Co kieruje twoim życiem? Drukuj Email
Autor: Andrzej Bajeński   
czwartek, 03 stycznia 2013 00:00

W cyklu: „Po co ja tutaj tak naprawdę jestem?” będziemy dzisiaj dopytywać się o najważniejsze siły kierujące naszym życiem.

Życie każdego człowieka jest czymś kierowane.

Większość słowników wyjaśnia, że „kierować” oznacza „prowadzić”, „sterować”, „przewodzić”, „wytyczać”, „zarządzać”.

Chciałbym postawić wszystkim nam kilka pytań.

Czy myślałaś kiedyś o tym, co jest siłą sprawczą, kierującą twoim życiem?

Być może motorem twoich działań jest aktualnie jakiś problem, presja, upływający termin wykonania zadania. A może są to dręczące, bolesne wspomnienia, lęk lub jakiś podświadome przekonanie o czymś. Istnieją setki okoliczności, wartości oraz emocji, które wytyczają kierunek naszego życia. Popatrzmy na kilka z nich.

Czy znamy ludzi, którymi powoduje poczucie winy?

Całe życie spędzają na tłumieniu żalu z powodu swoich błędów lub ukrywają wstyd. Osoby motywowane poczuciem winy są jakby sterowane swoimi wspomnieniami i w ten sposób pozwalają aby ich przeszłość rządziła przyszłością.

Często nieświadomie stosują wobec siebie kary, polegające na sabotowaniu swoich własnych sukcesów. W Biblii czytamy, że gdy Kain zgrzeszył, jego wina odłączyła go od Bożej obecności i wtedy Bóg powiedział: „Będziesz (wiecznym) tułaczem i wędrowcem na ziemi” Gen 4:12.

Te słowa dobrze odzwierciedlają stan dzisiejszego człowieka, wędrującego przez życie bez określonego celu. Wszyscy jesteśmy w jakiejś mierze wytworem naszej przeszłości, ale to nie oznacza, że musimy być jej więźniami. Nasza przeszłość nie ogranicza Bożych celów. Zabójcę imieniem Mojżesz, Bóg uczynił przywódcą a tchórza Gedeona nieustraszonym bohaterem. Tak samo może dokonać wspaniałych rzeczy również w życiu każdego z nas. Bóg specjalizuje się w dawaniu ludziom następnej szansy, możliwości startu od nowa. Biblia mówi: Psalm 32:1 (w tłumaczeniu „Living Bibie”) „Błogosławiony człowiek, któremu odpuszczono winę!... Co za ulga dla tych, którzy wyznali swe grzechy, a Bóg puścił je w niepamięć”.

Czy spotykamy ludzi powodowanych urazami i gniewem?

Rozdrapują swoje rany i nie chcą się ich pozbyć. Zamiast uwolnić się od bólu, decydując się na przebaczenie, nieustannie je rozdrapują i pielęgnują ból. Niektóre osoby powodowane urazami zasklepiają się w sobie ukrywając swój gniew. Inni wybuchają i wyładowują go na innych. Żadne z tych zachowań nie należy do zdrowych lub użytecznych.

Urazy zawsze bardziej ranią nas, niż osoby, do których czujemy urazę. Gdy człowiek, który nas obraził prawdopodobnie dawno zapomniał, czego się dopuścił i przeszedł nad tym do porządku dziennego, my nadal dusimy w sobie ból i żyjemy przeszłością.

Ci, którzy zranili nas w przeszłości nie robią tego w nieskończoność, ale żeby się o tym przekonać musimy zaprzestać pielęgnowania swojego bólu i gniewu. Przeszłość jest przeszłością! Nic jej nie odmieni, a swoim zgorzknieniem niepotrzebnie tylko się ranimy.

Biblia powiada: „Zaprawdę, głupiego zabija jego własny gniew...” Job 5:2

Czy znamy kogoś, kim rządzi strach?

