, by pan się o to modlił”. Popatrzyłem na niego, a on powiedział: „Kapitanie! Pięćdziesiąt siedem lat znam mego Pana i nie było jeszcze ani jednego dnia, aby odmówiono mi audiencji u Króla.Proszę wstać, kapitanie, a zobaczy pan, że mgły nie ma”.

Wstałem, otworzyłem drzwi i rzeczywiście – mgła się rozpierzchła. W sobotę po obiedzie Jerzy Müller był na wyznaczonym miejscu.