Być drogowskazem Drukuj Email
Autor: John Withe   
czwartek, 05 lipca 2018 00:00

Zapewne nie wyglądali na dobrze zapowiadających się rewolucjonistów. Byłoby niedorzeczne, gdyby uważali się za wybawicieli Izraela. Słabo rozumieli sens śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, a ich wyobrażenia o przyszłości były pomieszane.

Co miało się wydarzyć na scenie politycznej ? Jaką mieli odegrać rolę? Siedząc wśród młodych drzewek oliwnych, zapytali Go: "Czy zamierzasz odbudować królestwo Izraelowi?" Wiele oczu było zwróconych na Niego.

Jego odpowiedź ograniczała się do słów: "To nie wasza sprawa. To sprawa Boga Ojca. On sam jest organizatorem sceny politycznej. Waszym zadaniem będzie nieść świadectwo o Mnie nie tylko tutaj, ale również w coraz, większym okręgu, aż po krańce ziemi" (por. Dz 1,4-8).

Czyż był On niespełna rozumu? Kto miał Mu wierzyć? Jaką wiarygodność w tym cynicznym świecie mogła mieć grupa prostych ludzi, którzy nie umieli dostosować się do otoczenia? Jaki wpływ mogli oni wywrzeć na twardej i wrogiej skorupie tego świata?

"Duch Święty zstąpi na was...".

I tak się stało. W ciągu dziesięciu lat Jerozolima została wstrząśnięta od podstaw, a miasta w basenie śródziemnomorskim, od Jerozolimy po Rzym, poruszone przez tych słabych naśladowców Jezusa. Wszyscy nowi chrześcijanie stali się świadkami. Niewielu zostało prawdziwymi ewangelistami, posiadającymi wielki dar przedstawiania Dobrej Nowiny z przekonującą jasnością i siłą. Jedni i drudzy - świadkowie i ewangeliści - pracowali wspólnie, spełniając zadanie Kościoła - czynienia uczniów wśród wszystkich narodów.

Sytuacja dzisiejszych czasów niczym nie różni się od sytuacji ówczesnej. Każdy członek powszechnego Kościoła daje świadectwo, choć tylko niektórzy posiadają specjalny dar głoszenia, działalności duszpasterskiej itp.

Podobnie jak świadek w sądzie, zobowiązany jesteś do mówienia prawdy, całej prawdy i tylko prawdy. Masz obowiązek mówienia prawdy w sensie świadczenia o tym, co rzeczywiście ci się przydarzyło, nie zaś opowiadania przystrojonej wersji tych wydarzeń. Nie powinieneś ani przesadzać, ani minimalizować tego, co miało miejsce w twoim życiu lub co aktualnie w nim się dzieje. Masz obowiązek mówienia całej prawdy również w tym sensie, że gdy tylko będzie po temu okazja, niczego nie zataisz. Powinieneś być przygotowany na to, by twoje życie stało się otwartą księgą, którą będą czytać wszyscy wokół ciebie.

Musisz zrezygnować z prawa do bycia "osobą prywatną". Podobnie jak Chrystus, który był gotów dzielić się z każdym napotkanym człowiekiem tym wszystkim, czym był, tak i ty bądź gotów do dzielenia się z każdym, kogo napotkasz, tym, czym uczynił cię Chrystus. Nie możesz narzucać swoich poglądów. Powinieneś natomiast być człowiekiem naturalnie otwartym i dzielić się z innymi.

Dzielić się powinieneś nie tylko osiągniętymi zwycięstwami, ale również wątpliwościami, obawami i porażkami. Ukrywanie czegokolwiek byłoby fałszywym świadectwem. Nie masz przecież niczego do ukrywania. Sama prawda jest bowiem nieskończenie potężniejsza od przefiltrowanej wersji prawdy, którą preferować może twoja próżność.

Nie wiem, czy Bóg da ci dar, abyś był ewangelistą. Ewangeliści (nie tylko ci wielcy, ale i wszyscy mężczyźni i kobiety posiadający ten niezwykły dar, dzięki któremu mogą być wykorzystywani w najważniejszych etapach Bożego dzieła ratowania) odgrywają ograniczoną rolę w ogólnym, zespołowym dziele Kościoła. Jednakże na każdym z nas spoczywa ten wielki obowiązek niesienia świadectwa.

CECHY DROGOWSKAZU

Czym jest niesienie świadectwa? Dawanie świadectwa - czemu? Świadectwa - przed kim? Czy świadectwo to coś, czym ty jesteś, coś, co mówisz, lub też coś, co czynisz? Czy czekasz, aż ktoś poprosi cię o przedstawienie twojego świadectwa, czy też od razu je składasz, bez względu na to, czy cię o to proszą, czy nie?

To, kim jesteś, zawsze determinuje to, co mówisz i czynisz. Te trzy elementy - być, mówić i czynić - to części tej samej całości. Zasadniczo, człowiek dający świadectwo, to taki, który jest prawdomówny odnośnie tego, co widział, słyszał lub czego osobiście doświadczył. Ponadto, człowiek, który daje świadectwo o Jezusie, nie może jedynie mówić prawdy, ale musi nią żyć.

Powinny to wyjaśnić dwa przykłady. Świadek odpowiadający na pytania w sądzie mówi, co słyszał, co powiedział lub uczynił. Jeśli powie: "Uważam, że zatrzymany był tam wczoraj wieczorem, ponieważ ktoś - już nie pamiętam kto - powiedział mi, że tam go widział...", jego świadectwo zostanie odrzucone. "Czy osobiście widział pan zatrzymanego?" — oto, czego sąd będzie się chciał dowiedzieć. Sąd bowiem nie może polegać na domniemaniach świadka ani na informacjach z drugiej ręki.

