Dlaczego Chinwe płacze Drukuj Email
Autor: Donata Maliszak   
poniedziałek, 12 listopada 2012 00:00

Na początku stawiali dużo pytań. Sąsiadki ustawicznie wracały do tematu jej matki, ojca, rodzinnych stron. Powtarzała: „Matka jest ciężko chora, nie może do mnie przyjechać. Ojciec zmarł dwa lata temu.” „Tak, mam rodzeństwo: starszego brata - opiekuje się matką.” „Nie, nie może mnie odwiedzić - ma dużo pracy.” „Zaręczyliśmy się dzięki dalekiej krewnej matki.” „Pochodzę z małej wioski, będzie, ze 4 dni drogi stąd.”

Emeka – jej mąż nie pozwalał nigdy na to, aby miała zbyt wiele czasu na rozmowy z sąsiadkami. W domu, przy owcach i kurach, przy zbieraniu orzeszków ziemnych na polu było wciąż mnóstwo pracy. Mieszkali z siostrą Emeki - Ngozi, której mąż zmarł rok temu. Ngozi nie odstępowała jej na krok. Chodziły razem na targ po warzywa i chilli. Kupowała duże ilości chilli, bo Emeka uwielbiał dobrze przyprawione potrawy. Kiedy zrywała orzeszki ziemne na zupę dla męża, szwagierka stała obok trzymając drewnianą miskę, do której je wrzucała. Czasem szła na zakupy z mężem. Cicho podążała krok za nim. Stawała, kiedy zamieniał słówko ze znajomymi i spuszczając głowę spoglądała na szary piach. „Twoja żona, to prawdziwa muzułmanka, skromna i cicha. Nikt na ulicy nie słyszy jej głosu, jak to bywa w przypadku innych kobiet. Niech Miłosierny i Łaskawy Allah obdarzy cię Emeko synami z jej łona.” – mawiali znajomi. Emeka uśmiechał się z zadowoleniem. I dumnie kroczył przed żoną. Każdego ranka Chinwe wstawała jeszcze przed świtem. Przygotowywała misę dla Emeki na poranne ablucje przed modlitwą. Obok stawiała dzban z czystą wodą. W pomieszczeniu dla kobiet robiła to samo dla siebie i szwagierki. Emeka pytał często żonę zmarłego brata: „Czy Chinwe oddaje cześć naszemu Miłościwemu i Wszechmocnemu Allahowi w należyty sposób? Przestrzega godzin modlitwy?” „ Pilnuję tego i robi wszystko jak należy. Nie martw się Emeko, jeśli by było inaczej pierwszy i ostatni się o tym dowiesz.” – odpowiadała Ngozi.

Chinwe, w przeciwieństwie do innych kobiet z wioski - umiała czytać. Późnym popołudniem Emeka kładł przed nią Koran i nakazywał czytać głośno wybraną surę. Chinwe powtarzała ją potem tak długo, aż bez zająknięcia umiała powtórzyć całą z pamięci. Wówczas Emeka odkładał Księgę. Chinwe mogła wrócić do wieczornych obowiązków.

Sąsiedzi podziwiali zgodną i pobożną parę. Nigdy nie słyszeli, by młoda małżonka złorzeczyła mężowi, by czyniła mu wymówki z powodu późnych powrotów do domu albo wnoszenia piachu do świeżo zamiecionego pokoju. Wkrótce też zauważyli, że Allah zesłał swe błogosławieństwo na Chinwe. Jej szczupła dotąd figura, ukryta pod luźnym hidżabem, zaokrągliła się. Mimo ciąży – Chinwe pozostała pracowitą gospodynią. Nie zaniedbywała niczego, a Ngozi jak cień towarzyszyła jej we wszystkim. Czasami tylko ludzie w wiosce dziwili się, że nieodłączne szwagierki prawie ze sobą nie rozmawiają, ale przypisywano to spokojnej naturze Chinwe.

I nawet w ciszy nocnej, kiedy cała wioska już spała, kiedy nie słychać było beczenia owiec, gdakania kur a każdy drobny szelest brzmiał kilkakrotnie głośniej niż za dnia, nikt nie usłyszałby płaczu Chinwe ani jej cichej modlitwy: „ Ojcze nasz, który jesteś w niebie…”.

