Jonasz, Niniwa i Ja (przypomnienie) Drukuj Email
Autor: N. Alford   
poniedziałek, 08 kwietnia 2019 00:00

Rozpoczęło się to najprawdopodobniej jak w każdy inny dzień na Morzu Śródziemnym o tej porze roku. Załoga wypłynęła z Joppy (Jaffy) na pełne morze. Na statku tym ukrywał się uciekający przed Bogiem Jonasz, o czym Bóg dobrze wiedział. Jonasz posłany został przez Boga do Niniwy, aby wzywać do upamiętania lecz sprzeciwił się Bogu. Był przecież wpływowym człowiekiem - prorokiem, a myśl o tym, żeby zostać misjonarzem za granicą z pewnością nie wydawała się atrakcyjna. Poza tym, nie chciał on, aby pogańscy mieszkańcy Niniwy zostali uratowani. Dlatego też odpłynął dokładnie w przeciwnym kierunku. W odpowiedzi na nieposłuszeństwo Jonasza, Bóg zesłał wielki sztorm i posłał wielką rybę (Jonasz 1,1-16; 2,1).

Niektórzy twierdzą, że opis ten jest fikcją literacką. Jednakże żydowski historyk - Józef Flawiusz w I wieku naszej ery, pisał o tym wydarzeniu, jako o autentycznym fakcie. Jonasz występuje również jako żyjący i wiarygodny prorok w 2 Księdze Królewskiej 14,25. Również sam Pan Jezus jasno stwierdził, że przeżycie Jonasza było prawdziwe (Mat. 12,39-41). Badacze zafascynowani tą historią znaleźli przekazy o człowieku i zwierzęciu, połkniętych na żywo w całości przez rybę. Jonasz istniał, jak również istniała i ryba. Jednakże, co ważniejsze, istnieje i działa Bóg. Za doświadczeniem Jonasza, jak również i naszym, kryje się litościwe serce i miłująca ręka, którą Bóg wyciąga, aby nas uratować od dokonywania samowolnych wyborów i aby nas postawić na właściwej drodze. Pan Jezus powiedział do ludzi współcześnie Mu żyjących, że jeśli chcieli iść za Nim, to najpierw musieli policzyć koszty (Łuk. 14,26-35). W dzisiejszych czasach bardzo mało słyszy się o cenie, którą trzeba zapłacić za naśladowanie Chrystusa.

Zamiast tego chrześcijańskie poselstwo mówi o tym, co możemy uzyskać od Boga. Niezależnie od tego, że Bóg jest źródłem wszystkich dobrych rzeczy, to również chce On, abyśmy poświęcili wszystko, co mamy po to aby wykonywać Jego dzieło. Dla Jonasza oznaczało to opuszczenie domu, społeczności, przyjaciół – wszystkiego co było mu znajome i bliskie - i służenie w nieprzyjaznych okolicach wśród niezbyt miłych ludzi.

Historia Jonasza jest wiecznie aktualną historią o Bogu działającym w zbuntowanych sercach. Bóg oraz wielka ryba często mijają nas niepostrzeżenie w naszym życiu. Zaufaliśmy Jezusowi jako naszemu Zbawcy, ale ilu z nas uznaje Go jako swojego Pana? Kiedy tak przepychamy się obok tej wielkiej ryby, z ciągu wydarzeń (historii Jonasza, przyp. tłum.) wynurzają się ponadczasowe prawdy.

Ucieczka

Podczas, kiedy sztorm szalał, a pogańska załoga wołała do swoich bogów o odwrócenie wyroku Jonasz spał. Kiedy kapitan nakazał: "Wstań, wołaj do swojego Boga!" (Jon. 1,6) to nawet wtedy Jonasz nie szukał Boga w pokucie. "Wtedy rzekł do nich: Weźcie mnie i wrzućcie do morza" (w. 12). Jonasz był tak przeciwny pójściu do Niniwy, że wolał śmierć niż posłuszeństwo.

Przez pryzmat dziejów łatwo to zobaczyć; Jonasz naprawdę powinien był zaprzestać ucieczki i pokutować. Ale jak często my dostrzegamy naszą ucieczkę i brak pokuty? Nasze pokolenie można by właściwie określić jako "uciekający chrześcijanie". Jak często czekamy na cokolwiek, nic mówiąc już o czekaniu na prowadzenie Boże? W naszej szalonej gonitwie, aby coś zdobyć albo osiągnąć, rozmijamy się z cichym głosem Boga. W naszym poświęceniu się "w biegu", nie ma czasu, aby uciszyć się przed Bogiem (Ps. 46,10).

