Gdy Boży Lud rozmija się z Chrystusem – cz. II Drukuj Email
Autor: Sokół Bartosz   
środa, 14 marca 2012 00:00

Poprzedni artykuł dotyczył problemu lekceważenia i niewłaściwej interpretacji Bożego Słowa. Religijni Żydzi – naród wybrany - rozminęli się z Chrystusem z powodu nieznajomości Pisma. Czy to jedyny powód? Z pewnością nie. Drugi jest równie ważny, kładąc się długim cieniem na naszych czasach. Obserwujemy wciąż tragedię ludzi, którzy mijają się z Chrystusem, pozwalając własnym wyobrażeniom przemawiać głośniej niż Biblii.

Kierowanie się własnymi wyobrażeniami Boga i sposobów Jego działania

"A gdy oni tego słuchali, powiedział im dodatkowo podobieństwo, dlatego, że był blisko Jerozolimy, a oni mniemali, że wkrótce ma się objawić Królestwo Boże." ( Łuk 19,21)

"Błogosławione Królestwo ojca naszego Dawida, które nadchodzi! Hosanna na wysokościach!" (Mar 11,10)

"A myśmy się spodziewali, że On odkupi Izraela, lecz po tym wszystkim już dziś trzeci dzień, jak się to stało." ( Łuk 24,21)

Żydzi oczekiwali Mesjasza - miał odkupić Izrael, wyzwolić naród spod panowania Rzymian i przywrócić chwałę Dawidowego Królestwa. Miał stać się politycznym przywódcą, potrafiącym zjednoczyć pod swoim berłem zwaśnione ugrupowania. Miał być "mocarnym zbawicielem" (Łuk 1,69), zręcznym politykiem i wspaniałym żołnierzem. Problem w tym, że ta sugestywna projekcja żydowskich pragnień zupełnie nie odpowiadała rzeczywistości. Jezus nie angażował się politycznie i uzdrowił rzymskiego setnika. Nie nawoływał do buntu, mówiąc raczej: "Oddawajcie, co jest cesarskiego, cesarzowi" (Mat. 22,21). Pogrążonym w nienawiści Żydom głosił zdecydowane: "Miłujcie swoich nieprzyjaciół" (Mat. 5,44)! Pytany o nadejście Królestwa, odpowiadał - oto jest pośród was! (Łuk. 7,21) - wprawiając słuchaczy w konsternację. W rzeczywistości, Mesjasz był zupełnym przeciwieństwem istniejących na Jego temat wyobrażeń! Bóg zadziałał w sposób absolutnie nieoczekiwany i odmienny, dowodząc raz jeszcze, że "Jego myśli, to nie myśli nasze, a nasze drogi, to nie Jego drogi" (Izaj 55,8). Wyobraź sobie uczniów, idących do Emaus. Obok nich kroczy zmartwychwstały Mesjasz, będący wypełnieniem wszystkich starotestamentowych proroctw. Stało się – Odkupiciel powrócił na Syjon! Oto piekło zostało powstrzymane, słuszne żądania zakonu przybite do krzyża, a grzechy ludzkości obmyte krwią Baranka! Problem w tym, że uczniowie zupełnie tego nie widzą, a ich smutne twarze i zrezygnowane wypowiedzi świadczą dobitnie o wielkim rozczarowaniu. Nie rozpoznają Mesjasza z powodu swojego wyobrażenia o Mesjaszu. Ten, który miał zwyciężyć Rzym, został ukrzyżowany przez Rzym. Ten, który miał scalić i zjednoczyć naród, podzielił go jeszcze bardziej. Ten, który miał panować, odszedł w hańbie i niesławie. Jakkolwiek mógłby wyglądać mocarny zbawiciel – na pewno nie tak! "Nie miał postawy ani urody, które by pociągały nasze oczy i nie był to wygląd, który by nam się mógł podobać" (Izaj. 53,2). Jeśli chcesz dołączyć do rozczarowanych uczniów, spodziewaj się, że Bóg będzie działał zgodnie z twoimi oczekiwaniami. "A myśmy się spodziewali" – właśnie tak opowiadają o Bożym działaniu ludzie, którzy hołdują swoim wyobrażeniom.

