Przekierowani Drukuj
Autor: Biernacki Marian   
poniedziałek, 10 sierpnia 2020 10:51
Każdy w Izraelu wie, jakim dobrodziejstwem są wody Jordanu. Biorąca swój początek w górach Hermonu rzeka wpływa na teren Izraela i zmierza do Jeziora Genezaret zaopatrując w wodę niemal cały kraj. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku na konferencji arabskiej w Kairze postanowiono pozbawić Izrael tego przywileju na rzecz Syrii, Jordanii i Libanu. Rozpoczęto budowę kanału w celu przekierowania wód ze źródeł Banias i poprowadzenie ich po terytorium Syrii w kierunku rzeki Yarmuk. Dzięki operatywności agentów Mosadu Izraelici dość szybko odkryli tę inwestycję i ją zbombardowali. Dla pewności w czerwcu 1967 roku zajęli Banias, aby mieć kontrolę nad tym źródłem Jordanu. Arabski pomysł przekierowania życiodajnej rzeki został udaremniony.

Ludziom narodzonym na nowo i napełnionym Duchem Świętym Bóg nadaje chwalebny bieg życia. Tak więc, czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego robicie, wszystko róbcie ku chwale Boga [1Ko 10,31].  A wszystko, co czynicie w słowie lub uczynku, wszystko czyńcie w imię Pana Jezusa [Kol 3,17]. Pamiętajcie: Panu, Chrystusowi służycie [Kol 3,24]. Z chwilą nawrócenia do Boga nasz sposób myślenia ulega całkowitej zmianie. Jedno zaczynamy nosić w głowie i w sercu. Pragniemy podobać się Bogu i naśladować Jezusa Chrystusa aż do śmierci.

Codzienne zajmowanie się sprawami Królestwa Bożego to największy honor i zaszczyt chrześcijanina. Nie może być nic ponad to ważniejszego. W domu i w podróży, w pracy i na urlopie, w młodości i w sędziwości, wszędzie i zawsze jesteśmy nastawieni na pełnienie woli Bożej. W każdej zmianie okoliczności dopatrujemy się nowej okazji do złożenia świadectwa o Jezusie i oddania Mu chwały. Nikt bowiem z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera. Bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy, jeśli umieramy, dla Pana umieramy. Dlatego czy żyjemy, czy umieramy, należymy do Pana [Rz 14,7-8]. Wielka to dla mnie radość, widzieć braci i siostry, jak przez całe dekady utrzymują się na tym kursie, jak żyją dla Boga i wiernie Mu służą. 

A jednak niektórzy dali się przekierować. Pamiętam, jak wcześniej krzątali się wokół duchowych celów. Jeszcze niedawno całą swą inwencję wkładali w to, by zdobywać dusze dla Chrystusa. Kładli się i wstawali z myślą, aby rozsławić Chrystusa Jezusa. Teraz dwoją się i troją, aby wykazać się w dziedzinach z wiarą w Boga zupełnie nie związanych. Skupili się na sobie. Zaniechali służenia Panu. Dalej deklarują wiarę w Boga i pojawiają się na nabożeństwach, ale po ich zachowaniu widać, że coś złego stało się z ich sercami. Nie wiedzieć czemu, rzucili się w wir spraw, które z punktu widzenia życia wiecznego nie tylko nie mają większego znaczenia ale mogą wręcz sprawie ich zbawienia zaszkodzić. 

Znam, na przykład, chrześcijan, którzy po latach mniej lub bardziej owocnej służby duchowej zajęli się teraz zarabianiem pieniędzy. Rozkręcają jakiś swój biznes i próbują zrobić karierę. Kiedyś krzewili wiarę w Jezusa Chrystusa, a teraz z nie mniejszą pasją sprzedają jakieś swoje produkty. Dawniej obserwowałem ich starania o ratowanie dusz i podziwiałem ich za pomysłowość, za poświęcenie w tej dziedzinie. Teraz widzę, że stali się "kaznodziejami" własnych interesów. Nie możecie służyć Bogu i mamonie [Mt 6,24] - powiedział Pan.