Tak samo twoje świadectwo chrześcijańskie musi być świadectwem z pierwszej ręki. Musi ono mówić o tym, co ty odkryłeś, kiedy ty czytałeś Biblię, modliłeś się, zaufałeś Chrystusowi itp.

Drugi przykład dawania świadectwa ilustruje porównanie z drogowskazem. Drogowskaz wskazuje na cel. Nieważne, czy drogowskaz jest ładny czy brzydki, stary czy nowy. Pełni swą funkcję, jeśli umieszczony na nim napis jest wyraźny i czytelny. Zasadniczą jednak cechą drogowskazu jest to, że musi on być zwrócony we właściwym kierunku oraz zawierać jasną informację o tym, na co wskazuje.

Jeśli poprosisz ludzi, aby opisali drogowskazy, które skierowały ich do określonych celów, przekonasz się, że o jednych będą pamiętali, o innych nie. Jednak, bez względu na to, czy się je pamięta czy nie, spełniły swoje zadanie, jeśli podróżnik znalazł się w miejscu, do którego zmierzał.

"Będziecie moimi świadkami" - powiedział Jezus swoim pierwszym uczniom. W pewnym sensie nie ma znaczenia fakt, czy jesteś staroświeckim wiejskim drogowskazem, napisanym starym i eleganckim pismem, czy też jasnozielonym współczesnym drogowskazem, zawieszonym wysoko nad autostradą. Istniejesz nie po to, by zwracać uwagę na siebie samego, ale po to, by kierować myśli ludzkie ku Bożemu celowi. Drogowskaz nie spełnia swego celu, jeśli bardziej koncentruje uwagę na sobie niż na mieście, o którym informuje.

Dlatego pamiętaj, że głosząc świadectwo, w czasie którego będziesz mówił o swoich osobistych doświadczeniach, przedstawiaj je jako relację z pierwszej ręki o swoim spotkaniu z Chrystusem. Twoje świadectwo nie powinno skupiać się na tobie, lecz na Chrystusie, którego spotkałeś. Niedawno zaręczony chłopak czy dziewczyna mogą mówić o swojej miłości na dwa sposoby. Może to być relacja, w której opowiadający koncentruje się na sobie, na opisie swoich podbojów miłosnych i balów. Nie bądź zatem zakochany we wspaniałym stanie, że jesteś chrześcijaninem, ale pokochaj Chrystusa i wyznawaj, co On dla ciebie znaczy.

Niestety, niesienie świadectwa nie jest przez wielu chrześcijan traktowane jako zwykłe mówienie prawdy lub jako bycie drogowskazem. Stało to się skomplikowaną sprawą skupiającą uwagę na samej technice niesienia świadectwa lub na nieistotnych szczegółach.

Jedni dają świadectwo nosząc oprawne w skórę Biblie, inni rozdają traktaty obsłudze stacji, benzynowej, jeszcze inni pozostawiają literaturę w publicznych toaletach. Wielu ludzi stosuje formę przyklejania nalepek na zderzaki samochodów. Treść tych nalepek jest bardzo zróżnicowana - od starożytnego, symbolu ryby po hasło: "Zatrąb, jeśli miłujesz Jezusa". Inni jeszcze wznoszą wielkie tablice przy drogach. Jedna z takich plansz, znajdująca się nieopodal mojego miejsca zamieszkania głosi: "Niegodziwi pójdą do piekła i będą się wiecznie palić". Niektóre starsze grupy poreformacyjne niosą świadectwo swoim strojem i wyglądem. Mężczyźni z religijnych grup mennonickich, szczególnie z grupy Amish, nie noszą krawatów i nie golą zarostu, uważają bowiem, że są to praktyki świeckie, ziemskie.

Skąd możesz się dowiedzieć, co jest prawdziwym świadectwem? Czy nie noszenie krawata może wskazać ludziom Jezusa? Czy mogą to uczynić nalepki na zderzakach samochodów? Czy sprawi to skłanianie głowy i odmawianie modlitwy w restauracji?

Pozwól, że- powrócę do punktu .wyjścia. Niesienie świadectwa jest ukazaniem Jezusa - nie na ruch religijny czy nawet sposób życia, lecz na Osobę. Świadek to ktoś taki, kto dzieli się z innymi ludźmi tym, co osobiście i bezpośrednio odkrył w Jezusie i Słowie Bożym. Człowiek taki jest drogowskazem.

Jeżeli jesteśmy opieszali w otwartym deklarowaniu tego, czego osobiście doświadczamy, to nalepki na zderzakach są równie bezsensowne, jak noszenie pod pachą Biblii "dla świadectwa" czy niezwykły sposób ubierania się itp. Niektóre ze wspomnianych przeze mnie form "dawania świadectwa" bywają w pewnych przypadkach mylące, a nawet samoniszczące. Wówczas drogowskaz bardziej wskazuje na siebie niż na Jezusa. Ekscentryczne formy reklamy Jezusa wywołują drwiny. Nie przybywa dzięki temu chrześcijan, choć autorzy owej działalności mają poczucie, że czynią coś szlachetnego. Zatem, obiektem pośmiewiska nie jest Jezus, ale nasza postawa. Możemy nawet fantazjować, że doznajemy prześladowania z powodu Chrystusa, słuszniej będzie jednak uznać, że wyśmiewają nas, ponieważ zachowujemy się dziwacznie zarówno z punktu widzenia norm ludzkich, jak i Bożych.

