Iran: Narodziny w celi* Drukuj Email
Autor: Donata Maliszak   
wtorek, 22 października 2013 08:13

Darya nie wie od jakiego czasu siedzi tutaj zupełnie bez ruchu. Naokoło panuje nieprzenikniona ciemność. Nie wie też, jak długo już słucha ciężkich kroków policjantów. Chodzą dookoła niej, niczym lwy wokół swojej ofiary. Nie ma pojęcia, ilu ich jest. Odgłosy szurania i tupania, to zbliżają się, to oddalają. W głowie szumi jej tak, że trudno ogarnąć myśli. Słyszy jak jeden z nich kaszle i pluje, głośno przy tym przeklinając. Raz z jednej, raz z drugiej strony wykrzykują do jej ucha wulgarne słowa i straszą tym, co zrobią, jeśli nie zacznie mówić. Groźby potwierdzają mocnym szturchaniem jakimś twardym przedmiotem w bok, w brzuch lub w plecy. Nic nie widzi, ale jest pewna, że tym narzędziem tortur są policyjne pałki.

Zanim ją tu przyprowadzili założyli na jej głowę gruby worek. Śmierdział czymś, czego wcześniej nie znała. Potem uświadomiła sobie, że to fetor potu, pomieszanego ze słodkim zapachem krwi i kwaśnym odorem wymiocin. Wszystkie te elementy składały się na przejmującą woń strachu śmiertelnie przerażonego stworzenia, złapanego w potrzask z którego nie jest w stanie się uwolnić. Ona sama, zamknięta w płóciennej pułapce – czuła, jakby z każdym wdechem nabierała coraz więcej tego lęku. Wnikał do płuc, a potem wraz z krwią wtłaczany był do serca, które rozpędzał do bicia w oszałamiającym tempie. Całe jej ciało zaczęło drżeć owładnięte panicznym strachem. Nigdy przedtem, ani nigdy potem, nie bała się tak bardzo.

„Nie wytrzymam! Boże, ja tego nie wytrzymam!” - krzyczy teraz Darya całą duszą.

Tak bardzo obawiała się aresztowania i przesłuchań. Słyszała, co spotyka chrześcijanki w więzieniach Iranu. Jakie przechodzą tortury i jak bezlitośnie potrafią się tam z nimi obchodzić. Nie była na to gotowa. Czuła się za słaba, by stawić czoła prześladowaniu, by znieść takie cierpienie i pozostać wierną Jezusowi.

„Jeśli zaczną mnie gwałcić i kaleczyć, boję się, że powiem wszystko, co tylko będą chcieli. Panie, nie wystawiaj mnie na taką próbę” - prosiła każdego dnia.

A potem stało się! Przyszli pod dom. Zabrali ze sobą do samochodu. To, co powodowało niepokój, co było jej koszmarem – nadeszło i nie było innej możliwości ucieczki, oprócz wyrzeczenia się wiary. Dlatego teraz otoczona tymi groźnymi ludźmi Darya bezgłośnie woła:

„Panie, pomóż mi wytrwać! Nie pozwól mi zaprzeć się Twego Imienia!”.

Mężczyźni w końcu postanawiają zrobić przerwę w znęcaniu się nad aresztowaną i wychodzą. Dociera do niej dźwięk ryglowanych drzwi. W ciszy, jaka teraz panuje, próbuje wychwycić jakieś odgłosy. Może to podstęp? Może są tutaj i za chwilę zaatakują? Czeka w napięciu. Nic się nie dzieje… Darya słyszy tylko własny, przyśpieszony oddech. Czuje ucisk w piersi. Usiłuje zapanować nad sobą. Uspokoić się chociaż trochę.

„Boże, proszę spraw, by wrócili i ściągnęli mi z głowy ten worek!”.

Wracają. Podnoszą ją brutalnie i popychają w stronę wyjścia. Ich ofiara potyka się i uderza o jakąś przeszkodę. „Zdejmij jej to!” - nakazuje jeden z funkcjonariuszy. Nareszcie okropna zasłona zostaje zabrana. Darya wciąga nieświeże, więzienne powietrze. Przez chwilę czuje się odrobinę lepiej, ale potem lęk powraca.

„Dokąd mnie prowadzą? Co chcą ze mną zrobić? Panie! Ratuj!”.

Wprowadzają ją do sali przesłuchań. Stoi teraz przed sędzią i kilkoma urzędnikami. Za sobą ma policjantów. W jej, oszołomionym strachem, umyśle, znienacka pojawia się jasna i wyraźna myśl: „a gdy was wydadzą, nie troszczcie się, jak i co macie mówić; albowiem będzie wam dane w tej godzinie, co macie mówić. Bo nie wy jesteście tymi, którzy mówią, lecz Duch Ojca waszego, który mówi w was*”.

