Mniej kocha Ciebie, kto wraz z Tobą kocha coś innego… Drukuj Email
Autor: Andrzej Zychla   
sobota, 22 stycznia 2011 10:13

W pokoju gościnnym moich dziadków wisiał najbardziej nietypowy „święty obrazek” jaki widziałem. Przedstawiał on Pana Jezusa jako małego chłopca w długich, anielsko poskręcanych, blond włosach z uniesionymi ku górze rękoma. Jeden z Jego palców skierowany był w stronę patrzących w geście napomnienia lub pouczenia.

Najbardziej zastanawiał mnie jednak podpis pod obrazem: „Dwunastoletni Jezus w świątyni”. Dlaczego właśnie dwunastoletni? Przecież do komunii szło się na początku, a do bierzmowania pod koniec szkoły podstawowej. Co dwunastolatek robił w kościele? Dlaczego przedstawiono Go w taki właśnie sposób?

Zagadka wyjaśniła się dopiero wtedy, gdy jako wierzący nastolatek zacząłem czytać Biblię i dotarłem do Ewangelii Św. Łukasza 2:40-49. Słowa, które tam odnalazłem to najwcześniejsza z wypowiedzi Jezusa, zapisana w ewangeliach. Nigdy dotąd nie słyszałem kazania na temat tego fragmentu.

40. A dziecię [Jezus] rosło i nabierało sił, było pełne mądrości, i łaska Boża była nad nim.

41. A rodzice jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy.

42. I gdy miał dwanaście lat, poszli do Jerozolimy na to święto, jak to było w zwyczaju.

43. A gdy te dni dobiegły końca i wracali, zostało dziecię Jezus w Jerozolimie, o czym nie wiedzieli jego rodzice,

44. A mniemając, iż jest pośród podróżnych, uszli dzień drogi i szukali go między krewnymi i znajomymi.

45. I gdy go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy, szukając go.

46. A po trzech dniach znaleźli go w świątyni, siedzącego wpośród nauczycieli, słuchającego i pytającego ich.

47. A zdumiewali się wszyscy, którzy go słuchali, nad jego rozumem i odpowiedziami.

48. I ujrzawszy go, zdziwili się. I rzekła do niego matka jego: Synu, cóżeś nam to uczynił? Oto ojciec twój i ja bolejąc szukaliśmy ciebie.

49. I rzekł do nich: Czemuście mnie szukali? Czyż nie wiedzieliście, że w tym, co jest Ojca mego, Ja być muszę?

W chwilach duchowego uniesienia wyznajemy swoimi ustami, że chcemy naśladować Jezusa, że pójdziemy za nim bez względu na koszt, a on jest zdziwiony, a czasem wręcz zaszokowany naszą codzienną postawą. Często nas upomina, zupełnie tak, jak upomniał swoich ziemskich opiekunów: „Czyż nie wiedzieliście, że w tym, co jest Ojca mego, Ja być muszę?” Jeśli chcesz naśladować Jezusa, musisz być tam, gdzie Ojciec i zajmować się sprawami Ojca. Musisz myśleć o tym, co w górze, a nie o tym, co na ziemi.

O, niezależne i zbuntowane serce człowieka! Kiedy Bóg oddzielił światło od ciemności, ustanowił słońce by świeciło w dzień i księżyc w nocy, rozpostarł niebiosa, rozdzielił morze i suchy ląd, rozkazał górom się wypiętrzyć, a dolinom pozapadać, posłusznie wykonały Jego rozkaz. Kiedy mówi dziś do ludzkiego serca: „Musisz być w tym, co jest Ojca mego”, często w odpowiedzi słyszy: „Nie!” Albo: „Jeszcze nie teraz!” Czy postawa takiego człowieka wobec Wszechmocnego Stwórcy nie jest co najmniej bulwersująca? Bóg jednak znosi nasze odstępstwo i bunt w cierpliwości, przez wzgląd na swojego Umiłowanego Syna.

W innym miejscu Ewangelii Św. Łukasza czytamy o tym, że pewnego dnia Pan Jezus odwiedził jednego z ważniejszych faryzeuszów, aby spożyć wraz z nim posiłek. Myślę, że nie zjadł za wiele, cały czas pytany o różne rzeczy i pilnie obserwowany przez faryzeuszów i uczonych w piśmie. Atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta, gdy uzdrowił chorego na puchlinę wodną: był sabat i nie wolno było wykonywać żadnej pracy. Faryzeusze już wcześniej zastrzegli, by ludzie dawali się uzdrawiać w inne dni. Kiedy Jezus kontynuował swoje nauki, jeden z gości stwierdził: „Błogosławiony ten, który będzie spożywał chleb w Królestwie Bożym”.