Zanim jednak skoncentrujemy się na sprawach technicznych i na szczegółach, omówmy zagadnienie absolutnej konieczności niesienia świadectwa. Jeżeli jesteś młodym chrześcijaninem, pod żadnym pozorem nie bądź ukrytym chrześcijaninem. Chrystus za ciebie umarł, domaga się, abyś wyznał swoją wierność Jemu wobec swych znajomych. Gdybyś tego nie uczynił, byłbyś nie tylko niewierny wobec Jezusa, lecz co ważniejsze, stałbyś się nieszczęśliwym obywatelem dwu światów, który w żadnym z nich nie czuje się jak u siebie. W stosunku do starych przyjaciół odkryjesz, że zniknął urok przyjaźni, bez względu na to, jak bardzo byś się starał rozpalić tę przyjaźń na nowo. W towarzystwie chrześcijan będziesz mówił językiem "chrześcijańskim", będziecie opowiadać inne dowcipy, używać innych wyświechtanych frazesów i przestrzegać innych zasad moralnych. W każdej z tych grup będziesz się czuł zmieszany, kiedy cię w niej spostrzeże ktoś z innej grupy.

Rzecz nie polega na separowaniu się od stosunków międzyludzkich w jednej grupie dla ich scementowania w drugiej, chodzi natomiast o bycie osobą szczerą w obu grupach. Decyzja o przynależności do danej grupy nie jest bowiem twoją decyzją. Należysz do Chrystusa. Bądź więc Jego własnością otwarcie, a przekonasz się, że jedni cię odrzucą, inni zaś tym chętniej będą cię przyjmować.

Dla niektórych ludzi otwartość nie jest niczym trudnym. Zwracają się do swoich znajomych przez telefon: "Posłuchaj, muszę z tobą pomówić. Zostałem chrześcijaninem. Poszedłem na tamto spotkanie... i od tygodnia jestem... Słuchaj, musisz się spotkać z tymi ludźmi...". Wydarzenia z życia takich ludzi stają się same w sobie wielkim świadectwem.

Dla innych otwartość jest rzeczą trudną. Krztuszą się takimi słowami, jak "Bóg", "Jezus" czy "chrześcijanin". Zaczynają mówić to, co myślą, ale gubią się w gąszczu ogólników. Ich zdania układają się w meandry nic nie znaczących wypowiedzi, jak toczony przez kota kłębek wełny.

KUPIECKIE PODEJŚCIE DO CHRYSTUSA

W jaki sposób człowiek "niesie świadectwo"?

Nie potrafię ci zaproponować żadnej techniki. Inni ludzie, być może, potrafią. Ja jednak ciebie nie znam. Nie znam także osób, z którymi się spotykasz każdego dnia. Twoim Instruktorem jest Duch Święty.

Mogę ci natomiast powiedzieć, na czym polega złe świadectwo. Złe świadectwo to świadectwo nieszczere. Wprawdzie nikt nie chce być nieszczerym jednak wiele metod proponowanych na różnych kursach przygotowujących do świadczenia, nieświadomie zachęca nas do udawania.

Są na przykład techniki oparte na cichym założeniu, że Chrystus jest produktem, dla którego należy stwarzać właściwy rynek. Musimy produkować masowo "paczki chrześcijańskie" i sprzedawać je. Dla jednych jest to handel odznaczający się wielką pasją do ubijania interesu, dla innych zaś jest to delikatne sprzedawanie "przyjacielskiej ewangelii". ("Będę dla ciebie miły, by zdobyć sobie prawo do wciśnięcia w ciebie Jezusa"). Nie ma potrzeby tworzenia żadnego rynku. Rynek ten bowiem już istnieje. Pola są już białe i można rozpoczynać żniwa. Handlowe podejście do ewangelii jest zarazem chwałą i hańbą cywilizacji zachodniej. Nie tylko je stworzyła, ale także ostatecznie obróci je ku własnej zgubie.

Sprzedawca powinien mieć dobrą prezencję. Najlepiej jeśli jest elegancko ubrany, ma białe zęby, emanuje z niego dobry humor i widać dobrobyt. I Chociaż posiada on zdolność trajkotania (umiejętność rozmów towarzyskich, zdobytą pod czułym okiem "trenerów" handlowych), stara się być szczery, przekonując najpierw samego siebie, a potem również ciebie, że sprzedając produkt swojej firmy, wyświadcza i tobie, i społeczeństwu uprzejmość.

W ten sam sposób reklamujemy "paczkowany produkt" - Chrystusa. Robimy to w telewizji, w radio, w czasopismach, a przede wszystkim za pośrednictwem handlarzy, takich, którzy sprzedają swój "produkt" zza kazalnicy oraz szerszy tych pomniejszych, którzy zajmują się tym "na pół etatu", chodząc "od drzwi do drzwi" lub w jakikolwiek inny sposób.

Postępowałbym niewłaściwie, gdybym sugerował, że tego rodzaju działalność jest niczym więcej niż tylko farsą. Chcę po prostu stwierdzić, że Kościół może być po części produktem Biblii, a po części zachodniego, wolnego systemu rynkowego 1.