Lęki mogą być następstwem traumatycznych doświadczeń, nierealistycznych oczekiwań, wychowania w bardzo rygorystycznym domu, a nawet pewnych predyspozycji genetycznych. Niezależnie od przyczyny ludzie powodowani obawami często tracą wielkie życiowe możliwości, ponieważ boją się podjąć wyzwanie. Są przesadnie ostrożni, unikają ryzyka chcąc jedynie utrzymać istniejący stan rzeczy.

Strach jest jak narzucone samemu sobie uwięzienie. On uniemożliwia zostanie tym, kim Bóg chce byśmy byli. Strach musimy zwalczać bronią wiary i miłości. Biblia mówi: 1 Jan. 4:18: „W miłości nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń, gdyż bojaźń drży przed karą; kto się więc boi, nie jest doskonały w miłości. Właściwie uformowana miłość usuwa obawy. Ponieważ lęk paraliżuje, to życie nim przepełnione lękiem przed śmiercią lub sądem nie jest życiem całkowicie uformowanym w miłości”. (tłumaczenie „The Message”).

A czy znamy kogoś dla kogo motorem życia jest materializm?

Chęć posiadania dla wielu staje się głównym celem życia. Ten pęd do gromadzenia rzeczy bierze się z niesłusznego założenia, że im więcej posiadamy, tym będziemy szczęśliwsi, ważniejsi i bezpieczniejsi.

Wszystkie te przesłanki są fałszywe. Posiadanie czyni nas szczęśliwymi, ale tylko chwilę. Ponieważ przedmioty się nie zmieniają, w końcu stajemy się nimi znudzeni i zaczynamy pragnąć rzeczy nowszych, większych i doskonalszych.

Mitem jest też to, że wraz z powiększeniem się stanu mojego posiadania stanę się ważniejszą osobą. Poczucie wartości własnej i prawdziwa wartość to dwie różne sprawy.

O naszej wartości nie decydują cenne przedmioty, a Bóg mówi, że rzeczy w życiu najcenniejsze to wcale nie rzeczy.

Najbardziej rozpowszechniony mit dotyczący pieniędzy głosi, że im więcej ich mamy, tym bardziej wzrasta nasze bezpieczeństwo. To mija się z prawdą. Z powodu nieprzewidzianych czynników majątek można utracić w jednej chwili. Prawdziwe bezpieczeństwo znajdujemy wyłącznie w tym, czego nigdy nie można nas pozbawić w społeczności z Bogiem.

A czy znamy ludzi, którymi rządzi potrzeba uznania?

Do tej grupy należą ci, którzy pozwalają by ich życiem kierowały oczekiwania rodziców, współmałżonków, nauczycieli lub przyjaciół. Jakże wiele jest osób dorosłych, które nadal usiłują zdobywać uznanie swoich nadmiernie wymagających rodziców. Inni ulegają naciskom rówieśników i stale przejmują się tym, co oni mogliby o nich pomyśleć. „Niestety ci, którzy idą za tłumem z reguły w nim się gubią”

Nie znam wszystkich sposobów na sukces, ale pewnym sposobem na porażkę jest usiłowanie, zadowolić każdego. Dzięki słowom Jezusa: „Nikt nie może służyć dwóm panom” Mat 6:24 wiemy, miedzy innymi i to, że uzależnienie od opinii innych jest niezawodną metodą na minięcie się z Bożym celem dla swojego życia.

Są jeszcze inne, powszechnie znane siły sprawcze, które mogą zawładnąć naszym życiem, ale wszystkie one często prowadzą w ten sam ślepy zaułek, czyli do niewykorzystanego potencjału, niepotrzebnych frustracji i braku życiowego spełnienia.