Jest coś tragicznego w obrazie ludzi pielgrzymujących pod kolejny pomnik Chrystusa. Jest coś tragicznego w widoku matki, wylewającej łzy pod starym witrażem Ukrzyżowanego. Jest coś wstrząsającego w widoku młodzieży, która w przerwie pomiędzy imprezą a dyskoteką, modli się o pomyślne zdanie matury. Jest coś przygnębiającego w widoku sportowca, który żyjąc rozpustnym życiem, przed meczem prosi Jezusa o zwycięstwo. Jesteśmy częścią narodu, który uważa się za chrześcijański. Narodu, który krzyżuje Chrystusa swoim postępowaniem, budując jednocześnie pomniki i gloryfikując projekcję swoich własnych wyobrażeń. Ten witrażowy, infantylny Jezus nijak się ma do ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa. Ten Jezus, którego wzywa się w nagłych potrzebach, niczym hydraulika do cieknącego kranu, już dawno przestał przypominać Pana Panów i Króla Królów. Nie zawsze tak było. Kościół rzymskokatolicki pochodzi z bezpośredniej linii apostolskiej. Jednak w pewnym okresie czasu zaniedbał i zlekceważył Pismo, a to zawsze wiąże się ze sfałszowaniem obrazu Boga. Jestem przekonany, że, jako część żywego Kościoła Chrystusa, jesteśmy dzisiaj w podobnym momencie historii. Tak, Chrystus idzie obok nas w drodze do Emaus, ale coraz częściej nie potrafimy Go rozpoznać. Coraz powszechniej oddajemy cześć własnej projekcji Mesjasza. Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, my usiłujemy stworzyć Boga na nasze. Bezsilny, nieco zakłopotany i sfrustrowany – oto jak często przedstawiamy Wszechmocnego. Chrystus wielu popularnych refrenów worship już dawno przestał być Chrystusem Pisma, pozostając projekcją cielesnych oczekiwań i żądz. Jest takim Bogiem, jakiego chciałaby mieć zepsuta natura człowieka. Bogiem bardziej miłującym niż świętym i bardziej łaskawym niż sprawiedliwym. Bogiem, który jest obecny, gdy Go potrzebujemy i oddala się, stając się niewygodnym. Boli mnie widok części moich rówieśników - zakochani w sporcie, kinie lub modzie, żyjący życiem, w którym nie ma miejsca dla Chrystusa, pląsają jednak w uwielbieniu. Jak to możliwe? Ich bóg już dawno przestał być Bogiem Biblii. Stworzyli sobie takie wyobrażenie Chrystusa, które pozwala traktować Go jak breloczek do kluczy życia. Czy nieprawdą jest, iż częściej słyszymy o Bogu błagającym grzeszników o nawrócenie niż grzeszników błagających Boga o zbawienie? Humanizm zniekształcił Ewangelię tak bardzo, że chrześcijaństwo musi modyfikować obraz Boga, aby uzyskać akceptację świata. Nasza cielesna wyobraźnia może niezauważenie zbudować sobie złotego cielca i postawić Go w miejscu niewygodnego, nieprzystępnego i wymagającego Jahwe. Bóg nie jest jednak kumplem do towarzystwa, pluszakiem na szczęście i świętym Mikołajem dla dorosłych. Nie jest od tego, by dostarczyć kolejnego dreszczyku emocji podczas wielotysięcznego koncertu uwielbienia. Jeśli pozwolimy naszym pragnieniom i wyobraźni wykreować obraz Chrystusa, w niedzielny poranek będziemy oddawać chwałę bogu, który nie istnieje. Bóg objawił się w Słowie, ignorując więc Słowo narażamy się na wiarę w produkt naszych oczekiwań. Kochamy przypominać o uzdrawiającym Bogu, ale