Smak mgły Drukuj Email
Autor: Zand   
piątek, 25 lutego 2011 00:00

Mgła. We mgle nawet największy przyjaciel może wydawać się wrogiem, najmniejszy kamień, czy niepozorny krzaczek urastają nagle do niebotycznych rozmiarów.

Mgła oblepia zimnem i wilgocią tak szczelnie, że często nie widać nic oprócz czubka własnego nosa. We mglę wchodzę wolno, idę po omacku, nie wiedząc, co mnie czeka, o co za chwilę się potknę, na co – lub na kogo – wpadnę. Moją jedyną nadzieją jest to, że mgła się wreszcie kończy, że poza jej obrębem jasno świeci księżyc lub słońce i wszystko znowu zobaczę wyraźnie.

Mgła uświadamia mi nagle, że Boga na ziemi widzę jakby w lustrze i niby w zagadce, ale kiedyś - mam nadzieję - zobaczymy się twarzą w twarz, a on pozwoli mi lepiej zrozumieć samego siebie.

Kiedy mgła zaczyna zakradać się do mojego serca wiem, że tylko Chrystus może zdjąć łuski z moich duchowych oczu i dać mi swoje światło, olśnić mnie na nowo swoją potęgą i majestatem. Zupełnie tak, jak zrobił to w życiu Szawła z Tarsu w drodze do Damaszku. Tego Szawła, z którego później uczynił Pawła Apostoła…