Jonasz reprezentuje bunt istniejący w nas wszystkich. Zbliżamy się do Stwórcy wszechświata trzymając w ręce gotowy program na cały dzień, lub z pięcioletnim planem pod pacha - i prosimy Go o błogosławieństwo. Uciekamy od Jego władania dokładnie tak, jak Jonasz, po to aby zajmować się naszymi sprawami i kuć swój własny los. Kiedy słyszymy Boga mówiącego; "Idź do Niniwy" to uciekamy od tego wezwania na jakieś bardziej chwalebne stanowisko w życiu. I kiedy tak stajemy na dziobie statku, Bóg przygotowuje sztorm. A gdy nagle pochłania nas ciemność, krzyczymy: "Boże, dlaczego?", nieświadomi tego, że sami sobie zgotowaliśmy koniec.

My wszyscy jesteśmy posłani i na każdego nas czeka jakaś Niniwa. „Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu" (Ew.Marka 16.15), Twoja Niniwa to nie jakaś misja zagraniczna. Mogą to być twoi sąsiedzi, rodzina lub współpracownicy. Ktokolwiek to jest, jeżeli porzucisz swoje plany i będziesz szczerze się modlił; „Boże, prowadź mnie", to bez wątpienia On cię poprowadzi.

Druga szansa

Mimo grzechu Jonasza, Bóg dał mu druga szansę - rybę. Jonasz na pewno widział rybę jako jeszcze jeden problem, ale dla Boga ryba była rozwiązaniem. Po pierwsze, Bóg posłał rybę, aby uratować życie Jonasza. Jak często byliśmy wyrzuceni za burtę w coś, co wydawało się beznadziejną sytuacją, a nie ratunkiem z nieba?

Po drugie, połknięty Jonasz nie mógł już uciekać. Miał drugą okazję do pokuty. Mimo, iż Bóg miał moc odebrać mu życie, lub też wybrać proroka bardziej współpracującego, to jednak czekał na Jonasza. Jonasz przebywał we wnętrzu ryby trzy dni i trzy noce. Co robił w tym czasie? Poszukiwał drogi wyjścia, aby znowu uciec przed Bogiem? Czy uderzał gniewnie pięściami w ciało ryby? Czy siedział spokojnie pełen goryczy?

Bóg nadal używa wielkich ryb - w postaci problemów, chorób, blokad na drogach lub innych "tragedii", które wydają się zatrzymywać bieg naszego życia. Nawet jeżeli my ich na siebie nie sprowadzamy, to Bóg używa takich sytuacji do osaczenia nas i przygarnięcia bliżej do siebie. Przez naszą głupotę marnujemy swój czas, zmagając się w buncie oraz w niszczącym kwasie naszej woli. Kiedy problemy oddzielają nas od tego, co chcemy czynić, to jednocześnie przywodzą nas bliżej do tego, co Bóg chce. Kiedy zwracamy się do Boga z pokutującymi sercami, jesteśmy wyzwoleni.

Wolność

Jonasz został oswobodzony po tym, kiedy się modlił: "Lecz ja pragnę ci złożyć ofiarę z głośnym dziękczynieniem, spełnię co ślubowałem" (Jon. 2,10). Czy ty składasz ofiary z uwielbienia i dziękczynienia kiedy znajdujesz się w ciemnych i niebezpiecznych okolicznościach? Zauważmy, że jest to ofiara, a niekoniecznie coś, co lubimy robić. Mimo to mamy nakazane, aby tak właśnie czynić (Ps. 50,14; Hebr. 13,15).

