Charyzmaty uzdrawiania cz.2 Drukuj Email
Autor: Edward Czajko   
piątek, 26 listopada 2010 00:00

„Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim” (Jk 5,14).

Choć natchnione apostolskie słowo uczy nas, że życie w prawdziwej miłości (gr. agape) jest drogą najdoskonalszą, i że do miłości mamy dążyć, to jednocześnie wzywa do usilnego starania się o dary duchowe (por. 1Kor 12,31; 14,1). Dotyczy to, jak sądzę, także charyzmatów uzdrawiania, byśmy mogli nimi służyć wszystkim naszym bliźnim: rodzinie, domownikom wiary i innym ludziom, którzy potrzebują uzdrowienia. Wszechmocny Pan jest łaskawym dawcą tych charyzmatów. Niektórych spośród nas, dzieci Bożych, nimi obdarza. Niektórych i czasami. „Czyż wszyscy mają dary uzdrawiania?” (1Kor 12,30) – stawia apostoł retoryczne pytanie. „Uzdrowiciel - wirtuoz” – określenie Waltera J. Hollenwegera – nie jest zjawiskiem powszechnym.


Wkładanie rąk na chorych

Na szczęście, przywołane na samym początku zdanie z Ewangelii Marka wydaje się sugerować, że posługa uzdrawiania wśród wierzących może być też bardziej powszechna. Słowo tej Ewangelii mówi: „A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli: (...) na chorych ręce kłaść będą, a ci wyzdrowieją” (Mk 16,17- 18b). Dotyczy to każdego wierzącego. W jakich okolicznościach tę posługę mamy sprawować? Doświadczenie pracy pastoralnej uczy, że ludzie podczas nabożeństwa i nie tylko, są wymagający – i słusznie – co do osób, które mają na nich wkładać ręce. Gdy pewnego razu duszpasterz zboru podczas modlitwy o uzdrowienie zarządził, by każdy włożył ręce na swego sąsiada w ławce, spotkało się to z protestem, wyrażonym później w liście do tego duszpasterza. Nadawca napisał, że nie jest dla niego sprawą obojętną, kto wkłada na niego ręce. Wierni oczekują raczej, że podczas modlitwy o uzdrowienie włoży na nich ręce ich pastor lub przynajmniej ktoś z przywództwa zborowego czy ogólnokościelnego. A zatem wkładanie rąk w czasie modlitwy o uzdrowienie należy do pierwszorzędnych powinności pastora.

Powszechne wkładanie rąk należy zatem ograniczyć do węższych kręgów. W grupie, na przykład, bardzo zaprzyjaźnionych osób, przyjaciel może modlić o uzdrowienie przyjaciela z włożeniem rąk. Istnieje bowiem wówczas niezbędna nić zaufania. Powszechne wkładanie rąk można również bez żadnej obawy praktykować w rodzinie. I powinno być ono praktykowane o wiele częściej, niż jest, jak przypuszczam. Rodzice i to zarówno ojciec jak i matka, mogą w ten sposób, czyli z włożeniem rąk, modlić się o uzdrowienie swoich chorych dzieci. Małżonkowie również w ten sam sposób mogą modlić się o siebie nawzajem. W tym wypadku równość płci jest absolutna. Przy czym tutaj też należy pamiętać, jak zawsze przy charyzmacie uzdrawiania, że Pan jest suwerenny. Każde uzdrowienie jest Jego nową łaską. Doświadczenie w tej dziedzinie piszącego te słowa: modlitwa z włożeniem rąk na własne chore dziecko z wysoką gorączką, doprowadziła do natychmiastowego spadku temperatury w stopniu zadowalającym, natomiast taka sama czynność ku obniżeniu niebezpiecznie wysokiego ciśnienia krwi u żony, nie przyniosła podobnych wyników. Trzeba było wezwać pogotowie. A za służbę medyczną i za lekarzy też chwała Bogu!

Namaszczenie oliwą

Przekaz biblijny mówi również o posłudze starszych, prezbiterów, w dziedzinie „sakramentalnego” – że tak powiemy – uzdrawiania. Mam na myśli namaszczanie chorych olejem ku uzdrowieniu. Powtórzmy motto z Listu Jakuba: „Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim” (5,14). We wspólnocie zborowej, gdzie tę sprawę badałem metodą tzw. obserwacji uczestniczącej, tego rodzaju posługa ma charakter stały. I to nie tylko w domu chorego, na jego specjalne wezwanie, ale także w ramach nabożeństwa. Najczęściej zaś w ramach nabożeństwa komunijnego, nabożeństwa – jak zwykle mówimy – z Wieczerzą Pańską.

