Boże, chroń nas od takich teologów Drukuj Email
Autor: Biernacki Marian   
niedziela, 11 marca 2012 09:05

Kanał BBC Knowledge emituje w tych dniach cykl programów pod tytułem: Czy Bóg istnieje? Nie zdziwił mnie pierwszy film z tej serii - Korzenie zła?, w którym prof. Richard Dawkins przekonuje widza, że wszelkie zło na świecie bierze się z wiary w Boga. Wniosek nasuwa się niejako samoczynnie: Gdyby nie było ludzi religijnych, życie na świecie toczyłoby się bezkonfliktowo i stałoby się jedną wielką sielanką ;). 

Nawiasem mówiąc, opinię na temat twórczości Dawkinsa wyraziłem parę lat temu tekstem  "Urojony postulat".

 Dużo boleśniej przeżyłem drugi odcinek tej serii, pod tytułem: Kim naprawdę był Jezus? (ang. The Real Jesus). Tym razem niejaki Robert Beckford, brytyjski teolog akademicki, stawia sobie za cel "oświecenie" widza w kwestii rzekomo rzeczywistego obrazu sylwetki Jezusa. Materiały do swoich rewelacji o Jezusie czerpie z luźnej rozmowy z jakimś muzułmaninem, buddystą, czy dziwnie uśmiechniętym, z wiankiem kwiatów na szyi, wyznawcą Kriszny, lub oglądając zagubione gdzieś w trawach ruiny świątyni boga Mitry.

 W miarę kolejnych rozmów i wojaży Beckford zadziwia się coraz bardziej odkryciem, że Jezus wcale nie był wyjątkową postacią, a inne religie są tak samo wspaniałe i dobre jak chrześcijaństwo. Historia życia Jezusa, to prawie dokładna kopia dziejów Buddy lub Kriszny. Mało tego, ów znany teolog wyraża przekonanie, że Jezus chciałby, ażeby ludzie pozostali przy swoich wierzeniach, ponieważ wszystkie te drogi są jednakowo dobre i prowadzą do Boga.

W wypowiedzi Jezusa: Ja jestem droga, prawda i żywot [Jn 14,6] pan Beckford pomija myśl, że nie można inaczej przyjść do Ojca, jak tylko przez Jezusa. Wspominając, że jest chrześcijaninem, a jednocześnie mówiąc, że zbawienie można osiągnąć także poza wiarą w Jezusa, przeczy podstawowej doktrynie chrześcijańskiej, wskazującej na Jezusa, jako jedynego Zbawiciela: On to jest owym kamieniem odrzuconym przez was, budujących, On stał się kamieniem węgielnym. I nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni [Dz 4,11-12].  Oczywiście, o zmartwychwstaniu Jezusa ten program w ogóle nie wspomina, bo to już zbyt drastycznie różni założycieli innych religii od osoby Jezusa Chrystusa.

 Zrobiło mi się naprawdę przykro, bo tenże "teolog" z głową w dredach, chwali się gdzieś, że wyrósł w środowisku zielonoświątkowców. Rozumiem, że w szkółce niedzielnej na Jamajce mógł nie mieć dostępu do solidnej doktryny biblijnej, ale przecież pobyt w środowiskach akademickich w Wielkiej Brytanii umożliwiał mu lekturę naprawdę dobrych książek o Jezusie Chrystusie i Jego nauce. Najwyraźniej przegapił tę lekcję, skoro opowiada o Jezusie takie banały, zupełnie wykrzywiające Jego obraz.

 A co z samą Biblią? Czyżby jej nie czytał? Owszem. Uczył się jej już – jak twierdzi – siedząc na kolanach matki i wyrastał w przekonaniu, że Biblia jest prawdą. Ale teraz, po dwudziestu latach, nasz doktor teologii już nie wierzy, że jest ona nieskażonym Słowem Bożym. Oczywiście, tych wątpliwości nie zachowuje dla siebie. Dzieli się nimi w innym programie telewizyjnym pod tytułem: Kto napisał Biblię?

 Dlaczego w ogóle wspominam dr Beckforda i jego programy? Głównie z powodu ich tytułów. Wsłuchajmy się w ich melodię: Kto napisał Biblię? Kim naprawdę jest Jezus? Nietrudno się domyślić, że statystyczny widz, zwłaszcza ten odczuwający dotychczasowy brak naukowych programów o tematyce chrześcijańskiej, będzie oglądać te filmy z zaciekawieniem, obdarzając je dużą dozą zaufania. I w tym właśnie tkwi ich niebezpieczeństwo...

Zapowiedź cyklu "Czy Bóg istnieje?" zdawała się stwarzać nadzieję na uczciwe i solidne przedstawienie tematu. Tymczasem widz otrzymuje sporą porcję wiedzy pozornej i absolutnie tendencyjnej. Jedyną wartością, jaka może wyniknąć z programu "Kim naprawdę byl Jezus?" jest  zaalarmowanie  środowisk ewangelikalnych, aby w swoich szeregach położyły większy nacisk na solidne nauczanie biblijne. Może wtedy nie będziemy musieli się wstydzić takich teologów, jak jego gospodarz?

 A tak swoją drogą, czy tacy ludzie, jak dr Beckford, powinni nazywać się teologami? Przecież teologia – to nauka o Bogu.