Pragniemy okazałych darów duchowych, a mało wagi przywiązujemy do tych niewidocznych uczynków serca, które mają miejsce w ciemnych chwilach naszego życia. Ci, którzy służą w ukryciu, składają ofiary i poddają swoją wolę Bogu, rzadko kiedy są dostrzegani. Akt poddania uczyniony na osobności dał Jonaszowi wolność, o którą wszyscy bezustannie zabiegamy. Jego modlitwa i pokutujące serce uruchomiły niebiańską moc. "Wtedy Pan rozkazał rybie, aby ta wypluła Jonasza na ląd" (Jon 2,10).
Bez wątpienia, przebywanie we wnętrzu ryby zostawiło trwałe ślady na psychice oraz na ciele Jonasza. Jego skóra musiała być odbarwiona przez kwasy żołądkowe, a być może nawet pokryła bliznami. W takim stanie, odarty z wszelkiej godności, wyruszył do Niniwy. To wszystko przydarzyło się, ponieważ nie chciał, aby mieszkańcy Niniwy zostali uratowani.

Jonasz był znowu wolny, ale nie obyło się bez zapłacenia ceny. O ileż łatwiejsze byłoby dotarcie do Niniwy gdyby udał się tam bezpośrednio po powołaniu przez Boga.
Posłuszeństwo nie zawsze jest łatwe. Czy możecie sobie wyobrazić jak by nas traktowali ludzie, gdybyśmy zaczęli sobie budować ogromny statek, tak jak czynił to Noe? Albo też, jak upokorzone byłoby wojsko współczesnego Jozuego, które najechało na obcy kraj, pozostawiło czołgi i samoloty na boku i rozpoczęło paradę z muzyką wokół jakiegoś miasta? (Joz. 6,1-6).

Mimo, że posłuszeństwo często sprzeciwia się logice, wydaje się śmieszne i niemożliwe, to jednak nie pozostaje bez nagrody.
Noe ze swoją rodziną zostali ocaleni z potopu, Jerycho zostało podbite zgodnie z Bożym planem, a Jonasz odniósł olbrzymi sukces. Szacuje się, że ok. 600.000 ludzi w Niniwie zostało uratowanych, co sprawia, że było to największe przebudzenie w historii biblijnej. Tylko ofiarowanie naszej woli i podporządkowanie jej Bogu, może spowodować tak obfity plon.

Punkt zwrotny

Bóg zadziałał w życiu Jonasza, aby go ocalić fizycznie i duchowo, jak również po to, aby zawrócić go w przeciwną, efektywną stronę. Boży plan został wypełniony w Niniwie wbrew samemu Jonaszowi. Bóg chce włączyć każdego z nas w realizację swojego planu, ale najpierw my musimy zawrócić. W życiu Jonasza dopiero wyjątkowe warunki sprawiły, że zwrócił się ku Niniwie i Bogu. Bóg w wierności swojej odpowiedział na modlitwę i uwielbienia Jonasza.

Kiedy nasze serca prawdziwie miłują Boga, wtedy czynimy ofiary, które są zgodne z Jego wolą. Dopiero wtedy naśladowanie Boga staje się radością. Pan Jezus mówi nam: „Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie"(Mat. 11,30). Kiedy przyjmiemy jarzmo Jego panowania, to On utrzymuje równowagę. Bierze udział w wykonywaniu zadania; idzie z nami do Niniwy, aby tam nami kierować (Mat. 11,28-29). Kiedy Jezus mówi: "zawróć", to skoro jesteśmy z Nim w jednymi jarzmie, odczuwamy tylko delikatne pociągnięcie w sercu.

Kiedy spytałam Boga czego ja mogłabym nauczyć się od tego zbuntowanego Jonasza, wtedy on podsunął mi lustro. Było już wielu Niniwczyków, którym zaniechałam złożenia świadectwa. Co tu dużo mówić, byli przecież trudnym, niewierzącym, niezasługującym ludem. Uzmysłowiłam sobie, że ja byłam tą, która zgrzeszyła, zawiodła i uciekła spod panowania Chrystusa. Jesteśmy upartym i buntowniczym ludem, wybierającym sobie te z powołań, na które chcemy odpowiedzieć. Ponieważ to czynimy, to musimy spodziewać się karania jakie spotkało Jonasza. Niestety, jego zawrócenie do Boga nie było trwałe.

Ile razy nam powinno się o tym mówić? Co musi się wydarzyć, aby nasza uwaga na tym się skupiła? Jakie wyjątkowo skrajne sytuacje Bóg będzie jeszcze przez nas samych zmuszony stworzyć, zanim my staniemy się posłuszni? Módlmy się, nasłuchujmy, a potem zwińmy nasz namiot i idźmy!

Za zgodą redakcji "Łaska i Pokój"


N. Alford
Tłumaczył: P. Drożdż