Wygląda to mniej więcej następująco. Kończy się Wieczerza Pańska. Pastor kieruje wezwanie do chorych, do wszystkich źle się mających uczestników nabożeństwa. Czasem treść wezwania jest sformułowana w jego umyśle ad hoc, a czasem przywołuje słowa, które znalazł w jednych z chrześcijańskich czasopism: „Przyjdź do Jezusa, aby On cię uleczył – sobą, swoim słowem, swoją mocą. Z chorób fizycznych i psychicznych, wszelkich kompleksów, zahamowań, zadr, urazów, zapiekłości, uprzedzeń – żebyś się odprężył, żeby znikła twoja wrogość do ludzi, do świata, do siebie – z tego, z czego sobie zdajesz sprawę i z czego sobie sprawy nie zdajesz. Przyjdź do Jezusa, aby odzyskać zdrowie”.

Potem zborowy zespół wokalno - instrumentalny wraz ze wszystkimi uczestnikami nabożeństwa śpiewa stosowną pieśń. Często tę oto: „Jezus jest z nami tu, / A Jego moc działa dziś, / By zbawić cię; (...) By namaścić cię; / (...) By uzdrowić cię. / Jezus jest z nami tu”.

W czasie śpiewania tej pieśni wszyscy, którzy mają się źle i którzy wierzą w Boże uzdrowienie, wychodzą naprzód, by otrzymać namaszczenie. Zwykle ich liczba jest znaczna, nie ma więc czasu na indywidualną modlitwę z każdym chorym. Wznoszona jest jedna modlitwa pastora, obejmująca wszystkich potrzebujących uzdrowienia. Na przykład taka oto: »Boże Wszechmogący, który przez usta sługi Twego Jakuba powiedziałeś: „Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim. A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego i Pan go podźwignie; jeśli zaś dopuścił się grzechów, będą mu odpuszczone« – spraw, by te dzieci Twoje, które zostaną namaszczone olejem, doznały Twojego uzdrowienia. Wyciągnij, Ojcze, rękę ku uzdrowieniu przez imię świętego Syna Twego, Jezusa. Amen”.

Po czym pastor schodzi z kazalnicy, podchodzi do każdego źle się mającego i z buteleczki oliwy, na przykład przywiezionej z Ziemi Świętej (niekoniecznie!), dokonuje namaszczenia, stawiając mały znak krzyża na czole chorego i wypowiadając słowa: „Namaszczam cię ku uzdrowieniu, w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Czasem też ma miejsce dodatkowe włożenie ręki na głowę chorego.

Wieloletnie doświadczenie uczy, że posłuszeństwo nakazowi Słowa Bożego jakże często przynosi uzdrowienie „jako znak łaski i mocy Bożej”. Dotyk w atmosferze wiary ma wielkie znaczenie. I przyczynia się do jej wzmocnienia.

Oral Roberts (ur. 1918), założyciel znanego uniwersytetu swego imienia w Tulsa, w stanie Oklahoma (USA), był przez kilka dziesięcioleci jednym z najznakomitszych ewangelistów sprawujących posługę uzdrawiania. W tej swojej posłudze wprowadził gest, który nazwał „punktem kontaktu” (ang. point of contact). Podczas zgromadzeń ewangelizacyjnych, w chwilach modlitwy o uzdrowienie dokonywał wkładania rąk, namaszczania, w akcie współczucia z cierpiącym obejmował chorego (nie dotyczyło to kobiet).

On też jako pierwszy wśród charyzmatyków uznał za podobny „punkt kontaktu” elementy Wieczerzy Pańskiej. Gdy w 1960 roku był gościem wierzących w Polsce (piszący te słowa, wówczas student teologii, dobrze to jeszcze pamięta), w czasie specjalnie, poza zwyczajnymi terminami w zborze, przygotowanej Wieczerzy Pańskiej w kaplicy w Warszawie (przy Al. Jerozolimskich 99/37) uczył nas, w większości kaznodziejów z całego kraju, by chleb i wino, spożywane na wspomnienie śmierci Chrystusa na krzyżu, potraktować w wierze właśnie jako punkt kontaktu z mocą Bożą ku uzdrowieniu.

