Kto zawiódł w Getsemani?
Kaznodziejskie narracje często wykorzystują postać Piotra, aby pokazać słabość ludzkiego charakteru i podszyte tchórzostwem wycofanie się w strefę szarości. “Nie znam go” - za pomocą tych prostych słów apostoł Piotr przebojem wdarł się na listę największych ludzkich upadków. Jednak jeśli tylko tutaj widzimy Piotra, to nie widzimy go wcale. Przecież chwilę wcześniej ten sam człowiek dokonał samotnej szarży na zgraję złożoną między innymi z uzbrojonych żołnierzy. To ten sam człowiek zadał pierwszy cios, z pewnością nie bawiąc się w chirurgiczne oddzielanie ucha od głowy. Celował, aby zabić. Nie kalkulował, nie mierzył na podręcznej szali możliwych konsekwencji. Nie był dwulicowym koniunkturalistą, który w obliczu zmieniających się warunków pokornie zmienia narrację. Nie, Piotr był wierny swoim wcześniejszym deklaracjom w stopniu, który powinien budzić nasz podziw. Ba, gdyby Jezus zdecydował, że to jeszcze nie czas na zakończenie misji, salwując się ucieczką, miecz apostoła ozdabiałby dzisiaj nasze kazania o bohaterstwie i odwadze. Piotr nie zawiódł Mistrza w Getsemani. To Mistrz zawiódł Piotra.