Dzięki zrozumieniu powyższego stwierdzenia, będziesz w stanie pojąć istnienie tak wielu "technik" niesienia świadectwa. Chrześcijanin, podobnie jak sprzedawca, musi sprawiać dobre wrażenie. Powinien, jako "świadek Chrystusa" dobrze się ubierać. Powinien się uśmiechać. (Od chrześcijan oczekuje się,_aby byli radośni). Powinien umieć, nie tracąc cierpliwości, przegadać niechrześcijanina i delikatnie ująć go słowami. Musi on być lepszy od niechrześcijanina w sporcie, w pracy oraz przyćmiewać go swoją błyskotliwością. Zważywszy na to wszystko, chrześcijanie nieświadomie przyjęli raczej kulturowy niż biblijny punkt widzenia na niesienie świadectwa.

Trudno jest sprostać tym wszystkim - oraz wielu innym - wymaganiom bez udawania lub życia w niezwykłym napięciu. Na przykład: nie możesz wiedzieć wszystkiego. W takim przypadku będzie nieuniknioną rzeczą, że podczas rozmowy o Chrystusie inni ludzie poruszać będą sprawy, o których nigdy nawet nie pomyślałeś. Mogą to czynić jedynie po to, by się sprzeczać. Jednak mogą też mieć autentyczne trudności, które mają swe źródło w ich znajomości lub w błędnym pojmowaniu jakichś spraw, w których się nie orientujesz.

W takiej sytuacji musisz dokonać wyboru, albo powiedzieć: "Przepraszam. Nigdy o tym nie myślałem. Nie wiem, jak odpowiedzieć na twoje pytanie", albo wykonać manewr w postaci kontry ewangelicznej, by po prostu nie stracić przewagi. Takie jednak postępowanie jest fałszem.

Usiłowanie prezentowania obrazu chrześcijanina zawiera w sobie także pułapki. Kiedy będziesz smutny, dobrym posunięciem może się okazać spojrzenie w lustro i powiedzenie do siebie: "Bez względu na to, jak się czuję, wiem, że mój Zbawiciel żyje!" Jednak uśmiechanie się dla zaprezentowania radosnego obrazu chrześcijanina, podczas bolesnego strapienia, jest zwyczajnym fałszem. Może powiesz: "Nie powinienem przecież być strapiony". Być może nie. Jeśli jednak martwienie się jest czymś złym, to próba oszukiwania ludzi w kwestii własnych zmartwień, jest złem jeszcze większym. Suma dwóch grzechów nie tworzy posłuszeństwa, jak dwa minusy nie tworzą plusa. O wiele lepiej powiedzieć niechrześcijaninowi: "Wiem, że jako chrześcijanin powinienem mieć w sobie wiele radości, ale w tej chwili, niestety, jej nie posiadam". Niesienie świadectwa i przedstawianie obrazu chrześcijanina - to dwie różne rzeczy.

Zatem, dając świadectwo, nie próbuj być kimś innym niż jesteś w rzeczywistości, ani nie próbuj udawać, że wiesz to, czego nie wiesz. Chrystus bowiem może chcieć, aby inni ludzie odkryli, że jesteś słaby i głupi. On chce, aby inni ludzie poddawani byli wpływowi tego, co On może uczynić w życiu słabej i głupiej istoty ludzkiej. Paweł powiedział: "Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas" (2 Kor 4,7).

Z jak największym naciskiem pragnę podkreślić, że naszym zadaniem jako świadków nie jest prezentowanie dobrego obrazu, chrześcijanina. Będąc młodym chrześcijaninem, wciąż nie potrafiłem tego docenić.

Odsuwając niedorzeczne sposoby niesienia świadectwa, jakie stosowali inni znani mi chrześcijanie, sam zdecydowałem się być bardziej ostrożny. Stałem się więc zwyczajnie "sympatycznym" człowiekiem. ("On jest trochę religijny, ale jest rozsądny, bardzo rozsądny. Nie można go nie lubić"). Byłem wyczulony na te sprawy, których poruszanie może spowodować zmieszanie. W rezultacie doskonale mi się udawało sprowadzać poważne rozmowy na inne tory. Brakowało mi jednak pewności dobrego dyplomaty. Zbytnio byłem zajęty unikaniem kłopotów. Bardziej troszczyłem się o to, co ludzie pomyślą o mnie samym niż o Chrystusie.

Moja "kameleonowa umiejętność" polegała w zasadzie na przejmowaniu postaw i nastawienia staczających mnie ludzi. W każdej wymianie myśli pomiędzy dwiema istotami ludzkimi zakłada się, że pewne rzeczy są prawdziwe. Wypowiadając na przykład jakąś nonszalancką opinię o kimś innym, zakładasz, że twój rozmówca widzi życie podobnie jak ty. Tymczasem może on patrzeć na życie inaczej. Istnieje wprawdzie szansa, że będzie się starał robić wrażenie, że rozumie je, tak jak ty, to jednak w takim przypadku porozumienie się będzie zupełnie niemożliwe. Obaj będziecie rozmawiać z wyimaginowaną postacią, którą każdy z was chciałby widzieć.

Jeśli chodzi o mnie, nastawiony byłem na przyjmowanie poglądów otaczających mnie ludzi. Śmiałem się z ich dowcipów, nie zastanawiając się nad tym, czy rzeczywiście uważam je za śmieszne. Cyniczne komentarze potwierdzałem jeszcze bardziej cynicznymi, nie zastanawiając się nad tym, czy moja postawa była cyniczna, czy też nie. Byłem na dobrej drodze, by stać się człowiekiem bez własnej osobowości - zaledwie echem osobowości innych ludzi.