Biblia mówi też o Bogu, który "czyni niemym, ślepym i głuchym" (2 Moj. 4,11). Kochamy słuchać o Bogu, który obdarza szczęściem, ale Biblia mówi też o Bogu, który "przygotowuje i wywołuje nieszczęście" (Izaj. 45,7, Am 3,6)! Cieszymy się na myśl o Bogu, który otwiera serca, ale Biblia mówi też o Bogu, który je zatwardza (2 Moj 10,20)! Radujemy się Bogiem, który kocha grzeszników, ale Biblia mówi też o Bogu, który nienawidzi tego, który kocha bezprawie (Ps 11,5)! Wysławiamy Boga, który darzy życiem i leczy, ale Biblia mówi też o Bogu, który pozbawia życia i rani (IV Moj. 32,39)! Cieszymy się Bogiem, który odpowiada na wszystkie modlitwy, ale Biblia mówi też o Bogu, który pyta: jak śmiecie dawać mi rozkazy co do dzieła moich rąk? (Izaj 45,11)! Kochamy Boga, którego "łaska sięga aż do niebios", ale Biblia mówi też o Bogu, który wytracił lud wyprowadzony z Egiptu (Jud 1,5). Tak, groby Ananiasza i Safiry stanowią nieme wyzwanie dla współczesnej wizji Boga! Kiedy ostatnio słyszałeś kazanie o Bogu zabijającym członków Kościoła? Nigdy nie śmiałbym wypowiedzieć takich słów, gdybym nie czytał o tym wyraźnie w Biblii. Kaznodzieje boją się cytowania powyższych wersetów, ponieważ burzą one obraz Boga, w którego przywykliśmy wierzyć. Paul Washer opowiadał w jednym z kazań o traumatycznych doświadczeniach związanych z głoszeniem na temat atrybutów Boga. Na niektórych nabożeństwach, starsi chrześcijanie zrywali się ze swoich miejsc, wołając z gniewem: "Kaznodziejo, Bóg, którego głosisz nie jest moim Bogiem! " Niestety – mieli zupełną rację. Całe życie służyli własnej projekcji Boga, zbudowanej z garści cielesnych pragnień i wyobrażeń scementowanych zaprawą wybranych wersetów. Ach, gdy myślę o tragedii tych ludzi jestem wstrząśnięty i przerażony. Być może staną kiedyś przed Tronem, słysząc: Nigdy was nie znałem! Oddani chrześcijanie, zaangażowani w wiele zborowych inicjatyw, służący bogu swoich wyobrażeń! Wielu uczniów Jezusa idzie dziś drogą do Emaus, narzekając i płacząc, tylko dlatego, że Bóg nie zadziałał zgodnie z ich oczekiwaniem. Wielu innych odpada od wiary, tylko dlatego, że Bóg Biblii okazał się innym Bogiem niż ten, w którego gorliwie wierzyli. Niestety, część Bożego Ludu znów rozmija się z Chrystusem...!

Co możemy zrobić? Jako indywidualni chrześcijanie i jako Kościół? W jaki sposób Chrystus postanowił przemówić do swoich ukochanych uczniów? Wtedy otworzył im umysły, aby mogli zrozumieć Pisma. I rzekł im: Jest napisane (…). (Łuk 24,45) Jest tylko jeden sposób, by przywrócić w sobie prawdziwy obraz Chrystusa oraz oczyścić go z kurzu wyobrażeń i plam cielesnych oczekiwań. Należy powrócić do Pisma. Należy wołać: "Panie, otwórz mój umysł, abym mógł cię poznać takim, jakim jesteś naprawdę!" Duch Święty, objawiając istotę Chrystusa, będzie zaczynał od słów: jest napisane. Historia Kościoła dowodzi niezbicie, że każdy reformator powracał do tego fundamentalnego zawołania: jest napisane! To początek drogi prowadzącej do objawienia prawdziwego charakteru Boga. Czy jesteśmy gotowi na konfrontację z Bożym Słowem i śmierć naszych własnych wyobrażeń?

Czytaj część 1 artykułu