Kiedy nadszedł dzień rozwiązania ,sąsiedzi radowali się razem z Emeke. Syn: piękny i silny! Niech Miłościwy Allah ochrania go i obdarzy wszelkim dobrem – mężczyźni poklepywali przyjaźnie młodego ojca. W małym pokoju Ngozi i położna krzątały się wokół zmęczonej długim porodem matki i dziecka. Potem zanieśli umytego już i owiniętego w pieluszki chłopca do ojca. Emeke pochylił się i szeptem wyrecytował sury Koranu do malutkiego uszka dziecka. Tak oto stałeś się sługą Allaha Wszechmocnego – zakończył Emeke.

Mały chłopiec wrócił w ramiona matki. Był zdrowy i silny, i bardzo głodny. Chinwe została nareszcie sama z dzieckiem przy piersi. Zbliżyła usta do pokrytej czarnymi włoskami główki syna i wyszeptała: Bóg dał mi cię na pocieszenie. Dam ci imię Benjamin, jednak tylko ja będę je znać. Nigdy nie poznasz swojej babci, ale opowiem ci o niej teraz. Mieszka daleko stąd, nauczyła mnie, że jest jeden Bóg – Stworzyciel nieba i ziemi. Jest jeden zbawiciel – Syn Boży - Jezus Chrystus. Niech cię błogosławi i prowadzi tak, abyś mógł Go kiedyś poznać, bo mnie nie wolno Ci będzie o Nim opowiadać.

A potem Chinwe znów zapłakała bezgłośnie, tak jak podczas pierwszej nocy w tym pokoju, kiedy została tu wprowadzona i w świetle latarki zobaczyła ich twarze. Od chwili gdy została siłą wciągnięta do nieznanego samochodu i zakneblowano jej usta oraz zawiązano oczy przepaską, słyszała tylko ich głosy miotające przekleństwa na nią i jej rodzinę. Podróż trwała wiele godzin. Teraz nie wiedziała, gdzie się znajduje, w jakiej części kraju. Za zamkniętymi drzwiami niedużego domu słuchała gróźb porywaczy. „Tutaj nauczysz się jak być pobożną muzułmanką!”- powiedział jeden z nich. „I nigdy więcej nie waż się wracać do swojej fałszywej wiary!”- syknął pełen złości, przyciskając nóż do jej szyi. „Wiem bracie, że tobie można spokojnie powierzyć zadanie nawrócenia wiarołomnej.”– zwrócił się z uśmiechem do Emeki. „A o matce i ojcu zapomnij. Nigdy więcej ich już nie zobaczysz! A jak przyjdzie ci do głowy, żeby uciec, albo komuś się poskarżyć, to przypomnij sobie o tym!”- nóż znowu niebezpiecznie nacisnął skórę, pod którą pulsowała szaleńczo tętnica dziewczyny.

***

Synek Chinwe stawia już pierwsze kroki pod jej czujnym wzrokiem. Wielkimi, ciemnymi oczami ojca patrzy na matkę, która każdego dnia wygląda tak samo. Zawsze nosi niezmienny, czarny hidżab. Każdego dnia czyta Księgę Koranu. Zna wiele sur na pamięć. Kilka razy dziennie rozkłada na podłodze matę dla siebie i ciotki chłopca. Obmywa ręce w misie i klęka, zwrócona zawsze w kierunku północnym. Jest skromna i cicha. Dużo pracuje. I każdej nocy, gdy Emeke i Ngozi twardo śpią, w głębokiej ciszy Chinwe wytrwale szepcze te same słowa: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie…”

W czerwcu 2011 w miejscowości Tafawa Balewa, w Nigerii Północnej zostało porwanych 17 młodych dziewcząt. Pod pretekstem zamknięcia ich obecnej, chrześcijańskiej szkoły i przeniesienia uczennic do innej, oddalonej o 250 km od ich miejsca zamieszkania, kazano im wsiąść do autobusu mającego je tam zawieść. Nie dotarły na miejsce. Wszelki ślad po nich zaginął. Rodzinom nie udało się uzyskać żadnych informacji o losie córek. Prawdopodobnie nigdy ich już nie zobaczą.
Porwania młodych kobiet w Północnej Nigerii nie są rzadkością. Dokonuje ich działająca na tych terenach islamska sekta Boko Haram. Jest to jeden ze sposobów, by „złamać” ducha żyjących tam chrześcijan oraz zmusić młode chrześcijanki do małżeństw z muzułmanami.