Celem naszej wspólnej podróży w głąb życia jest nie tylko diagnozowanie życia, ale przede wszystkim uświadomienie, że życie człowieka nie musi przebiegać pod dyktando jego odczuć, okoliczności czy oczekiwań otoczenia, ale może być motywowane życiowymi celami. To jest takie życie, w którym siłą rządzącą sterującą napędzającą motywującą są Boże cele dla danego człowieka. Nic nie ma takiego znaczenia jak znajomość celu, jaki Bóg ma dla naszego życia. Nic też nie jest w stanie zrekompensować nam braku jego poznania. Celem nie może być ani sukces, ani bogactwo, ani rozgłos czy przyjemności.

„Życie bez celu, to ruch bez znaczenia, zdarzenia bez sensu oraz działania prowadzące donikąd. Życie bez celu jest trywialne, nieznaczące i chybione”. O tym nie trzeba chyba nikogo przekonywać.

Popatrzmy teraz na KORZYŚCI WYNIKAJĄCE Z ŻYCIA MOTYWOWANEGO CELEM

Pięć wielkich korzyści, jakie daje życie nastawione na cel:

1. Znajomość celu sprawia, że życie nabiera znaczenia .

Zostaliśmy stworzeni, by posiadać znaczenie. Po to, by je odkryć ludzie próbują rozmaitych wątpliwych metod, jak na przykład astrologia czy psychologia. Gdy życie ma sens, człowiek jest w stanie znieść prawie wszystko, gdy braknie sensu wszystko staje się nie do zniesienia. Bez Boga życie nie ma celu, a bez celu nie ma również sensu. Pozbawione sensu życie nie ma ani znaczenia, ani nadziei.

Wiele opisywanych w Biblii postaci daje wyraz poczuciu beznadziejności.

Izajasz narzekał: Izaj. 49:4 Na darmo się trudziłem, na próżno i daremnie zużyłem swoją siłę...”

Hiob powiedział: „Moje życie wlecze się, po każdym dniu nastaje kolejny beznadziejny dzień” Job 7:6 (tłumaczenie „Living Bibie”) oraz: Job 7:16 (tłumaczenie „Today's English Version”).„Poddaję się, jestem udręczony życiem. Zostaw mnie Boże w spokoju. Moje życie nie ma sensu”.

Największą tragedią losu człowieka nie jest śmierć lecz życie bez celu.

Nadzieja jest dla życia niezbędna jak powietrze i woda. By radzić sobie w życiu, trzeba mieć nadzieję. Dr Bernie Siegel odkrył, że jest w stanie przewidzieć, który z jego pacjentów chorych na raka znajdzie się w stadium remisji choroby. Robił to zadając pytanie „czy chcesz dożyć stu lat? Ci z głębokim poczuciem celu życia odpowiadali „tak” i to byli ci, którzy mieli największe szanse przeżycia. Nadzieja bierze się z posiadania jakiegoś celu.

Tym z nas, którym zaczyna doskwierać brak nadziei pragnę przypomnieć słowa z księgi proroka Jeremiasza 29:11 „Albowiem Ja wiem, jakie myśli mam o was - mówi Pan - myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją.”

Apostoł Paweł zaś pisał do Efezjan 3:20: (tłumaczenie „Living Bibie”). „Bóg jest w stanie zrobić dużo więcej, niż my mamy śmiałość prosić czy nawet śnić i to, co czyni przewyższa nasze najgorliwsze modlitwy, pragnienia, myśli oraz nadzieje”

W naszym życiu wydarzą się wspaniałe rzeczy, jeśli zaczniemy dostrzegać Boże cele dla swojego życia.

2. Znajomość celu upraszcza życie.

Ona definiuje, co robić, a czego nie robić. Nasz cel staje się standardem, według którego oceniamy, jakie działania są konieczne, a jakie nie. Wystarczy zadać sobie pytanie: „Czy to działanie pomoże mi osiągnąć któryś z celów, jakie Bóg ma dla mojego życia?”