Wiara i medycyna

Powiedzieliśmy wyżej, że winni jesteśmy wdzięczność Bogu także za służbę medyczną i za lekarzy. Jaka zatem jest relacja między modlitwą o uzdrowienie a stosowaniem leków oraz korzystaniem ze służby zdrowia i wiedzy lekarskiej? Otóż należy stosować leki, jeśli są dostępne, gdyż to Bóg stworzył substancje na ziemi, z których wyrabia się lekarstwa mające właściwości leczące, uzdrawiające. Należy zatem traktować leki jako składnik całości Bożego stworzenia, które Bóg uznał za „bardzo dobre” (Rdz 1,31). Mamy używać leków (lecz ich nie nadużywać, unikać lekomanii!) z dziękczynieniem Bogu, gdyż „Pańska jest ziemia i to, co ją napełnia” (Ps 24,1). Gdy więc leki i pomoc medyczna są dostępne, a my z tego nie chcemy korzystać, często ze szkodą dla siebie i dla innych, to poddajemy wówczas Boga próbie, „kusimy” Go. Podobnie jak czynił to szatan kusząc Jezusa, by skoczył z krużganka świątyni, zamiast zejść po schodach. Gdy więc są schody, po których można zejść, to nie należy skakać z wieży, oczekując interwencji Bożej. Odrzucanie skutecznych leków czy pomocy medycznej i żądanie, by Bóg sprawił cud uzdrowienia zamiast przywrócenia zdrowia za pośrednictwem lekarstw i lekarzy, również jest kuszeniem Boga.

Oczywiście, jest rzeczą niewłaściwą polegać wyłącznie na lekarzach i lekach – zamiast na Bogu. Taki błąd popełnił, ze skutkiem tragicznym, król Asa: „W trzydziestym dziewiątym roku swojego panowania Asa zachorował na nogi, a jego choroba coraz bardziej się wzmagała; lecz nawet w swojej chorobie nie zwracał się do Pana, ale do lekarzy. I spoczął Asa ze swoimi ojcami, umierając w czterdziestym pierwszym roku swego panowania” (2Krn 16,12 - 13). Ale jeśli służba lekarska i leki są połączone z modlitwą, to możemy oczekiwać Bożego błogosławieństwa i bardziej skutecznego działania tych leków. Albowiem nawet gdy Pan dał obietnicę uzdrowienia króla Hiskiasza, to polecił: „Przynieście placek z fig. A gdy przyniesiecie i położycie go na wrzód, zagoi się” (2Krl 20,7). Należy jednak zawsze pamiętać, że Bóg może uzdrowić nawet tam, gdzie leki nie zadziałają, a lekarze są bezradni. Przypomnijmy sobie kobietę, która dotknęła szaty Jezusa (por. Łk 8,43 - 44).

W jednej z ksiąg wtórokanonicznych Starego Testamentu, nie mających natchnienia Ducha Świętego, znajdujemy mądre słowa człowieka wierzącego w Pana: „Czcij lekarza czcią należną z powodu jego posług, albowiem i jego stworzył Pan. (...) Pan stworzył z ziemi lekarstwa, a człowiek mądry nie będzie nimi gardził. (...) On dał ludziom wiedzę, aby się wsławili dzięki Jego dziwnym dziełom. Dzięki nim się leczy i ból usuwa, z nich aptekarz sporządza leki”.

Ale ten sam autor zdaje też sobie sprawę, że czasem nie pomogą ani leki, ani lekarz. I dlatego fragment jego księgi, wyrażający wdzięczność za lekarzy, kończy się słowami jak gdyby przekleństwa: „Grzeszący przeciw Stwórcy swemu niech wpadnie w ręce lekarza!” (Biblia Tysiąclecia, Mądrość Syracha 38,1 - 15).

„Przyjdź do Jezusa, aby On cię uleczył – sobą, swoim słowem, swoją mocą. Z chorób fizycznych i psychicznych, wszelkich kompleksów, zahamowań, zadr, urazów, zapiekłości, uprzedzeń – żebyś się odprężył, żeby znikła twoja wrogość do ludzi, do świata, do siebie – z tego, z czego sobie zdajesz sprawę i z czego sobie sprawy nie zdajesz. Przyjdź do Jezusa, aby odzyskać zdrowie”.