Moje „Ja” musi być odsunięte od władzy Drukuj Email
Autor: Clendennen Bert   
środa, 23 listopada 2011 00:00

Następna rzecz, o której chcę mówić, może być trudna do zaakceptowania i trudna do powiedzenia, a jednak uczciwość wymaga, by takie rzeczy mówić. Ogromna ilość energii, aktywności, sprzętu, gorliwości i oddania w służbie Pana spłonie. Kiedy na końcu wszelka praca, służba i aktywność będzie zważona na wadze, wtedy wszystko, co jest ludzką energią, chociaż nawet jest to wykonywane dla Boga, spłonie. Tylko to, co jest energią Chrystusa, mądrością Chrystusa i mocą Chrystusa, pozostanie. Powodem dla którego to mówię, nie jest zasianie wątpliwości odnośnie tych rzeczy, ale podkreślenie podstawowej prawdy. Nic innego na tym świecie nie ostoi się, jedynie to, co jest z Chrystusa.

Kiedy nauczymy się brać wszystko z Chrystusa, wtedy nie tylko dojdziemy do końca przeznaczonego dla nas przez Boga, ale będziemy również utwierdzeni, żyjąc dla Chrystusa, a nasza praca będzie trwała, gdyż pochodzi z Chrystusa. Naczynie świadectwa jest tym, czym jest Chrystus i może być utrzymane w czystości tylko przez Chrystusa. Sami z siebie nie potrafimy utrzymać takiego świadectwa. Świadectwo Jezusa będzie trwać z nas tylko do takiego stopnia, do jakiego jesteśmy upodobnieni do Jego obrazu. Inaczej mówiąc, w takiej mierze, w jakiej Chrystus zastąpił nas. Już nie ja, lecz Chrystus. Bóg ma złote zasady i nigdy od nich nie odstępuje. Bożą złotą zasadą jest Jego Syn. On nigdy nie różni się w niczym od Swojego Syna. Nam chodzi o zmianę z Chrystusa z Niebie na Chrystusa w was. Jeżeli Chrystus będzie w was, to wszystko inne będzie Mu poddane, a Chrystus będzie panował w was tak, jak objął panowanie w Niebie. To takie panowanie, które upodabnia nas do Jego obrazu. Już nie „Ja”, to bardzo obszerne stwierdzenie, gdyż „Ja” ma wiele aspektów. Ile stron ma to „Ja”? Jest coś takiego, jak ja chcę, ja lubię, ja myślę, ale jest też przeciwna strona, czyli ja nie lubię, ja nie chcę, ja nie myślę. „Ja” ma o wiele szerszy zasięg, niż to wszystko.

Upodobnienie do Jego obrazu oznacza, że „Ja” jest odsunięte od władzy. Chociaż wszyscy zaakceptowaliśmy ostateczną abolicję tego „Ja”, to w żadnym wypadku nie osiągnęliśmy tej abolicji. Bardzo często jesteśmy w jakiś sposób przeciwko naszemu „Ja” i pytanie znowu brzmi, czy to będzie Chrystus, czy ja. Cały wszechświat będzie w końcu Chrystusowy, a Boży zamiar w stosunku do człowieka można podsumować jednym stwierdzeniem, „Upodobniony do obrazu Jego Syna”. Wspaniałą jest świadomość, że cały wszechświat będzie pełen Chrystusa i że Bóg będzie miał ostatnie słowo. To jest dla nas wyzwaniem. Chrystus w nas jest podstawą naszego upodabniania się do Jego obrazu. Czym Chrystus jest w nas, to jest dobre. Kiedy Pan weźmie w Swoje ręce czyjeś życie i w tym życiu zapanuje krzyż, wtedy to życie może powiedzieć - jestem ukrzyżowany z Chrystusem. Tam nie przedostanie się nic, co nie jest w Chrystusa. Człowiek został stworzony z możliwościami dojścia do pełni myśli Bożych, czyli do podobieństwa do Syna Bożego. Ta możliwość jest uwarunkowana, a warunek jest uzależniony od jednego słowa „posłuszeństwo”. Dla nas jest prawie niemożliwe, by zmierzyć odpowiedzialność związaną ze słowem posłuszeństwo. Takie możliwości były w Adamie, by upodobnić się do Jego Syna, ale zależało to od jednego słowa, „przez nieposłuszeństwo jednego człowieka” Całe Pismo Święte podkreśla, że Bóg chce całkowitego posłuszeństwa i od tego nie odchodzi nawet o włos. Każdy akt nieposłuszeństwa jest podniesiony do sfery, gdzie jest to coś rażącego. Nieposłuszeństwo nie jest nigdy przykrywane. Za każdym razem Bóg stawia to w miejscu, gdzie widać, jak straszną rzeczą jest to w oczach Bożych.