Bez wyraźnie określonego celu brak jest podstawy, na której moglibyśmy opierać swoje decyzje, dysponować czasem i wykorzystywać swoje zasoby. Naturalną skłonnością jest podejmowanie decyzji uzależnionych od okoliczności, nacisków ze strony otoczenia lub nastroju w danej chwili. Ludzie nie pytający o cele usiłują robić zbyt wiele, a to powoduje stres, wyczerpanie oraz konflikty. Niemożliwe jest sprostanie oczekiwaniom wszystkich. Czasu mamy tylko tyle, aby wystarczyło na wykonywanie Bożej woli. Jeśli nie udaje nam się zrobić wszystkiego, to oznacza, że próbujemy robić więcej niż Bóg dla nas przewidział (albo być może zbyt wiele czasu spędzamy przed telewizorem).

Życie motywowane celami prowadzi do uproszczenia stylu życia i racjonalizuje plan codziennych zajęć. Takie życie sprawia, że osiągamy wewnętrzny pokój: Izaj. 26:3 „Temu, którego umysł jest stały, zachowujesz pokój, pokój mówię; bo tobie zaufał” (tłumaczenie „Today's English Yersion”).

„Ty Panie udzielasz pokoju tym, którzy mocno trzymają się swoich celów i zaufali Tobie”

3. Znajomość celu nadaje życiu kierunek.

Ona pomaga koncentrować wysiłki oraz energię na tym, co ważne. Poprzez selektywność stajemy się skuteczniejsi. Jest coś takiego w naturze człowieka, co sprawia, że mamy tendencje do rozpraszania się na sprawy mniej ważne. Wielu ludzi przypomina żyroskopy, wirujące z szaloną prędkością, ale nigdy nigdzie nie docierają.

Nie mając wyraźnego celu stale zmieniamy kierunki, prace, związki z ludźmi, kościoły i inne rzeczy zewnętrzne, mając nadzieję, że każda z tych zmian położy kres rozterkom albo wypełni pustkę w sercu. Niestety takie działania nie rozwiążą rzeczywistego problemu braku skupienia i celu.

Biblia powiada: Efezjan 5:17 „Dlatego nie bądźcie nierozsądni, ale rozumiejcie, jaka jest wola Pańska.” (tłumaczenie „The Message”).

„Nie żyjcie beztrosko i bezmyślnie. Upewniajcie się, czy wiecie, czego oczekuje wasz Mistrz”

Siłę koncentracji i ukierunkowywania można poznać na przykładzie światła. Światło rozproszone, ma niewielką moc, ale jeśli wiązkę światła skupimy na mniejszym obszarze, to siła jego oddziaływania stanie się potężna. Dysponując szkłem powiększającym możemy skupić promienie słoneczne tak, że podpalą trawę lub papier. Gdy światło zostanie skupione jeszcze bardziej, do postaci wiązki laserowej, to może nią przecinać stal.

Nic nie ma tak potężnego oddziaływania, jak życie skoncentrowane na czymś, czyli takie, które ma wyznaczony jasno cel. Najważniejsze postacie z historii miały tak wielki wpływ na świat, ponieważ ludzie ci byli skupieni na dążeniu do bardzo konkretnych celów.

Najpiękniejszym przykładem życia skoncentrowanego na realizacji Bożych celów jest Syn Boży, Jezusa Chrystus. Wszystko, co myślał, mówił i czynił było powodowane celem dla którego żył. Już jako 12 letni chłopak twierdził „w tym co jest Ojca mego i ja być muszę”.

A do uczniów wyznał: „Moim pokarmem jest pełnić wolę tego, który mnie posłał, i dokonać jego dzieła.” Jan. 4:34

Innym pięknym przykładem życia świadomego celu jest apostoł Paweł, który niemal w pojedynkę upowszechniał chrześcijaństwo w cesarstwie rzymskim. Było to możliwe dzięki temu, że swoje życie skupił na wyrazistym celu. Posłuchajmy wyznania Apostoła: Filip. 3:13-14 Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, 14. Zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie.” („New Living Translation”) - „Wszystkie swe siły skupiam na tej jednej rzeczy zapominając o przeszłości, patrzę na to, co przede mną”.

