Nie okradaj swego dziecka Drukuj
Autor: Piotr Karel   
czwartek, 25 stycznia 2018 00:00

Nawet gdybyśmy nic nie zapamiętali z dzisiejszego zwiastowania, chcę, by jedno zdanie mocno utkwiło nam w pamięci.

Z całą pewnością jest to Boże zalecenie, Boża rada, Boży wymóg wobec każdego rodzica, któremu zostało powierzone wychowywanie dziecka lub dzieci, jak też jest to Boże ostrzeżenie, a brzmi ono tak:

„NIE OKRADAJ SWEGO DZIECKA!”

Być może w tej chwili czujesz się skonsternowany, zdziwiony, a może wręcz oburzony słysząc takie zalecenie, taką radę!

Po pierwsze dlatego, że nie masz w zwyczaju przywłaszczać sobie rzeczy, które do ciebie nie należą. Mówiąc wprost! Nie kradniesz! I jesteś daleki od myśli, by cokolwiek komukolwiek coś ukraść. Brzydzisz się kradzieżą! I może jest to ostatni grzech jakiego miałabyś czy miałbyś się dopuścić!

Po drugie, tym bardziej okradać własne dziecko! Nigdy nawet nie przyszłoby ci to do głowy, no bo jak można okradać kogoś, za kogo bez wahania oddało by się swoje życie.

Bracia, Siostry, kto z was, gdyby zachodziła taka potrzeba oddałby swoje życie, by ratować swoje dziecko?

Biblia naucza, że zostaliśmy stworzeni przez Boga na Jego obraz i podobieństwo i że nosimy Jego, obraz i Jego wizerunek w nas. I chociaż grzech zamazał i zniekształcił we nas ten wspaniały obraz, to nie do końca zostały nam zabrane cechy Stwórcy- Boga Ojca, który w Swoim Synu umiłowanym pokazał głębię Jego miłości, a człowieka umiłował tak, że nie wahał się oddać to, co miał najdroższego za nas i dla nas. I wielu z nas nie zawahałoby się oddać życie swoje za swoje dziecko, tak jak Bóg w Jezusie ofiarował swoje życie za każdego z nas.

Oczywiście, tu i ówdzie, czytamy bądź słyszymy o wyrodnej matce, czy wyrodnym ojcu, którzy bez skrupułów wykorzystują swoje dzieci. Jesteśmy pełni gniewu i oburzenia, gdy czytamy o ojcu wykorzystującym seksualnie swoją córkę. Taki Joseph Fritzl przez wiele lat więził swoją córkę i dzieci, które z nią spłodził, ale przecież nie jest on wyjątkiem!

Są ojcowie, którzy niekoniecznie muszą dopuszczać się tak ohydnych czynów, choć mogą okradać swoje dzieci na wiele innych sposobów. Bardzo powszechnym zjawiskiem np. w Indiach jest , że rodzice łamią kończyny swoim dzieciom, czy oszpecają swoje dziecko, by wzbudzało litość i zmuszało ich do żebrania na ulicach. Te dzieci nie tylko są okradzione z dzieciństwa, ale zmuszane do zarabiania pieniędzy dla swojej rodziny.

Znane są przypadki z naszego podwórka, kiedy ojciec alkoholik domaga się pieniędzy od swojej córki czy syna. Nie mniej jednak - dzięki Bogu - są to marginalne przypadki. Większość rodziców nigdy nie skrzywdziłaby własnych dzieci.

Pan Jezus pyta swoich słuchaczy:

Czy jest między wami taki człowiek, który, gdy syn będzie prosił o chleb, da mu kamień? Albo, gdy go będzie prosił o rybę, da mu węża?

Jeśli tedy wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary dzieciom swoim, to ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebiesiech, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą” ( Mt. 7, 9-11)

 To słowo powiada, że nawet źli ojcowie i złe matki, gdy własne dziecko prosi o chleb nie dają mu kamienia.

Czy więc normalni i kochający rodzice mogą okradać własne dziecko? Pomyślmy!

Problem kradzieży jest dziś niestety bardzo powszechny. Ludzie naśladując władcę ciemności przejmują z jego charakteru te najgorsze cechy.