BĄDŹ AUTENTYCZNY

Dokonajmy przeglądu zasad sformułowanych do tej pory. Sama istota niesienia świadectwa polega na otwartym deklarowaniu doświadczonej prawdy. Fałszywy świadek jest złym świadkiem. Szczera, otwarta postawa jest natomiast początkiem rzeczywistego niesienia świadectwa. Niesienie świadectwa sprawia nam trudności, ponieważ nie nauczyliśmy się otwartości. Dlatego właśnie wolimy łatwe do naśladowania "techniki" niesienia świadectwa, które są nam oferowane.

Wpadła mi kiedyś w ręce pewna książka- omawiająca takie "techniki". Instrukcjom towarzyszyły fotografie. (Krok 3b: Połóż lewą dłoń na ramieniu Billa, jak to zostało pokazane na ilustracji nr 4. Popatrz mu w oczy. Twoje zachowanie powinno być pewne, ale i grzeczne. Jeśli zauważysz, że unika wzrokowego kontaktu, powiedz: "Bill, ciekaw jestem, czy pozwolisz, bym ci powiedział, ile znaczy dla mnie Jezus...").

Nigdy nie zapomnę tego ranka, kiedy zdecydowałem się być w miarę możliwości  jak najbardziej prostolinijny i szczery w stosunkach z innymi ludźmi. Podejmując tę decyzję, nie zdawałem sobie sprawy, iż spowoduje ona jakąś rewolucję w moim dawaniu świadectwa. A mimo to, już po godzinie uczestniczyłem w poważnej rozmowie o Chrystusie, zaś w ciągu następnych 24 godzin oglądałem nawrócenie człowieka. Nie czyniłem żadnych świadomych wysiłków w kierunku niesienia świadectwa ani w kierunku "zdobycia duszy". Obydwa te elementy były bezpośrednim skutkiem mojej próby, aby być autentycznym, być realnym, być sobą.

"Być autentycznym"  jest to jednak trudne do praktykowania minuta po minucie, godzina po godzinie. Polega to bowiem na swobodzie wyrażania prawdziwych uczuć. Mówię o "swobodzie", by ci przypomnieć, że wyrażanie siebie nie jest największym dobrem w życiu człowieka. (Człowiekiem doskonałym nie jest ten, kto zawsze daje wyraz swego samopoczucia. Ten, kto tak czyni, jest bowiem zwykłym prostakiem).

Być autentycznym — nie oznacza, że powinieneś kraść, kiedy odczuwasz chciwość, albo mordować, kiedy jesteś wściekły. Oznacza ono swobodę wyrażania samego siebie wtedy, gdy jest po temu stosowna okazja. Jednak w byciu sobą przeszkadza nam lęk. Strach zamyka nam usta właśnie w chwili, gdy powinniśmy mówić, albo każe nam się uśmiechać, kiedy jesteśmy zirytowani, albo zmusza nas do mówienia, kiedy nie mamy na to ochoty. Zatem, być autentycznym, znaczy być wolnym od lęku, który czyni nas więźniami samych siebie.

Chrystus chce ci dać taką właśnie swobodę. Bóg zaakceptował wszystko, co kryje się pod twoją maską. Niewiele znaczy to, co inni myślą o twoim autentyzmie, o ile tylko jesteś pewny miłości Bożej. Trudno- jednak przełamać stare przyzwyczajenia. Jeśli jesteś podobny do mnie, będziesz musiał sporo popracować, zanim staniesz się człowiekiem autentycznym. Do tego, aby być świadkiem, potrzebne są pewne niezbędne cechy: wiara i odwaga.

Dlaczego śmiejesz się z nieprzyzwoitych dowcipów? Czy są one śmieszne? (Niektóre dotyczą seksu). A może śmiejesz się w obawie, by inni nie uznali cię za "mięczaka"? A może nie chcesz wprawiać w zakłopotanie osoby opowiadającej taki dowcip? Oczywiście, okoliczności bywają różne. Czasami żadna reakcja nie jest potrzebna. Jeśli nie uważasz dowcipu za dobry, nie rób fałszywej miny i nie śmiej się. Jeżeli zaś zajdzie konieczność powiedzenia czegokolwiek, spróbuj tak: "Posłuchaj, nie chcę wprawiać cię w zakłopotanie. Seks uważam za wielką rzecz. Jest on dla mnie czymś ważnym. Może nawet zbyt ważnym, by z niego lekko żartować. Twój dowcipny rozmówca, o ile jest człowiekiem przyzwoitym, może z tego wybrnąć, sprowadzając rozmowę na poważniejsze tory.

O ile masz odwagę być sobą dlatego, że Chrystus ma dla ciebie duże znaczenie, każda rozmowa — żartobliwa, poważna czy pełna narzekania — nieuchronnie zamienia się w niesienie świadectwa. Nie musisz szukać odpowiednich "wejść". Po prostu, bądź sobą.

Być autentycznym  oznacza, że ktoś jest autentyczny w odniesieniu do czegoś oraz jest lojalny wobec kogoś. Musisz być lojalny wobec Jezusa Chrystusa, który w twoim życiu stał się najwyższą rzeczywistością. Nie możesz już się Jego zapierać ani też starać się zakrywać swojej słabości.

