Dlaczego mówię o Bogu? Drukuj Email
Autor: Patryk Michalak   
sobota, 23 marca 2013 02:00

Z niepokojem wstępuję na tę „mównicę”, choć temat, jaki przypadł mi w udziale z pewnością większość z Was uzna za mniej potrzebny, raczej prosty i niewymagający rozważań. Podmiotem mojego rozważania jest pytanie: „Dlaczego mówię o Bogu?” 

Jeśli spytacie, w jaki sposób mam zamiar traktować moje rozważania to muszę przyznać, że ich podstawą jest własne religijne doświadczenie. Wiele dni spędziłem na organizowaniu koncertów ewangelizacyjnych, mnóstwo energii przeznaczyłem na przebywaniu z ludźmi marginesu, mówiąc im: "Bóg Cię kocha". Wreszcie, wiele godzin spędziłem rozmawiając z osobami, pewnie niejednokrotnie takim jak Ty Drogi Czytelniku, by przekazać im dobrą nowinę w monologu lub ciężkiej dyspucie polegającej na wymianie argumentów. Całe to piękne przedsięwzięcie nie przynosiło pożądanych efektów. Był moment w moim życiu, w którym usiadłem ze spuszczona głową i rozłożyłem ręce z bezradności. Nic. Właśnie tyle się wydarzyło. Ani bezdomny z ulicy ani kolega z klasy - nikt z nich nie chce otrzymać daru zbawienia. Wiec, po co to wszystko?

Powodem, dla którego dzisiaj chcę mówić o Bogu jest to, że jedynym celem w moim życiu jest stanąć kiedyś twarzą w twarz z Nim, wśród tysięcy wiernych i zaśpiewać „Święty, święty, święty”. Każdym moim słowem, gestem i czynem chcę oddać Najwyższemu chwałę i choć liczba przemówień, jakie w swoim życiu powiedziałem na temat ogromnej potrzeby dzielenia się z innymi Krzyżem i Zmartwychwstaniem jest większa niż liczba akapitów w tym artykule to wiem, że marnotrawiłem czas. Zgodnie z moją tezą, bez relacji z Nim każdego dnia, nie jestem w stanie mówić innym o Bogu. Dzisiaj wiem, że jeśli płonę dla Niego - mogę podpalić innych. Jeśli jestem lekko tlącym się drewienkiem, nie jestem w stanie mówić o nim z pasją. Niedorzecznością jest więc zadanie tytułowego pytania osobie, która reklamuję się wielkim neonem „chrześcijanin”. To tak jakbym podszedł do Krzysztofa Kolumba, kiedy dowiedział się, że odkrył Amerykę i zaczął rozmawiać z nim o Europie. Myślę, że nie byłby w stanie rozmawiać wtedy o czymś innym jak właśnie o „Ameryce”. Przywołuję ten przykład, ponieważ uważam, że możemy tutaj postawić znak "=" zastępując tylko nazwisko odkrywcy naszym i krainę geograficzną, którą odkrył słowem - Zbawiciel. Jeśli poznałem Zbawiciela w pełni jego doskonałości, jako jedyną prawdę, to nie jestem w stanie mówić o czymś innym. Chrystus jest dla mnie wszystkim, więc będę o Nim mówił. Nie, dlatego, że muszę widzieć jak inni oddają mu swoje życie. To nie do mnie należy wzrost zasianego słowa w sercach tych ludzi. To Boża sprawa a wszystko, co ja chcę zrobić to oddać mu hołd.

Kluczem do otwartego i śmiałego mówienia o Bogu nie jest chęć uzyskania nagrody. Nie mogę na siłę wcisnąć Chrystusa niczym wspaniały sprzedawca najlepszego produktu na rynku. Mimo tego, że faktycznie nie ma nic lepszego niż Chrystus. Miłość do Boga - oto odpowiedź idealnie pasująca do klucza odpowiedzi na zadane w tytule pytanie. Chęć oddawania mu czci i należytej chwały. 

Apostoł Paweł pisze: „ …przez śmiałe występowanie, jak zawsze, tak i teraz, uwielbiony będzie Chrystus…” Filipian 1:20 [BW] Jestem pewny, że jedynym celem, jaki motywował Pawła do poszerzania granic nieba było oddawanie chwały Ojcu. Paweł nie wyobrażał sobie mówić o swoim spotkaniu z Jezusem w innym celu. W przywołanym fragmencie jasno czytamy, że każdego dnia śmiało występował, by oddać chwałę Bogu. Paweł był oczarowany Chrystusem tak samo jak Reinnhard Bonnke czy William Booth. I owszem, konsekwencją mówienia o nim było nawrócenie wielu pogan, jednak czystym celem było uwielbić Go. Ponad wszystko i wszystkich. 

Pewnie jeszcze kilka miesięcy temu czytając ten artykuł powiedziałbym, że jest naciągany, a Boże Słowo źle interpretowane. Że napisał go fanatyk lub filozof. Przecież trzeba wyprowadzać z ciemności i dawać wyzwolenie z więzów grzechu. Ludzie żyją w nałogach. Są pełni myśli samobójczych, czują pustkę w sercu. Bardzo potrzebują Boga. Pierwszy rzuciłbym kamień pisząc negatywny komentarz pod artykułem. Dzisiaj wiem, że rozwiązaniem do śmiałego niesienia dobrej nowiny jest zachwyt Chrystusem. Będąc zachwycony Nim nie będę w stanie postąpić inaczej niż nakarmić głodnego, napoić pragnącego i odziać nagiego. Wszystko, do czego będę wtedy dążył to oddać Jemu chwałę każdą myślą i czynem.