Biblia powiada zaś o diable, szatanie, przeciwniku Bożym, że „ przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać” ( J. 10,10)

 Nie dziwmy się przeto, że wokół nas tyle zła, kradzieży, morderstw, gwałtów i tych wszystkich okropności o których codziennie słyszymy w radiu, TV, czy o których czytamy w gazetach. Ludzie, którzy są w rękach Bożego przeciwnika tylko powielają jego zachowania. Czy daleko pada jabłko od jabłoni? Jeśli ojcem naszym jest diabeł, to będziemy spełniać uczynki naszego ojca.

Problem kradzieży był i jest na tyle poważnym, że Bóg w Dziesięciorga Przykazaniach jedno z nich poświęcił temu problemowi. VIII przykazanie brzmi : Nie kradnij!

I zgodzimy się wszyscy z tym, że problem kradzieży jest poważnym problemem w naszych czasach.

„ Nie śpij, bo cię okradną”! Pilnuj swoich rzeczy, nie zostawaj ich na widoku, nie kuś złodzieja. Powiadają nawet, że „okazja czyni złodzieja”. Mogą cię okraść nawet w kościele! Ale czy ktoś z zasadami, czy kochający rodzice mogą okradać własne dzieci?

Popatrzmy chociażby na młodych rodziców. Wydaje się że gotowi są przychylić nieba swemu dziecku. Szczególnie swemu pierworodnemu, a jeszcze gdy był długo oczekiwanym teraz jest „oczkiem w głowie” takich rodziców.

W zasadzie nie ma rzeczy, które nie bylibyśmy w stanie dla naszego dziecka kupić, zdobyć. Dziecko tonie w zabawkach, o jakich nam już starszym w dzieciństwie się nawet nie śniło.

Przychodzą święta, urodziny dziecka i mamy problem, co u kupić, bo w zasadzie wszystko już ma. Już nie ma gdzie gromadzić zabawek, którymi zresztą nasza pociecha nie chce się już bawić. Nowa rzecz wzbudza zainteresowanie jedynie przez kilkanaście godzin. A my, jako rodzice ciągle wymyślamy, co jeszcze by dziecku naszemu kupić.

Na pewno, nie jest to pedagogiczne, ale wszystko czego zapragnie nasze ukochane dziecko za chwilę… ma na dłoni.

Kiedy z małżonką wchodzimy do sklepu z zabawkami, albo ubraniami dziecięcymi natychmiast myślimy: może kupić to dla naszej Maliny. Tylko jak to wysłać skoro mieszka tak daleko? Kochamy naszą pierwszą wnuczkę i chcielibyśmy dla niej przychylić nieba.

Cieszymy się już w oczekiwaniu na drugą wnuczkę, lub wnuczka – Pan Bóg wie! Kochamy nasze dzieci.

A potem, kiedy dziecko dorasta nie żałujemy grosza, by opłacić Szkołę Muzyczną, kurs języka angielskiego, korepetycje, wysłać na obóz sportowy, harcerski, czy jakiś inny, kupić dziecku rower, motorynkę, markowe ciuchy i buty, komputer, bo przecież jest on dziś nieodzowny!

Dalej potem dbamy o jego wykształcenie, opłacamy naukę, studia . Często rodzice odejmując od własnych ust dają dziecku to, co jemu jest potrzebne.

Zdarza się, że dzieci tego nie doceniają. Zdarza się, że dzieci z tzw. dobrych domów schodzą na zła drogę.. Zdarza się, że mając pieniędzy ( kieszonkowego) pod dostatkiem kradną w sklepach, bądź wpadają w złe towarzystwo, stając się alkoholikami, narkomanami, wchodzą w konflikt z prawem, prowadzą rozwiązłe życie, trafiają nawet do więzienia.

Kto z rodziców, gdy rodzi się pociecha przewiduje taki czarny scenariusz? Kto mógł przypuszczać, że z takiego blondasa, aniołka z kręconymi loczkami wyrośnie człowiek, który może z podzięce rodzicom za trud i wychowanie stać się ich mordercą..?

A tak staraliśmy się, by nasze dziecko miało wszystko! Żeby niczego mu nie brakowało, żeby było szczęśliwe.

Gdzie tkwi błąd? Czego nie dopilnowaliśmy? Co zaniedbaliśmy? Co nie daliśmy własnemu dziecku? Czy to możliwe, że okradłem własne dziecko?