Dla chrześcijanina, istota szczerości polega na byciu autentycznym nie tylko wobec prawdy, ale i wobec Tego, który jest Prawdą. Oznacza to, że nie można zapierać się Chrystusa. Zatem, oznacza to, że całe twoje życie powinno się teraz obracać wokół wzajemnego poświęcenia i oddania, jakie On okazał tobie i jakie ty okazałeś Jemu. Każde twoje działanie, każda myśl, każde słowo - są albo prawdziwe, albo fałszywe w zależności od swojej relacji względem tego podstawowego faktu poświęcenia się dla Chrystusa.

AUTENTYCZNOŚĆ PIOTRA

Jedną z najbardziej wzruszających opowieści w ewangelii jest historia zaparcia się Chrystusa przez Piotra, a potem jego przywrócenie do łask o świcie nad jeziorem. Jezus, na krótko przed swoim aresztowaniem, ostrzegł uczniów, że nadchodzi chwila Jego męki. Przepowiedział też, że Piotr  zanim nastanie świt - zaprze się Go. Piotr gwałtownie zaprotestował i zapewniał o swojej lojalności (Łk 22,31-34). W daremnym odruchu, jak gdyby na potwierdzenie swego protestu, Piotr w czasie aresztowania Jezusa popełnił gwałtowny czyn, odcinając ucho jednemu ze sług arcykapłana (Jn 18,10-11).

Podczas gdy Jezus pełen majestatu sam zajął się swoim aresztowaniem i zachęcał wystraszonych strażników do czynienia swojej powinności, uczniowie uciekli. Po pewnym czasie jednakże Piotr i Jan powrócili, udając się za całą grupą. Ze względu na stosunki łączące Jana z domem arcykapłana, pozwolono im obu wejść na dziedziniec, który był wypełniony sługami arcykapłana, żołnierzami i urzędnikami.

Być może Piotr był przestraszony i miał do tego powody. Cała sprawa pójścia za Chrystusem przybrała nagle dramatyczny i złowieszczy obrót. Majestat pałacu, bezpieczeństwo oraz żartobliwy spokój ludzi zebranych na dziedzińcu spowodowały, że tym bardziej poczuł niebezpieczeństwo swojego położenia.

W późnych godzinach nocnych zaparł się swego Pana trzykrotnie (Jn 18,15-27; Łk 22,54-62). Być może fakt zaparcia się mógłby wytłumaczyć koniecznością przetrwania czy taktyką walki. Dość wyraźnie zademonstrował już przecież swoją lojalność wobec Chrystusa. Niewątpliwie walczył, ale raczej o utwierdzenie się w przekonaniu, że jest lojalny. Czyż ostatecznie nie znajdował się na dziedzińcu wrogów swego Pana? Pomimo tego, gdy po raz trzeci wyparł się Jezusa, pianie koguta i jednoczesne spojrzenie Jezusa rozwiały jego iluzje. Dostrzegł nagle, że w rzeczywistości jest sentymentalnym, słabym i porywczym głupcem. Przygnębiony, opuścił ze wstydem dziedziniec i gorzko zapłakał.

Nie da się dokładnie określić, w jakim momencie Piotr zaczął się wypierać Chrystusa. Zapewne swoją postawą i działaniem zapierał się Go o wiele wcześniej niż to wyraził słowami. Słowa zaparcia się, które wyszły ż jego ust w odpowiedzi na pierwsze oskarżenie, wypływały zapewne z jego wcześniejszego postępowania. Piotr grał rolę, próbując oszukać zarówno samego siebie jak i otaczających go ludzi. Potrzeba, aby być lubianym, nie opuszczała go jak długo sięgają historyczne zapisy. Także w dzisiejszych ezra-sach, nasza potrzeba, aby być lubianym, powoduje, że za pomocą tysiąca subtelnych gestów zapieramy się Chrystusa. Moja. postawa nonszalancji była w znacznym stopniu tego rodzaju zapieraniem się. Była ona przykrywką dla mojego kłopotliwego związku z Jezusem Chrystusem.

Piotr miłował Chrystusa, a także własne ja. Piotr — podobnie jak człowiek rozdarty pomiędzy kochanką i żoną — miłował dwie rzeczy jednocześnie, ludzki podziw dla siebie oraz obecność swego Pana. Nie była to sytuacja wygodna. Ani kochanki, ani żony nie są skłonne do ustępowania sobie wzajemnie. Chrystus, jak zazdrosny małżonek, chce i żąda od swych naśladowców absolutnej lojalności. Oznacza to, że każdym czynem, każdą myślą i każdym słowem powinieneś dawać świadectwo swojej lojalności wobec Niego i nie ukrywać tego.

Tak więc, podstawą świadectwa jest szczerość osobistej relacji. Jeżeli pragniesz być prawdziwym świadkiem, zwracaj ustawicznie swoje myśli ku Bogu. Niechaj we wszystkich stosunkach z innymi ludźmi oraz we wszelkiej działalności stanie się to twoim zwyczajem, byś mógł mówić: "Panie;, jako odkupiony Twoją krwią, jestem jedynie Twym sługą. Dopomóż mi, bym teraz postępował jak . taki właśnie sługa".

Bądź człowiekiem uprzejmym. Twoim celem nie może być wywieranie wrażenia na innych przez bystrość twoich ciętych odpowiedzi. Nie próbuj być w centrum zainteresowania, nie usiłuj zdominować rozmowy. Troszcz się raczej o to, by inni, czuli się w twoim towarzystwie dobrze. Jeżeli czegoś nie wiesz, nie staraj się robić wrażenia, że wiesz. W sprzeczkach usiłuj zrozumieć, co mówi druga osoba. W słownej szermierce staraj się nie tyle o zwycięstwo, ile o to, by zrozumieć innych i być zrozumianym.