Wraz z tymi słowami Darya czuje napływ niezwykłej siły. Poprzednie okropne emocje oddalają się, jakby zabrane niewidzialną ręką. Napełnia ją moc do tego, aby stanąć twarzą w twarz z zagrożeniem.

Przesłuchanie trwa długo. Sędzia kilkakrotnie zadaje te same pytania. Ona mówi tylko o sobie, w tajemnicy zachowując nazwiska innych konwertytów* i miejsca spotkań chrześcijan. Patrzy z odwagą na tego mężczyznę i poświadcza:

„Tak, to prawda - porzuciłam islam. Jestem teraz chrześcijanką. Isa* jest moim Panem”.

W końcu wraca wycieńczona, ale szczęśliwa do celi. Wie, że złożyła dobre świadectwo. Tę bitwę wygrała - dzięki Bożej pomocy. Kiedy zamykają się za nią ciężkie drzwi izolatki, siada opierając plecy o zimną ścianę i prawie natychmiast zasypia.

Budzi ją zgrzyt nienaoliwionego zamka. Przez otwarte drzwi do ciemnego pomieszczenia wpada snop jasnego światła. Przymyka oczy porażona nagłą jasnością. Do środka wchodzi jakiś człowiek. Przerażenie, które opuściło ją na sali przesłuchań, powraca teraz ze zdwojoną siłą.

„Teraz zrobią mi to, o czym mówili”.

Mężczyzna każe strażnikowi zamknąć drzwi i zostawić go samego. A ona czuje, że jej ciało znowu ogarnia strach i sprzeciw przed gwałtem i torturami. Tymczasem człowiek powoli zbliża się do niej. Darya nie odważa się podnieść wzroku, by spojrzeć na swego oprawcę.

„Nie bój się” - słyszy.

„Znam ten głos!” - myśli Darya. „Przecież to sędzia!”.

„Nie bój się” - powtarza. „Nic ci nie zrobię. Widzisz, nie mogłem spać. Wciąż myślę o tym, co mówiłaś dziś w sądzie. Powiedź mi, jak mam odnaleźć spokój serca”.

***

Niebo nad miastem zaczyna już szarzeć, gdy muzułmański sędzia opuszcza mury aresztu. Idzie do domu lekko, jak nigdy przedtem. Uśmiecha się do siebie i pełną piersią wdycha zapach poranka. Rozgląda się dookoła, po znajomych mu miejscach, jak gdyby widział je pierwszy raz w życiu. Ma uczucie, jakby tego ranka urodził się na nowo!

Dzisiaj, w celi więziennej, zostawił wszystko, co przytłaczało go od tylu lat. Lat pełnych niepewności i niepokoju duszy. I zarazem odnalazł to, za czym tęsknił i czego szukał! Teraz musi podzielić się tym z żoną! Ona również powinna poznać prawdę o Isie – jedynym Zbawicielu!

***

W celi Daryi nie ma okna. Nie może więc cieszyć się widokiem słońca, wychylającym się właśnie zza skalistych wzgórz Iranu. Nie może ogrzać się po chłodnej nocy w jego ciepłych promieniach. Nie wie nawet, czy na zewnątrz już świta, czy też wciąż panuje ciemność. Mimo to czuje się przepełniona radością, która zdaje się rozświetlać mrok jej obecnej sytuacji. Niespodziewana nocna rozmowa z sędzią tchnęła w nią nową nadzieję. Darya wie, że ma tu teraz sprzymierzeńca i brata w wierze.

„Nie mów nikomu o naszym spotkaniu” - przypomina sobie słowa, jakie powiedział wychodząc. „A ja postaram się jak najszybciej ciebie uwolnić”.

„Może dlatego tu trafiłam?” - zastanawia się Darya. „Żeby ten jeden człowiek, mógł odnaleźć Boga. Jeśli tak, to było warto umierać ze strachu w tym okropnym miejscu. Dla cudu tych jednych narodzin – opłacało się przejść przez to wszystko!”.

*** ***

Sędzia dotrzymał słowa i Darya została zwolniona już po kilku dniach. Jednak nie wszystkie historie aresztowanych za porzucenie islamu i przejście na chrześcijaństwo kończą się tak dobrze.

Od 2011 r. do cel irańskich więzień trafiło około stu chrześcijan. Oskarżani o apostazję, czyli porzucenie islamu lub nawracanie muzułmanów odbywają wieloletnie wyroki narażeni na trudne warunki, tortury, fizyczne i psychiczne.

 

* Tym zaś, którzy Go [Jezusa] przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w Imię Jego, którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga. (Ewangelia Jana 1; 12 - 13)

* Ewangelia Mateusza 10, 19–20

* Isa – w krajach arabskich Jezus

* konwertyta – człowiek, który zmienił wyznanie