Pan Jezus kiedyś powiedział zadanie o kapitalnym znaczeniu. Znamy je, ale często nie przywiązujemy do niego należnej uwagi , lekceważymy i ignorujemy tę Bożą prawdę. Mianowicie Jezus powiedział:

Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”( Mt. 4,4)

 Bożym słowem, podobnie jak codziennym chlebem, musi się odżywiać każdy człowiek! Nie tylko dorosły, gdy zdecyduje o tym, czy iść za Bogiem, czy iść przeciwko Niemu, ale również DZIECKO.

Tylko , że dziecko, szczególnie wtedy gdy jest stosunkowo małe, niestety zdane jest wyłącznie na wolę swoich rodziców. I od rodziców jedynie zależy, czy zapewnią mu pokarm cielesny , i co ważniejsze, czy zapewnią mu pokarm dla jego duszy.

 Każdy potrzebuje takiego pokarmu dla duszy bez względu na to, czy jest dorosłym czy dzieckiem. Bez właściwego pokarmu dusza umiera!

Na ogół nie wzbraniamy się, gdy nasze i karmione są przez telewizję, Internet, gry komputerowe, Ba nawet sami je kupujemy! A taka gra im więcej się w niej zabija i więcej cieknie krwi, tym jest lepsza.

Pedagodzy i psychologowie biją na alarm! Sprawdźmy co oglądają nasze dzieci, czym są karmione? Kto zdobywa umysł naszych pociech?

A wreszcie zadajmy sobie pytanie: ile z prawdziwego pokarmu duchowego Bożego Słowa trafiło do umysłu naszego dziecka?

Nie okradaj swego dziecka z tego, co w pierwszej kolejności mu się należy, to jest z możliwości uczenia go Bożych praw i Bożego Słowa, owego prawdziwego pokarmu dla duszy każdego człowieka.

 Pan Jezus kiedyś zgromił swoich uczniów i dorosłych, powiadając o dzieciach:

Dopuście dzieciom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im, albowiem takich jest Królestwo Boże” ( Mk. 10,14)

 Dzieci należą do Królestwa Bożego i należy im się Królestwo Boże. Żaden dorosły, żaden rodzic, nie może nie dopuszczać swego dziecka do Jezusa. Żaden nie może tego zabraniać!

Żaden rodzic nie powinien okradać swego dziecka ze społeczności z Jezusem Chrystusem.

 Powiesz w tej chwili, ależ ja nie jestem przeciwko temu, by moje dziecko miało społeczność

z Jezusem. No tak, ale co kochany rodzicu zrobiłeś w tym kierunku, by Twoje dziecko poznało Chrystusa?

Samo posłanie dziecka i zapisanie go na religię nie rozwiązuje problemu. Może trochę uspokoić twoje wnętrze, bo uważasz , że twój obowiązek wobec dziecka został wypełniony. Ale nie łudźmy się , że jakiś katecheta spotykający się z grupą kilkunastu dzieci raz w tygodniu na 40 minut, załatwi sprawę.

Posyłanie dzieci na religię to dobra sprawa, w każdym bądź razie lepsza niż „zabronienie” dziecku i uniemożliwienie mu korzystania z nabożeństw, lekcji religii. Lepsza niż pozostawienie dziecka w domu przed telewizorem myślą, nie jest to mu potrzebne, jak dorośnie sam zadecyduje…Nie okradaj swego dziecka z tej możliwości nauczania go Bożego Słowa.

Ale – jak powiadam,- te 40 minut katechezy to zbyt mało, by moje dziecko mogło żyć i nie szkodować na duszy.

Ponadto.

Mój własny przykład dla dziecka jest tu decydujący! Jaki ojciec, taki syn, Jaka matka, taka córka! Tak mówi Biblia.

Jeśli dla ciebie, jako dorosłego, sprawy Boże są odległe, nie spodziewaj się, że będą bliskie twemu dziecku.!

Jeśli sam nie modlisz się w domu codziennie, nie czytasz Bożego słowa, nie chodzisz na nabożeństwa i trzeba cię na siłę ciągnąć, nie praktykujesz codziennego chrześcijaństwa, nie spodziewaj się, że twoje dziecko będzie zachęcone do życia z Bogiem.