W odpowiedzi Jezus przytoczył przypowieść o wielkiej wieczerzy. Bardzo smutną przypowieść. Możemy ją przeczytać w Ew. wg św. Łukasza 14:16-20:

16. Pewien człowiek przygotował wielką wieczerzę i zaprosił wielu.

17. I posłał swego sługę w godzinę wieczerzy, aby powiedział zaproszonym: Przyjdźcie, bo już wszystko gotowe.

18. I poczęli się wszyscy jeden po drugim wymawiać. Pierwszy mu rzekł: Kupiłem pole i muszę pójść je zobaczyć; proszę cię, miej mię za wytłumaczonego.

19. A drugi rzekł: Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię, miej mię za wytłumaczonego.

20. A inny rzekł: Żonę pojąłem i dlatego nie mogę przyjść.

Pierwszy z zaproszonych jako wymówkę wymienił pole, które było gwarancją zaopatrzenia i wykarmienia rodziny. Chętnie Cię odwiedzę, stwierdził, ale pozwól mi najpierw zabezpieczyć swoich bliskich. Chcę się zatroszczyć o moją rodzinę, własnymi rękoma zdobyć swój powszedni chleb.

Drugi rzekł: Musisz zrozumieć – mam nowe woły i muszę je wypróbować. Nowy dom, nowy samochód, nowy telefon komórkowy, telewizor, nowy film, kanapa, gra komputerowa, nowa praca, lepsze pieniądze. Jest tyle ekscytujących rzeczy wokół, których muszę spróbować. Ale przyjdę później, na pewno.

Trzeci rzekł: Właśnie się ożeniłem. A międzyludzkie relacje są najważniejsze. Mam żonę, męża, dzieci, rodzinne obowiązki, przyjaciół, kolegów i koleżanki z pracy. Co oni sobie wszyscy pomyślą, jeśli pójdę na tę ucztę? Przecież każesz miłować bliźnich i troszczyć się o swoje rodziny, prawda?

Wymówki i tłumaczenia zaproszonych nie tylko nie przekonały gospodarza, ale wywołały jego ogromny gniew. Nakazał on swoim sługom wyjść na place, ulice, za opłotki i sprowadzić ubogich, ułomnych, ślepych i chromych i przymuszać ich do przyjścia, jeśli zajdzie taka potrzeba, bo żaden z wcześniej zaproszonych nie okazał się godny i „nie skosztuje jego wieczerzy”.

Chwilę później Jezus odwraca się do tłumów, które idą za nim i wypowiada jedne z najtwardszych i najtrudniejszych słów:

Łuk. 14:26-27

26. Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim.

27. Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim.

Mieć w nienawiści to stawiać na drugim miejscu, bo Boże przykazanie nie pozwala, by coś w naszym życiu wyrosło i stanęło choćby na równi z Bogiem. Boży nakaz brzmi: ‘Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną’, a właściwie ‘Nie będziesz miał Bogów cudzych obok mnie’.

Św. Augustyn napisał: „Mniej bowiem kocha Ciebie ten, kto wraz z Tobą kocha co innego, a kocha nie ze względu na Ciebie”. Nasze życie, praca, dokonania i relacje mają duchowy sens, o ile są budowane dla Boga, wypływają z Boga i oddajemy poprzez nie chwałę Bogu.

„A po trzech dniach znaleźli go w świątyni, siedzącego wpośród nauczycieli, słuchającego i pytającego ich. A zdumiewali się wszyscy, którzy go słuchali, nad jego rozumem i odpowiedziami”.

Jedno pytanie lub stwierdzenie człowieka staje się pretekstem do wypowiedzi Jezusa, która rozpoczyna coś nowego w życiu człowieka. Rodzi kolejne pytania, burzy dotychczasowy sposób myślenia, światopogląd, nierzadko wywraca nasze życie do góry nogami. Rozpoczyna niełatwą duchową przygodę, która może trwać nie tylko całe ludzkie życie, ale i wieczność.

Jakie pierwsze lub kolejne pytanie chcesz dzisiaj zadać Jezusowi? Co Jezus dziś mówi do Ciebie? „Mniej bowiem kocha Ciebie ten, kto wraz z Tobą kocha co innego, a kocha nie ze względu na Ciebie”. Przerażeni i zaniepokojeni uczniowie zapytali kiedyś Jezusa: Któż tedy może być zbawiony? A Jezus spojrzał na nich i rzekł im: U ludzi to rzecz niemożliwa, ale u Boga wszystko jest możliwe.