Najważniejszy w moim życiu Drukuj Email
Autor: Waldemar Kieszczyński   
poniedziałek, 10 marca 2014 00:00

Byłem oficerem łączności, z przekonania ateistą i działaczem PZPR w wojsku. W 1986 roku, kontrolując służbę łączności, podziękowałem podchorążemu po studiach, że bardzo dobrze wykonał moje polecenia. Większość ludzi trzeba kontrolować i zwracać uwagę na niedoróbki. Kontrolowany żołnierz wykonał wszystko perfekt. Pomyślałem sobie: to dziwne. Kiedy rozmawiałem z nim na koniec kontroli, w telewizji była prezentacja wydarzeń kulturalnych i rekomendacja literatury. Padło nazwisko Zenona Kosidowskiego i tytuł książki − ,,Opowieści biblijne”. Stwierdziłem, że to jest pewno lipa, i dodałem: „Chciałbym przeczytać Biblię, ponieważ myślę, że to jest historia chrześcijaństwa. Problem w tym, że nigdzie nie można kupić tej książki”. Podchorąży stwierdził, że tę książkę ma i może mi sprzedać. Wyznaczyłem mu czas i dostarczył mi dwie, dla dorosłych i dla moich dzieci, z obrazkami. Zapłaciłem żołnierzowi i kiedy wróciłem do domu, zobaczyłem, że to gruba księga, ale postanowiłem przeczytać ją od początku do końca.

Czytając, zupełnie czegoś innego się spodziewałem. Byłem zdziwiony, że ludzie od samego początku byli źli. Wiele opisów było dla mnie niezrozumiałych, ale czytałem. Najbardziej niezrozumiałym tekstem był opis takiej sytuacji: Żydzi, wędrując przez pustynię, zostali pokąsani przez węże i Mojżesz modlił się do Boga, a Bóg nakazał zrobić mu wysoki drzewiec i umieścić na nim miedzianego węża, i powiedzieć: „Kto spojrzy na niego, to przeżyje ukąszenie. W przeciwnym razie umrze”. Co za dziwny warunek ratunku! Zrozumiałem ten tekst dopiero wtedy, kiedy czytałem Ewangelię według Świętego Jana. Zrozumiałem, że Jezus jest stwórcą świata i przyszedł do swojej własności, ale swoi go nie przyjęli. Tym jednak, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego (Ewangelia św. Jana, 1:11-12). Zrozumiałem, że Bóg w Jezusie chce ludzi usynowić. Czytając dalej, zrozumiałem wypowiedź Jezusa, że jak wąż miedziany na pustyni był wywyższony, tak musi być On wywyższony w życiu człowieka. Pomodliłem się do Boga, którego poznałem: „Jestem przekonany, że Jezus jest stwórcą i bardzo chcę być dzieckiem Bożym”. Miałem bardzo dużo do stracenia. Należałem do partii, byłem trzeci raz sekretarzem z wyboru ludzi. Na pewno  wstrzymają mi awans i kariera legnie w gruzach. Pewno wyrzucą mnie z Gdańska do małej nieatrakcyjnej miejscowości i będę mniej zarabiał. Moja rodzina i przyjaciele odsuną się od mojej osoby. Po raz pierwszy w życiu podjąłem decyzję w modlitwie: „Panie Jezu, chcę Ciebie wywyższyć w swoim życiu, tak jak umierający na pustyni wywyższyli miedzianego węża i przeżyli. Bądź, Panie, najważniejszy w moim życiu. Nie pierwszy sekretarz partii, nie minister obrony narodowej, ale Ty”.

Obawiałem się, że moje złe oczekiwania się spełnią, ale Bóg mnie zaskoczył. Partia się rozwiązała, ja awansowałem. Wywyższenie Jezusa i przyjęcie Go na Władcę mego życia to moja najlepsza decyzja w życiu. Jestem szczęśliwym człowiekiem, zupełnie innym, niż byłem. Dzięki Bogu za to. Kiedy zostałem w 1990 roku zaproszony na spotkanie z koordynatorem Międzynarodowego Stowarzyszenia Gedeonitów (Gideons International), Gedeonitą Larsem Dagsonem ze Szwecji, bez wahania zostałem członkiem stowarzyszenia rozpoczynającego popularyzację i dystrybucję Pisma Świętego w naszym kraju na szeroką skalę. Gedeonitą jestem do dziś. Nasze piękne miasto jest otwarte w zdecydowanej większości na Słowo Boże, szczególnie szkoły. Mogę rozdawać Pismo Święte i świadczyć o Jezusie! Chwała Bogu za to!


Świadectwo pochodzi z książki "Sens mojego istnienia"