Jeśli chcemy, aby nasze życie miało wpływ na otoczenie, musimy je na czymś skoncentrować! Trzeba zaprzestać zajmowania się wszystkim i zarazem niczym.

Kilkakrotnie w ostatnim czasie słyszałem dziwnie brzmiące powiedzenie: „Mniej oznacza więcej”.

4. Znajomość celu rodzi motywację.

Cele zawsze wytwarzają pasję. Nic nie daje takiej energii, jak jasno zarysowany cel. Jednak kiedy go nie starcza, pasja traci na intensywności i zanika. Niekiedy zwykłe wstanie z łóżka wydaje się być uciążliwym obowiązkiem. Ale to, co nas najbardziej wycieńcza, pozbawia sił i ograbia z radości to nie przepracowanie, ale praca bez sensu.

George Bernard Shaw kiedyś napisał: „Oto prawdziwa radość życia: zużyć się do celu, który uważamy za szczytny; być siłą natury, a nie jakimś małym, gorączkowym, samolubnym kłębkiem dolegliwości i żalów, który narzeka, że świat nie poświęca się dla uczynienia go szczęśliwymi”.

5. Znajomość celu przygotowuje do wieczności.

Wielu ludzi poświęca całe swoje życie na próby pozostawienia po sobie trwałej spuścizny. Chcą być pamiętani po odejściu z tego świata. Jednak tym, co ostatecznie liczy się najbardziej nie będzie to, co mówią o naszym życiu inni, lecz to, co powie Bóg.

Jakże często zapominamy, że każde osiągnięcie bywa przyćmione przez jakieś inne. Wszystkie rekordy zostają pobite przez następne, sława blednie, a składane hołdy idą w niepamięć.

Żyć po to, by zostawić po sobie na ziemi jakiś ślad, to cel piękny, ale krótkowzroczny. Mądrzejszym wykorzystaniem czasu jest tworzenie spuścizny, która przetrwa aż do wieczności. Na ziemi jesteśmy nie po to, aby nas pamiętano. Jesteśmy tu po to, by przygotować się do życia wiecznego. Biblia mówi: Rzym. 14:10-12

...Gdyż wszyscy staniemy przed sądem Bożym... l2 ...każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu.

Pewnego dnia każdy z nas stanie przed Bogiem, a On dokona przeglądu naszego życia i przeprowadzi ostateczny egzamin dopuszczający do wieczności.

Na nasze szczęście, tak się składa, że Bóg chce, byśmy ten egzamin zdali i dlatego z góry dał nam pytania, które się na nim pojawią. Z Biblii wiemy, że Bóg zada nam dwa pytania:

Po pierwsze: „Co zrobiłeś z moim Synem, Jezusem Chrystusem?”

Bóg nie będzie pytał o religijną przeszłość ani o doktryny, które wyznajemy. Jedna, jedyna sprawa, jaka będzie miała znaczenie, to kwestia, czy przyjęliśmy to, co uczynił dla nas Jezus i czy nauczyliśmy się Go kochać i Mu ufać?

Jezus powiedział: Jana 14:6 „Ja jestem droga, prawda i życie. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak przeze mnie”

Drugie pytane brzmi: „Co uczyniłeś z tym, co ci powierzyłem?” Co zrobiłeś ze swoim życiem wszystkimi darami, talentami, możliwościami, energią, relacjami z ludźmi oraz innymi zasobami otrzymanymi od Boga? Zużyłeś je wyłącznie na siebie, czy wykorzystałeś na cele, dla których Bóg cię stworzył?

Przypominam te dwa pytania gdyż mają zasadnicze znaczenie dla naszej wieczności. Odpowiedź na pierwsze zadecyduje, gdzie spędzimy wieczność, a odpowiedź na drugie rozstrzygnie, co będziemy w wieczności robić.