Prawdziwa historia Misyjnego Domu Dziecka Drukuj Email
Autor: Administrator   
sobota, 07 listopada 2009 00:36
W roku 1942, przed misjonarzem Charlie Searlem i jego żoną, Bóg postawił zupełnie nowe zadanie: Wspólnie mieli założyć dom dla dzieci misyjnych.
Przez pewien czas prowadzili ciężką wewnętrzną walkę. Pewien przyjaciel zapytał:

"Charlie, czy ty w ogóle masz jakiś budynek, w którym możesz umieścić dzieci? Będziesz potrzebował dużo miejsca!"

"Nie" -odpowiedział Charlie. "A czy masz pieniądze, żeby coś kupić?" "Nie". "Ach tak?"

"Nikt w to nie wierzy i ty sam wiesz, że nic z tego nie będzie"- podszeptywał wróg.

Ciężko im było na sercu, ale wtedy właśnie nauczyli się pokładać zaufanie tylko w Bogu. Minęły trzy lata, i nic się nie wydarzyło. Małżonkowie modlili się. Pewnego dnia przyjaciele donieśli im, że w odpowiedzi na nieustanne modły otrzymali dwa razy po 20 000 franków na dom misyjny. Tego wieczora 6-letni synek misjonarzy po odmówieniu zwykłej modlitwy dodał:

"I proszę, Panie Jezu, przyślij nam jeszcze 60 000 franków na misyjny dom dziecka."

Rodzice spojrzeli na siebie, zdziwieni tą nieoczekiwaną prośbą sześciolatka, która wkrótce potem została dosłownie spełniona.
Z Londynu nadszedł list z wiadomością o wpłacie ofiary na misyjny dom dziecka, 60 tysięcy franków. Jakże wielbili Boga za Jego wierność! W kwietniu 1946 wprowadzili się do dużego wspaniałego domu w najbardziej słonecznej okolicy wybrzeża Szkocji. Dom ten również zaproponowano im nieoczekiwanie. Wprowadziły się dzieci. Modlono się o meble, sztućce i wiele innych rzeczy. Wciąż nadarzała się im okazja kupienia czegoś taniej. Brakowało tylko łyżeczek do herbaty. Czyżby Bóg nie pomyślał o tym? Pewnego dnia trzeba było przeczyścić zatkany odpływ wody. Najpierw wydobyto jakieś gałgany. Nagle okazało się coś metalowego: łyżeczki do herbaty! Wyciągano jedną po drugiej, razem 46 sztuk! Po dokładnym oczyszczeniu doskonale nadawały się do użytku. Powiększająca się rodzina potrzebuje maszyny do obierania ziemniaków. Przeczytano ogłoszenie w gazecie: Odstąpię za 100 franków maszynę do obierania ziemniaków. Człowiek, który przyniósł tę maszynę zapytał:

"Jak to możliwe, żeby jego ogłoszenie, które dał przed trzema miesiącami, zostało zamieszczone jeszcze raz, jeżeli tego nie zamawiał i za to nie zapłacił?"

 

Charlie Searle powiedział mu, że modlili się o tę maszynę. W czasie, kiedy ogłoszenie ukazało się po raz pierwszy, nie mieszkali jeszcze w tej okolicy. Bóg zatroszczył się o to, żeby ta tania maszyna została zarezerwowana dla nich. Za Jego sprawą w dziale ogłoszeń ktoś się pomylił i dlatego anons ukazał się jeszcze raz. Zrządzeniem Bożym było również to, że tego właśnie dnia Charlie Searle wziął do ręki gazetę i przeczytał ogłoszenie. W tamtych czasach trudno było dostać dywan. Pewnego dnia zaproponowano im niespodziewanie kupno dywanu za 600 franków. Teraz wiedzieli już na co były przeznaczone pieniądze przysłane im anonimowo dnia poprzedniego równo 600 franków. Dywan pasował, jak ulał do dużego pokoju. Kiedyś skończył im się prowiant. Nie było pieniędzy na kupno czegokolwiek do jedzenia. Dzieci, patrząc pytająco, wydrapywały resztki miodu z pustych słoików. Tego samego dnia nadeszła paczka. Nie było na niej napisane, kto jest nadawcą.
W paczce było masło, miód, marmolada itp.

Ci, którzy całkowicie zaufali Bogu, mogą być pewni Jego wierności. Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy.