Duch odwagi, mocy, miłości Drukuj Email
Autor: Edward Czajko   
sobota, 07 sierpnia 2010 06:45

„Albowiem nie dal nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości i powściągliwości".
(2 Tym. 1,7)

W powyższym fragmencie Słowa Bożego czytamy, że Bóg nie dał nam, wierzącym ludziom, ducha bojaźni. A zatem, jeśli nie dał ducha bojaźni, to dał ducha odwagi. To właśnie dzieje się z ludźmi, gdy zstępuje na nich Duch Święty, w Swej mocy, gdy Bóg w Swojej mocy działa na życie i służbę wierzącego człowieka. Działo się to również w życiu niektórych staro-testamentowych ludzi jeszcze przed zesłaniem Ducha Świętego. Bo przecież Duch Święty jest Duchem wiecznym. On zawsze działał przez proroków. "Pędzeni Duchem Świętym mówili święci Boży ludzie" - powiedział apostoł Piotr.

Lecz to, co się stało w dniu Pięćdziesiątnicy, było czymś szczególnym. Przedtem, w okresie Starego Przymierza, Duch Święty ogarniał wybrane jednostki, pojedyncze osoby, które wyposażał do wykonania szczególnego zadania. Lecz w dniu Pięćdziesiątnicy Duch Święty zstąpił na Kościół. Oznacza to, że dzisiaj jest On dostępny dla każdego wierzącego człowieka.

Nie ma tu wybranych jednostek, w tym sensie jak to było w Starym Testamencie. Każde Boże dziecię ma prawo do tej obietnicy "albowiem ona się należy wam i dzieciom waszym" - powiedział apostoł Piotr w swoim kazaniu w dniu Pięćdziesiątnicy.

Gdy Duch Święty zstępuje na człowieka i opanowuje jego życie, wtedy znika duch bojaźni, duch lęku i strachu, a dany jest mu duch odwagi. Mamy w Nowym Testamencie wiele przykładów ludzi, którzy przed zmartwychwstaniem Pana Jezusa Chrystusa byli ogarnięci lękiem i obawą przed Żydami.

Czytamy o Nikodemie, który aby rozmawiać z Panem Jezusem, przyszedł w nocy. Wprawdzie tekst nie mówi dlaczego w nocy przyszedł, lecz należy przypuszczać, że ten dostojnik żydowski, członek Sanhedrynu po prostu bał się na oczach wszystkich ludzi rozmawiać z Jezusem z Nazaretu. Dlatego przyszedł w nocy.
Ta rozmowa ze Zbawicielem musiała dokonać przemiany w życiu Nikodema. Bo później, gdy Sanhedryn naradzał się, by skazać Jezusa na śmierć, Nikodem był przeciwny temu postanowieniu.
To słowo, które tej nocy zapadło w serce Nikodema rosło i rozwijało się w nim aż doprowadziło go do Bożej odwagi. W Ewangelii Jana czytamy, że gdy Pan Jezus umarł, wówczas przyszedł do Piłata Józef z Arymatei, który był potajemnie uczniem Jezusa, z obawy przed Żydami. Przyszedł również Nikodem, ten który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy. Przyszli śmiało do Piłata i prosili o ciało Jezusa.
Coś musiało się w nich zmienić, że ci ludzie, którzy przedtem się bali, odważnie przychodzą do Piłata i proszą o ciało Jezusa, by Zbawiciela pochować.

Podobnie działo się z uczniami Pana Jezusa Chrystusa. Nawet po Jego zmartwychwstaniu, wieczorem, owego pierwszego dnia tygodnia, byli pełni lęku.

I oto na miejsce, gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł: "Pokój wam"! Przedtem, gdy Jezusa pojmano i aresztowano, wszyscy uczniowie uciekli. Teraz znowu zgromadzili się, ale w dalszym ciągu byli pełni lęku, bojaźni i strachu przed Żydami. Dlatego zamknęli i zaryglowali drzwi.

Wkrótce potem nastał dzień Pięćdziesiątnicy i wreszcie stało się to, co obiecał Jezus Chrystus. Na zgromadzonych apostołów i innych uczniów wraz z niewiastami zstąpił Duch Święty w Swojej mocy.
Pan Jezus zapowiedział: kiedy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie moc i będziecie mi świadkami.
I popatrzmy, ten Piotr, który się zaparł Pana Jezusa przed służącą na dworze arcykapłana, teraz, gdy duch odwagi został mu dany, śmiało staje przed tym samym tłumem, który przedtem krzyczał: "Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj Go!", i w twarz rzuca mu takie słowa: "Wydaliście Go, zaparliście się Go przed Piłatem, zaparliście się świętego i sprawiedliwego, zabiliście dawcę życia". Kto mu dał tę odwagę? Sam Bóg. Albowiem Bóg nie dał nam ducha bojaźni, ale dał nam ducha odwagi.

W Dziejach Apostolskich (r. 4) czytamy o Piotrze i Janie jak stanęli przed Sanhedrynem. Przełożeni, starsi i arcykapłani wypowiedzieli tam takie słowa w odniesieniu do Piotra i Jana: "Widząc odwagę Piotra i Jana (...) poznali ich też, że byli z Jezusem". "Widząc odwagę Piotra i Jana". Kto tę odwagę im dał? Dał ten Sam Bóg, który nie dał nam ducha bojaźni, ale ducha odwagi.

Drodzy bracia i siostry, taka sama odwaga jest również nam ciągle potrzebna. Nie jest ona czymś stałym, ale w tym właśnie tkwi również nasze zadanie. Jest to dar, ale i zadanie. I dlatego, gdy apostołowie, Piotr i Jan, po uwolnieniu przybyli do swoich i opowiedzieli co do nich starsi i arcykapłani mówili, wtedy zbór zaczął się modlić. Podnieśli jednomyślnie swój głos i prosili tak: "A teraz spójrz, Panie, na ich groźby, i daj sługom Twoim głosić Słowo Twoje z całą odwagą". Prosili o odwagę i ich modlitwa została wysłuchana. Po tej modlitwie zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani. Wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym i głosili odważnie Słowo Boże. Tak więc ta odwaga jest nam dana, ale również jest to nasze zadanie, aby o tę odwagę Bożą w naszym duchowym życiu stale prosić.

Odwaga jest nam potrzebna do prowadzenia chrześcijańskiego życia, aby być sobą, to znaczy być wierzącym człowiekiem wszędzie gdzie się znajdujemy. I tę odwagę Bóg daje. Bo nie dał On nam ducha bojaźni, ale dał nam ducha odwagi. Prośmy o nią jeśli tej odwagi, drodzy bracia i siostry, nam brak! Jeśli komuś z nas brak odwagi do prowadzenia chrześcijańskiego życia, to niech prosi o Ducha Świętego, który jest duchem odwagi. Nie chodzi przy tym o jakąś zarozumiałość, ale o spokojną chrześcijańską odwagę, która pozwala wszędzie być sobą, to znaczy takim jakim się jest, wierzącym człowiekiem. Chodzi o odwagę, aby być przy Bogu zawsze. Być świadkiem mocy Pana jak Łazarz, którego Chrystus wzbudził z martwych. W Ewangelii Jana (r. 12) czytamy, że zaproszono Jezusa na ucztę do domu Marii i Marty, siostry Łazarza. Był tam również Łazarz. Siedział u stołu wraz z innymi. Później Żydzi chcieli także Łazarza zabić. Dlaczego? Dlatego po prostu, że tam był i dawał potężne świadectwo o mocy Jezusa Chrystusa. Żydzi chcieli Łazarza zabić, aby zgładzić świadka mocy Jezusa Chrystusa. Są takie okazje, że wystarczy tylko być i swoim byciem człowiek składa potężne świadectwo, kim jest i do Kogo należy. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale odwagi.

Rozstając się ze Swymi uczniami i odchodząc do nieba, Pan Jezus powiedział: "Kiedy Duch Święty zstąpi na was (Dz Ap. 1,8) otrzymacie moc i będziecie mi świadkami". Bardzo często mówimy, że Zmartwychwstały Pan dał Kościołowi zadanie, aby był Jego świadkiem w tym świecie. „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszystkiemu stworzeniu, kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony". "Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego". Ten rozkaz Pan dał całemu Swojemu Kościołowi, każdemu z nas.

Słowa Jezusa do apostołów zapisane w 8 wierszu 1 rozdziału Dziejów Apostolskich opisują "naturalny" rezultat napełnienia mocą Ducha Świętego. Kiedy Duch Święty zstępuje na nas, wtedy po prostu stajemy się świadkami Jezusa Chrystusa. "Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie moc i będziecie mi świadkami".

Nie tylko do świadectwa jest ta moc potrzebna. Ta moc jest potrzebna do prowadzenia chrześcijańskiego życia, do pokonywania różnych trudności w tym życiu. Oto, co apostoł Paweł mówi o sobie i o swoich współpracownikach w II Liście do Koryntian (4,7nn): "Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas". Tutaj ta moc jest widoczna. "Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniom". Tę moc daje Bóg przez Swego Ducha Świętego.

Zewsząd cierpienia - Kościół Chrystusa Pana jest Kościołem cierpiącym - lecz nie poddajemy się zwątpieniom. " Żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy. Ileż ludzi rozpacza. "Znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni". "Obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy". Moc do takiego życia daje Bóg, który nie dał nam ducha bojaźni, ale dał nam ducha mocy. Ducha mocy do niesienia chrześcijańskiego świadectwa, a także do prowadzenia chrześcijańskiego życia, do pokonywania przeciwności, do znoszenia ucisku, do wychodzenia zwycięsko z każdego cierpienia. W Nim jest ta moc: w Bogu, który nie dał nam ducha bojaźni, ale dał nam ducha mocy.

Bóg dał nam ducha mocy i miłości. Człowiek napełniony Duchem Świętym, chodzący w pełni Ducha Świętego, jest człowiekiem pełnym miłości do braci, sióstr, a także do grzeszników. Miłuje grzeszników, choć nienawidzi grzechu. Tak jak Bóg nienawidzi grzechu, ale miłuje grzesznika. Takie samo powinno być nasze nastawienie - mamy z całego serca nienawidzić grzechu, ale grzesznika miłować i pragnąć jego zbawienia! Taki był Jezus Chrystus. Jezusa nazwano przyjacielem celników i grzeszników. Kto by z nas się dobrze czuł, gdy by nas tak nazwano? Ale Jezus Chrystus nie przejmował się tym, co ludzie powiedzą, gdyż rzekł: "Nie potrzebują zdrowi lekarza, ale ci co się źle mają". Przychodził do grzeszników, wyciągał do nich ręce, przywoływał do siebie, pozwalał, by się Go dotykali. Nie dlatego, że miłował ich grzechy, ale dlatego, że ich samych miłował!

Nienawidził grzechu, ale ich miłował i pragnął aby z tego grzechu wyszli. Ci, którzy przyprowadzili do Jezusa grzeszną kobietę (Jan 8,1 n), być może wcale nie byli lepsi od niej także w tej dziedzinie, w której ona zgrzeszyła. Ale bardzo chcieli ją ukamienować, bo powiadali, że zakon tak nakazuje. Ale Pan Jezus był innego zdania. Wiedział, że ta kobieta jest wielką grzesznicą i wcale nie dał jej do zrozumienia, że jej grzech nie odgrywa żadnej roli przed Bogiem. Dał jej do zrozumienia, że to jest wielki grzech, ale powiedział: "Ja ciebie nie potępiam, idź i więcej nie grzesz!" I wiem, że od tego momentu rozpoczęło się w niej nowe życie.
Duch miłości. O tym czytamy wiele w Listach apostoła Jana. Ten apostoł miłości powiada: Jeśli ktoś Boga miłuje, którego nie widzi, a brata nie miłuje, którego widzi, to kłamie; prawdy w nim nie ma. „Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata swego, chodzi w ciemności, a kto miłuje brata swego trwa w światłości. Każdy kto nienawidzi brata swego jest zabójcą". Pan Jezus również o tym mówił... "Chcę abyście się wzajemnie miłowali".

„Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga bo Bóg jest miłością". Niech nas nikt nie próbuje przekonać, że chodzi z Bogiem na co dzień, że jest napełniony Duchem Świętym, jeśli w jego sercu brak miłości. Jeśli jest w nim więcej potępienia niż miłości, to jest to dowód, że nie jest napełniony Duchem Świętym. Bo "Bóg nie dał nam ducha bojaźni, ale mocy i miłości". Dlatego, drodzy bracia i siostry, chodźmy w miłości! Niechaj i dzisiaj poganie, tak jak wówczas, patrząc na nas, na Kościół Chrystusa Pana w dniach dzisiejszych, powiedzą: "Patrzcie, jak oni się miłują!"

W naszym przewodnim tekście czytamy dalej, że "Bóg nie dał nam ducha bojaźni, ale mocy, miłości i - jak mówi Biblia Tysiąclecia - trzeźwego myślenia". Inne przykłady mówią tu o powściągliwości lub o samodyscyplinie. Ale chciałbym tu na chwilę skupić naszą uwagę na tym „trzeźwym myśleniu".

Nie jest prawdą, że gdy Duch Święty nas napełni, to nasz umysł jest wyłączony z tego i stajemy się jakimś powolnym narzędziem jakiejś siły. Tak bywa w religiach pogańskich, gdy człowiek staje się medium, podczas seansów spirytystycznych. Natomiast Duch Święty, który na nas jest zesłany, nie gwałci naszego umysłu, naszego myślenia, naszej wolnej woli, naszej osobowości. Bóg dał nam także ducha trzeźwego myślenia. Wiele czytamy w Słowie Bożym o tym odnowionym przez Boga, oświeconym przez Ducha Świętego umyśle wierzącego człowieka.

W dziejach przebudzenia charyzmatycznego w Kościele było sporo nadużyć co się tyczy darów duchowych. Sporo było fanatyzmu i różnych skrajności dlatego, że ludzie czasami zapominali, że Bóg daje nam także ducha trzeźwego myślenia. Nie odkładajmy jako wierzący ludzie, naszego myślenia na bok. Jest nam potrzebne zdrowie, chrześciajjńskie, napełnione Duchem Świętym trzeźwe myślenie. Widzimy to na przykładzie życia Pana Jezusa. Diabeł zaprowadził Go na krużganek świątyni jerozolimskiej i powiada: "Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się na dół, albowiem napisano, aniołom Twoim przykaże, aby cię strzegli, i na rękach cię nosić będą". Oczywiście diabeł cytując te słowa z Psalmu 91 wyrwał je z kontekstu i pewien fragment opuścił. Jest tam bowiem powiedziane, że aniołowie będą "cię strzegli na wszystkich drogach twoich", a nie wówczas, gdy będziesz skakać ze świątyni. Pan Jezus odpowiedział diabłu kierując się właśnie tym duchem trzeźwego myślenia. Po co to, komu to potrzebne, że On skoczy ze świątyni. Co to da komu, kogo to ubłogosławi? Przecież napisane jest również: „Nie będziesz kusić Pana Boga twego". Taki jest Duch trzeźwego myślenia. Albowiem Bóg nam nie dał ducha bo jaźni, ale ducha mocy, miłości i trzeźwego, chrześcijańskiego myślenia. A gdy Duch Święty nas prowadzi, to wcale nie gwałci naszej osobowości, ale wprost przeciwnie — oświeca nasz umysł swoim światłem, światłem Ducha Świętego.

Niech będzie Bogu chwała za to, że dał Ducha Świętego, że nie dał nam ducha bojaźni, ale dał nam ducha mocy, miłości i trzeźwego myślenia. Imię Jego niech będzie pochwalone.