Sporą grupę przekierowanych stanowią społecznicy. Każde środowisko potrzebuje aktywistów, którzy chcieliby udzielać się społecznie. Idealne warunki do rozbudzania takich pasji stwarza wspólnota chrześcijańska. Z miłości służcie jedni drugim [Ga 5,13] słyszymy od pierwszych dni  obecności w zborze. Bezinteresownie więc udzielamy się w rozmaitych akcjach kościelnych. Głosimy ewangelię i podajemy przy tym pomocną dłoń. Jednakże mówienie o Bogu i wzywanie ludzi do opamiętania w działalności społecznej coraz częściej bywa niemile widziane. Owszem, społeczeństwo kocha i hołubi wolontariuszy, ale tylko takich, którzy nie krzewią przy tym wiary w Jezusa Chrystusa. Mogą, o dziwo,  prezentować najróżniejsze ideologie, byleby tylko nie mówili o Jezusie. Między innymi z tej właśnie przyczyny, niektórzy chrześcijanie nabrali wody w usta i działają społecznie już bez łączenia tego z ewangelią. Pracują z dziećmi, pomagają biednym, zajmują się terapią uzależnień, prowadzą rozmaite kluby zainteresowań i tak dalej. Są powszechnie lubiani i uznani. Ale nie są już apostołami Chrystusa.

Znam chrześcijan, którzy zajęli się polityką. Próbują piąć się po - przeważnie - lokalnych szczeblach kariery politycznej. Zapragnęli prestiżu i władzy. Chcą coś znaczyć w tym świecie. Niegdyś walczyli o wiarę. Wkrótce, jak tak dalej pójdzie, będą tępić prawdziwą wiarę w Jezusa  Chrystusa. Czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Jeśli więc ktoś chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga [Jk 4,4]. Jak mogli dać się aż tak przekierować?

Wśród znajomych chrześcijan widzę też całkiem pokaźną liczbę osób, które zakochały się w rekreacji i turystyce. Coraz mniej mają do powiedzenia o swoich przeżyciach i odkryciach duchowych. Rzadko przyznają się do swojego związku z Jezusem. Za to bardzo chętnie opowiadają o bieganiu, pływaniu, wędrowaniu, zdrowym odżywianiu, zwiedzaniu ciekawych zakątków świata i temu podobnych osiągnięciach. Przestali ćwiczyć się w pobożności. Mocno przykładają się teraz do poprawiania swej kondycji psychofizycznej. Najwyraźniej coś się w nich przestawiło. Ćwiczenie cielesne bowiem przynosi niewiele pożytku, lecz pobożność do wszystkiego jest przydatna, gdyż zawiera obietnicę życia obecnego i przyszłego [1Tm 4,8].

Szatan, przeciwnik Boży, nie może ścierpieć myśli, że moglibyśmy wytrwać na obranym kursie osiągając cel wiary, zbawienie dusz [1Pt 1,9]. Strasznie mu się to nie podoba, gdy przez całe lata wiernie naśladujemy Pana Jezusa i aktywnie służymy Bogu. Dlatego próbuje nas przekierować na cokolwiek innego, skądinąd nawet bardzo szlachetnego i uznanego wśród ludzi, abyśmy tylko odstąpili od gorliwości w poświęceniu się Panu. Przekierowane wody Jordanu przestałyby pełnić rolę, dla której Bóg tę rzekę stworzył. Przekierowany przez partyzantów transport zaopatrzenia frontowego w czasie wojny trafiał w pole albo prosto w ręce wroga. A co będzie z nami, jeśli damy się przekierować?

Nie ma obrazu smutniejszego ponad widok chrześcijanina, który po latach gorliwej służby Bogu zaprzestał troszczyć się o sprawy Królestwa Bożego i skupia się teraz na czymś innym. Czy ktoś taki może jeszcze powrócić do służenia Bogu? Czy jego aktywność można ponownie sprowadzić na właściwe tory?