Pomyślcie o niektórych przypadkach w Biblii. Popatrzcie na Mojżesza, który przeżył czterdzieści lat dyscyplinowania na pustyni, który przez następne czterdzieści lat wziął na siebie ciężar odpowiedzialności za ten wielki tłum. Był człowiekiem, z którym Bóg rozmawiał twarzą w twarz, jak człowiek rozmawia z przyjacielem. Pomyślcie o tych wszystkich bliskich i intymnych spotkaniach z Bogiem, które przeżywał Mojżesz, kiedy wchodził w obłok, gdzie przebywał Bóg i osobiście słyszał głos Boży. Na koniec miał jedną ambicję i pragnienie serca, które się nie spełniło. Mojżesz dotąd błagał Boga. „pozwól mi przejść”, aż Bóg powiedział, „nie mów więcej na ten temat. Nie wejdziesz tam”. Wydawało się to tak trudne i okrutne Ten człowiek poświęcił swoje życie całkowicie Bogu, a kiedy stanął na brzegu, Bóg odmówił mu tego zaszczytu. Ta jedna rzecz, z którą zawsze było związane jego serce, została mu odmówiona z powodu jednego aktu nieposłuszeństwa. Bóg pokazał, jak On to traktuje. Przez wszystkie wieki i przez cały czas ta historia musi być powtarzana ze wstrzymanym oddechem, aby wszyscy wiedzieli, jak tragiczne są skutki nieposłuszeństwa.

Teraz Mojżesz jest w lepszej ziemi obiecanej, ale w swoim czasie przeszedł straszną lekcję. Popatrzcie na Achana. (Księga Jozuego siódmy rozdział.) Tylko jeden złoty pręt, jedna szata babilońska, a takich jest wiele. Samo w sobie, to mała rzecz. Jednak Achan, jego żona, jego dzieci, jego dobytek, jego namiot i wszystko, co było jego, musiało być zupełnie zniszczone przed oczyma Izraela. Dlaczego?  Jedno nieposłuszeństwo. Widzicie, co Bóg o tym myśli i jak to ocenia. Jeżeli Bóg tak traktuje nieposłuszeństwo, to jak traktuje posłuszeństwo? Świat ma być pełen Chrystusa, a człowiek ma odzwierciedlać podobieństwo Chrystusa. To Bóg czyni. Na pozór tak to nie wygląda, gdyż dla pozorów pełnia wydaje się zła. Pewne miejsce w Biblii dobrze to wyjaśnia, „gdyż przed tym czasem nie dopełni się wina Amorytów” ( Ks. Rodzaju 15:13-19 .)  Z kontekstu widzimy, że wyjście narodu izraelskiego i zajęcie ziemi obiecanej czekało, aż dopełni się wina Amorytów. Amoryci, to nazwa narodów, które wtedy zamieszkiwały ten kraj. Kiedy dopełniła się ich wina. Bóg wyzwolił Izraela. Ich wyjście było zsynchronizowane ze stanem świata. Zapełnienie tej ziemi tym, co było Boże, było związane z dojściem zła do ostatecznych granic, a wtedy Bóg wkroczył. Nie musimy więcej o tym mówić. Czasy ostateczne będą  wyróżniać się wzrostem nieprawości. Pochwycenie Kościoła, jako wyjście z niewoli nastąpi wtedy, kiedy objawi się człowiek niegodziwości, kiedy kubek jego nieprawości będzie pełny. Żyjemy w czasach, kiedy zepsucie moralne jest coraz gorsze. Bóg to wszystko widzi. Bóg powoduje, że proste prawdy o Jego zbawieniu są znane na bezprecedensową skalę w historii świata. Kiedy już cały świat będzie miał swoją okazję to usłyszeć, wtedy przyjdzie koniec. Dwie rzeczy są bezbłędnie ewidentne; świat jest otoczony Ewangelią o zbawieniu, jak nigdy dotąd, a nieprawość szybko przepełnia kielich. Jest też trzecia strona, a jest nią dojrzewanie świętych do wielkiego żniwa. Za tymi trzema rzeczami wzdycha i oczekuje ich stworzenie. [Bo stworzenie z tęsknotą oczekuje objawienia synów Bożych,  List do Rzymian 8:19]

Boże przymierze, to Chrystus. Tą lekcję musicie słyszeć, ciągle  i ciągle na nowo, gdyż ważne jest, byście wiedzieli, iż Bóg nie szuka przedstawień, ale mieszkania. Bożym przymierzem jest „Chrystus w was”. To zadanie On chce wykonać przez was.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Osoba Jezusa, z rozdziału - Przymierze Boże w Chrystusie.