Klucz do boskiej energii Drukuj
Autor: Edwin i Lilian Harvey   
środa, 08 maja 2013 11:54

„Szukajcie Pana i mocy Jego, rozpytujcie się ustawicznie o oblicze Jego.” 1 Kronik 16:11

„...Lecz lud tych, którzy znają swojego Boga umocni się i będą działać.” Daniel 11:32

Walker z Tinnevelly, po wielu latach pracy misyjnej zrezygnował z niektórych oficjalnych funkcji, aby poświęcić więcej czasu na modlitwę i działalność ewangelizacyjną. Lokalna gazeta ogłosiła, że Walker był kiedyś dobrym pracownikiem, ale teraz przeniósł się do wydziału modlitwy. Koncentrując się na sprawach duchowych nie mógł być zrozumiany. Napisał broszurę na temat modlitwy, mając nadzieję, że obudzi ludzi na ważność mocy modlitwy. Zacytujemy część:

Lepiej, o wiele lepiej wykonać mniej pracy, jeżeli trzeba, abyśmy się mogli więcej modlić; gdyż praca wykonana przez rwący potok ludzkiej energii nie zbawi ani jednej duszy, podczas gdy praca wykonana w żywym i niezachwianym kontakcie z żywym Bogiem będzie miała wartość dla całej wieczności.

Zewsząd słychać wołanie: „Przepracowany. Zbyt dużo pracy.” Na ogół nie można nam zarzucić bezczynności. Ale dlaczego tak wiele naszej energii okazuje się być zużywana na daremno? Pismo Święte, osobiste doświadczenie i głos sumienia, to wszystko podpowiada przynajmniej jedną odpowiedź - zlekceważyliśmy bardzo sposób, który sam Bóg ustanowił dla prawdziwego pomazania z góry.

Nie daliśmy modlitwie należnego jej miejsca w planach naszej kampanii. Czy nie spędziliśmy dużo czasu w szkole, w biurze, na wsi lub w innych miejscach, a mało, bardzo mało w komorze modlitwy? Bracia misjonarze, dużo pracowaliśmy, ale mało się modliliśmy. Pozwoliliśmy, aby energia ciała, naszego intelektu, naszego stanowiska, naszego entuzjazmu uzurpowała sobie do opłakanego poziomu miejsce tej jedynej mocy, która może podnieść nieśmiertelne dusze ze snu wiecznej śmierci do potęgi żywego Boga i energii Ducha Świętego.

Ile dni upływa w setkach domów misjonarzy na niekończącej się wytężonej pracy, bez poświęcenia czasu na cichą społeczność z Bogiem, z wyjątkiem kilku krótkich minut wyrwanych każdego ranka, przed rozpoczęciem zajętego dnia, albo krótkiego czasu, na który pozwala nam zmęczona natura!

Ilu z nas wstawia się za Indią tak, jak Robert Murray Mc Cheyne modlił się o swój zbór w Dundee i nie przestał się modlić o nich nawet wtedy, gdy choroba oddzieliła go od nich na pewien czas i zamieniła brzegi Morza Galilejskiego w prywatną kaplicę dotąd, aż Bóg otworzył okna w Niebie i wylał na nich deszcz błogosławieństwa? Albo ile z nas modli się o dusze wokół nas w tym pogańskim kraju tak, jak Robert Aitken modlił się o swój zbór, w którym prowadził pracę misyjną, spędzając wiele godzin na kolanach po całym dniu usługi Słowem Bożym i prosząc Boga z płaczem i łzami, aby zbawiał dusze ludzi? Wszyscy znamy ważność modlitwy i możemy wygłaszać rozprawy na temat jej skuteczności, ale czy praktykujemy to, co sami głosimy?”

„Wielkie bitwy”, mówił Samuel L. Brengle „te bitwy, które decydują o naszej wieczności i o wieczności pokoleń, które się jeszcze nie narodziły, nie są staczane na publicznych zgromadzeniach, ale w samotnych godzinach nocy i w chwilach agonii.”