Jeśli będziesz autentyczny, twoje czyny będą się pokrywały ze słowami. Będziesz czuł radość okazując uprzejmość i troskę o bliźnich, o członków rodziny. Staniesz się dzięki temu mniej skłonny do pożyczania od innych, bardziej pilny w oddawaniu i chętny do pożyczania innym. Będziesz bardziej punktualny w wywiązywaniu się ze swoich zobowiązań. Będziesz mniej cierpiał na złe humory. Oczywiście, nie staniesz się doskonały natychmiast. Jednak, postępując źle, zreflektujesz się, że należy przeprosić, i uczynisz to. Kiedy sam nie dostrzeżesz, że nie potrafisz być wspaniałomyślny, Bóg udzieli ci napomnienia, które cię zaboli. Będziesz skłonny przyznać się do swoich słabości wobec Boga, innych chrześcijan i niechrześcijan. Jeśli ktoś pochwali cię za twój charakter, nie powiesz mu: "Bzdura, to nic takiego", powiesz natomiast: "Dziękuję. Nie zawsze taki byłem. Dawniej byłem zupełnie, inny".

WROGIE REAKCJE

Historia zna takie, czasy, w których panujący tyran skracał o głowę każdego posłańca przynoszącego złe wieści. Piotr — że na chwilę do niego powrócę — stanął w obliczu czegoś więcej niż tylko szyderstwa". W niebezpieczeństwie znalazło się jego życie. Prawdopodobnie otaczający cię ludzie nie będą do ciebie nastawieni aż tak wrogo, gdy zaczniesz mówić o Chrystusie, ale nie wszyscy będą na twoje słowa reagować pozytywnie. Występujący w Nowym Testamencie grecki termin oznaczający "kogoś niosącego świadectwo" zawiera w sobie aspekt męczeństwa. Męczeństwo właśnie było udziałem chrześcijan pierwszych wieków. W owych czasach dawanie świadectwa i męczeństwo stanowiły często dwie strony tego samego medalu. Możliwe jest zatem, że to samo może się zdarzyć nam, żyjącym współcześnie.

Reakcje. ludzi na nauki, Chrystusa miały szeroki zakres od morderczej, paranoicznej nienawiści do chętnej i wdzięcznej akceptacji. Czasami wywoływały jedynie nieznaczny uśmiech czasem tylko pełną zainteresowania ciekawość.

Musisz więc być przygotowany, że" czasami ludzie mogą zareagować gwałtownie. Będąc nieprzygotowany, możesz odnieść wrażenie, że ty właśnie ponosisz winę za ich reakcje, gdy tymczasem może ona nie mieć związku z twoją osobą.

Pamiętam gwałtowną reakcję pewnego psychiatry, który nadzorował część moich zajęć, na wzmiankę przeze mnie uczynioną. Poddawał on terapii pewnego pacjenta homoseksualistę, tłumacząc mu powoli, w jaki sposób powinien się umawiać i kochać z dziewczętami, czyli uwodzić je. Stwierdziłem wówczas, że moje przekonania religijne utrudniałyby mi korzystanie z tej metody. Psychiatra ów poczerwieniał na twarzy i wybuchnął na mnie z pogardą.

Gdyby incydent ten miał miejsce kilka lat wcześniej, napełniłby mnie niepokojem i poczuciem winy. Zastanawiałbym się, w czym popełniłem błąd. Obecnie spowodował jedynie, że pomyślałem, iż psychiatra ten ma jakieś zahamowania w kwestii religii i seksu. Co prawda powstrzymałem się od kontynuowania tematu, kwitując jego reakcję wzruszeniem ramion, to jednak nadal byłem całkowicie otwarty wobec tego psychiatry w kwestii moich przekonań chrześcijańskich .

Zapamiętaj: ludzie będą reagować na twoje świadectwo. Reakcja pozytywna nie oznacza, że dobrze składasz świadectwo, podobnie jak reakcja negatywna nie oznacza, że dajesz świadectwo źle. W każdym razie poddawaj siebie samokrytyce i uważaj, czy nie zachowujesz się nietaktownie, opryskliwie, krytykancko, nieuprzejmie lub z zawziętością. Jednakże reakcja ludzi może powiedzieć ci wiele, nie tyle o tobie~ samym, ile o osobie, wobec której składasz to świadectwo.

Wrogie reakcje także należy chętnie przyjmować. Mogą one być znakiem, że trafiłeś w czułe miejsce. Nikt nie mógł okazać bardziej diabolicznej wrogości wobec świadectwa chrześcijańskiego niż Saul z Tarsu. A mimo to, jego wściekłość była miarą desperackiej walki z własnym sumieniem. "Trudno tobie przeciw ościeniowi wierzgać" - taki był komentarz Chrystusa (por. Dz 9,5 B.Gd.).

Będąc świadomy konieczności chętnego przyjmowania gwałtownych reakcji, prawdopodobnie zdołasz uniknąć pułapki w postaci rozgniewania się, zajęcia pozycji obronnej lub polemicznej. Duch Święty da ci zarówno zdolność rozeznania, jak i współczucia wobec tych, którzy tak będą reagować.