Biblia powiada: „ Wychowuj chłopca ( dziecko) odpowiednio do drogi, którą ma iść, a nie zejdzie z niej nawet w starości”( Przyp. 22,6)

 Ty i ja jesteśmy najlepszymi nauczycielami dla własnych dzieci! Nie zabraniaj swemu dziecku przychodzić do Jezusa. Dopuszczajmy dzieciom przychodzić do Niego!

Jestem pewny, że skutecznie możemy okraść nasze dzieci z tych wartości! Poprzez nasz negatywny przykład.

To, co nie liczy się dla nas, i co nie jest dla nas najwyższą wartością, nie będzie też jakąkolwiek wartością dla naszych dzieci, które nas bacznie obserwują i naśladują.

Pedagogika powiada: że "wychowanie dziecka trzeba zacząć 20 lat przed jego narodzeniem”

Chce przez to powiedzieć, że najpierw rodzice sami muszą być odpowiednio wychowani, by umieć potem właściwie wychować swoje dziecko.

Jestem przekonany, że każdy rodzic zobowiązany jest przed Bogiem, by wychować swoje dziecko do Królestwa Bożego, do zbawienia, nie zaś do życia w potępieniu i płomieniach piekła. Nie o takiej przyszłości dla swoich dzieci marzymy, prawda?

Dlatego Biblia zachęca nas do wychowania swego dziecka na takiej drodze, by nie zeszło z niej nawet w starości.

My mamy takie powiedzenie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym, na starość trąci”

 W Starym Testamencie mamy wiele wskazówek dla matek i ojców odnośnie wychowania swego dziecka. Niestety nie tylko dziś się o niech nie pamięta, ale nawet świadomie się im przeciwstawia.

Bóg jednak do Izraelitów często powtarzał tak:

„ Niechaj te słowa, które Ja ci dziś nakazuję, będą w twoim sercu.

Będziesz je wpajał w twoich synów i będziesz o nich mówił, przebywając w swoim domu, idąc drogą, kładąc się i wstając.

Przywiążesz je jako znak do swojej ręki i będą jako przepaska między twoimi oczyma.

Wypiszesz je też na odrzwiach twojego domu i na twoich bramach”. ( 5 Mojż. 6,6-9)

 Gdybyśmy nie wiedzieli, że te słowa są autorstwa samego Boga pomyślelibyśmy, że wypowiada je jakiś fanatyk religijny.

Słowo Boże ma być w sercu człowieka, mamy o nim, rozmawiać kiedy wstajemy i kiedy się kładziemy spać. Mamy wpajać je w serca naszych dzieci, słowa te mają przylgnąć do nas jak przepaska na rękę, czy oczy, a nawet mają być one wypisane na odrzwiach i bramach naszych domów.

Czy to aby nie przesada?

Kto w pokoju dziecięcym powiesi jakiś werset Słowa Bożego? Raczej plakaty sławnych aktorów, idolów muzycznych, czy innych bohaterów typu bat-man spaeder man itp. to i owszem.

Kto dziś w centralnym miejscu trzyma egzemplarz Biblii, by był pod ręką, i by każdego dnia go czytać? Owszem w centralnym miejscu jest, ale plazmowy telewizor.

W wielu warsztatach choćby takich jak naprawa samochodów, nigdy jeszcze nie spotkałem jakiegoś pięknie oprawionego wersetu biblijnego, choć spotkałem i to często obrazki z rozebranymi panienkami z Playboya.

Kochany rodzicu. Czy możesz dać dziecku to, czego sam nie masz? A przecież mógłbyś mieć! Czy po to dał ci Bóg dziecko, byś je tylko karmił, ubierał w najmodniejsze ciuszki, cieszył się jego rozwojem fizycznym i intelektualnym, kształcił, zabezpieczał materialnie,

i niczym więcej się nie przejmował?

A co z duszą twego dziecka? Kto ją ma karmić? Jak ma ja karmić? Czym jest karmiona?

Dopuść swemu dziecku przychodzić do Jezusa, nie zabraniaj mu, bo to leży w twojej mocy.

I pamiętaj słowa ostrzeżenia: Nie okradaj swego dziecka!