Gwałtowna reakcja może przybierać formę krytyki wymierzonej przeciwko tobie lub chrześcijanom w ogóle. Mogą ci się na głowę posypać słowa - "obłuda", "frazesy", "ciemnota" lub "ucieczka". Jako psychiatra, mam zwyczaj reagować w podobnych sytuacjach, mówiąc: "Zdaje się, że cię to poruszyło. Dlaczego?". Nie sugeruję, byś mnie naśladował, ale nie zachęcam . również do zajmowania postawy broniącej poczynań i postaw swoich czy innych chrześcijan.

POTRZEBA WIĘKSZEGO POZNANIA,

Powyższe rozważania doprowadziły mnie do punktu, którego starałem się unikać przez cały czas. Od początku pierwszego rozdziału bowiem stanowczo broniłem się przed prezentowaniem przykładowych wypowiedzi, którymi mógłbyś się posłużyć w niesieniu świadectwa. Wielu z nas czułoby się o wiele bezpieczniej, znając na pamięć pewien zestaw wypowiedzi, jakimi posługują się sprzedawcy. Jedna z organizacji chrześcijańskich zachęca swoich członków do spisania historii swego nawrócenia, zapamiętania jej, a następnie wykorzystywania przy każdej nadarzającej się okazji.

Sprzeciwiłem się już takiemu postępowaniu ze względów moralnych. Dodałbym do tego jeszcze inny argument. Nie istnieją mianowicie dwaj identyczni rozmówcy, a ponadto powtarzanie tych samych słów każdemu napotkanemu człowiekowi zawiera w sobie ryzyko niewrażliwości na rzeczywiste potrzeby osoby, z którą prowadzimy rozmowę.

Dotychczas zachęcałem: "Powiedz, jak jest, odpowiadając szczerze i naturalnie. Bądź lojalny wobec Chrystusa w każdej chwili, a słowa same się ułożą". W tym miejscu muszę jednak dodać uzupełnienie. Szczerość będzie od czasu do czasu wymagać, byś przyznał się do swojej ignorancji dotyczącej jakiego aspektu twojej wiary. Nie ma powodu do wstydu, że się nie wszystko wie. Ale nie jest też dobrze trwać w stanie ignorancji w kwestii własnej wiary. Niech ciągle rosnące, coraz głębsze poznanie podstaw twojej wiary stanie się twoim zadaniem na całe życie. Stań się ekspertem w tym zakresie. Nie poprzestawaj na zapamiętywaniu pewnej ilości tekstów-dowodów (jakkolwiek mogą być cenne), ale staraj się zrozumieć "całą radę Bożą", by móc jasno uzasadnić, dlaczego wierzysz w to, w co wierzysz.

Zacznij już dzisiaj. Wykorzystaj w tym celu zarówno czas osobistego skupienia, jak również studium biblijne w grupie. Szczerość i ignorancja nie powinny chodzić w parze. Twoja wiedza nie powinna cię czynić zarozumiałym lub upoważniać do wywyższania się nad swoim rozmówcą. -Musimy gorliwie starać się, abyśmy ..."byli zawsze gotowi do obrony przed każdym domagającym się od was wy-tłumaczenia się z nadziei waszej, lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem.." (1 Ptr 3,15-16). Otrzymaliśmy również taki nakaz: "... Nie bądźcie dziećmi w myśleniu, ale bądźcie w złem jak niemowlęta, natomiast w myśleniu bądźcie dojrzali" (1 Kor 14,20).


PODSUMOWANIE

Jesteś świadkiem bez względu na to, czy tego chcesz, czy nie. Co więcej, jesteś świadkiem dobrym albo złym.

Dobry świadek to taki, który mówi prawdę o tym, co osobiście odkrył. Czyniąc to zachowuje się jak drogowskaz wskazujący innym Chrystusa.

Z technik składania świadectwa należy korzystać ostrożnie. Nigdy bowiem nie mogą one zastąpić osobistej szczerości lub mocy Ducha Świętego.

Zadaniem świadka jest nie nawracanie czy "ubijanie interesu", lecz dostarczanie innym danych, przy pomocy których Duch Święty ich przekona.

Chcąc dostarczyć ludziom odpowiednich danych, powinieneś swoje doświadczenia osobiste uzupełnić wyczerpującym uzasadnienieniem, w co i dlaczego wierzysz.


FRAGMENT DO PRZESTUDIOWANIA

Przeczytaj: Jn 4,1-30. 39-42.

  • Niektórzy powiadają, że Jezus usiadł przy studni, by móc porozmawiać z kobietą. Jakie dowody zawarte w tym fragmencie potwierdzają lub kwestionują to mniemanie?
  • O godzinie szóstej (werset 6) słońce stoi wysoko. Sugerowano, że prośba Jezusa o wodę była początkowym "zagraniem" ewangelizacyjnym. W tej kwestii dowody, są mniej pewne. Czy jednak uważasz, że Jego prośba ,miała swe źródło w pragnieniu czy w podstępie? Przedstaw swoje uzasadnienie.
  • Wersety 9 i 19-20. Jak. Jezus zareagował na argumenty kobiety?
  • Wersety 29-30 i 41-42. Zwróć uwagę na różnicę sposobu postępowania, aby doprowadzić ludzi do nawrócenia się, różnicę między: a) słowami świadectwa kobiety oraz b) słowami Chrystusa. Skomentuj to. W jaki sposób możesz tę lekcję zastosować do swojego składania świadectwa?

[skrót red.]